Czy śmierć jest najgorszym, co może nas spotkać? Ludzie od zawsze zastanawiali się nad tym, co czeka nas po tej drugiej stronie i czy w ogóle cokolwiek tam jest. Kolejni autorzy prześcigali się w tworzeniu coraz to bardziej przerażających i wymyślnych obrazów zaświatów, choć żaden z nich, rzecz jasna, nie mógł zagwarantować swoim odbiorcom, że jego wizja jest jedyną słuszną. Co więcej, w śmierci tkwi swego rodzaju paradoks, bo z jednej strony za wszelką cenę pragniemy jej uniknąć; udajemy, że nic takiego nie istnieje, a jednocześnie wkładamy masę energii w to, aby ją poznać. Temat końca ludzkiego życia czy też kontynuowania egzystencji w innym wymiarze jest bardzo nośny także ze względu na to, że każda możliwa wersja jest prawdopodobna. Bo jeśli powiem, że po śmierci zapadamy w trans i czekamy bez końca, to czy ktokolwiek może z całą stanowczością powiedzieć: "opowiadasz bzdury!"? Nie sądzę. Właśnie dlatego kolejne wizje śmierci i życia po życiu są coraz bardziej nietypowe i odbiegające od naszych kulturowych wyobrażeń.
Mistrzynią kreowania tego drugiego świata jest według mnie Anna Kendall, która za sprawą cyklu "Kroniki Duszorośli" przedstawia czytelnikom niebywałą i coraz bardziej przerażającą wizję zaświatów. Drugi tom, czyli "Nadejście mrocznej mgły" to opowieść o dalszych losach Rogera Kilbourne’a, czyli nastolatka posiadającego rzadką umiejętność przenoszenia się do Krainy Umarłych. Już w pierwszym tomie jego wędrówki narobiły sporo zamieszania i zachwiały równowagę pomiędzy dwoma planami, ale to, co się działo, to jeszcze nic w porównaniu do tego, co przed nami. Roger będzie bowiem musiał nie tylko stanąć twarzą w twarz z wrogami szukającymi zemsty po jego wcześniejszych działaniach, ale także zmierzyć się ze swoją przeszłością. Jego dar zacznie przynosić więcej szkody niż pożytku, a czytelnik coraz częściej zdaje sobie sprawę, że bohater to tylko zagubiony nastolatek wrzucony w wir wydarzeń, nad którymi nie potrafi zapanować.
Anna Kendall niewątpliwie potrafi wciągnąć czytelnika w opowiadaną przez siebie historię. Jej bohaterowie są autentyczni, a ich przygody prawdopodobne w swym nieprawdopodobieństwie. Z każdą stroną coraz bardziej identyfikujemy się z bohaterami, rozumiemy ich obawy i liczymy na to, że ich przygody dobrze się skończą. Niestety ten świat nie jest czarno-biały, a główny bohater, mimo wszelkich starań, na własne życzenie pakuje się w coraz większe tarapaty. Jak to mówią, dobrymi chęciami piekło wybrukowane, choć tutaj nie ma ani piekła, ani nieba jest… coś. Dziwna przestrzeń stanowiąca lustrzane odbicie ziemskich terenów z tą różnicą, że jest ona statyczna do bólu, nie ma zmian dni i nocy czy pór roku, czas nie istnieje.
Najbardziej przerażająca jest jednak wizja samej śmierci, będącej nicią nierozerwalnie splecioną z tym, co dzieje się na Ziemi. Niby nie ma w tym nic szczególnego, bo zmarli kiedyś żyli, a wszystkich żywych czeka śmierć, ale kiedy w wyniku paru niefortunnych zdarzeń wspomniane oddziaływanie będzie jeszcze silniejsze, to czytelnik może zacząć odczuwać obawę przed zagłębianiem się w tajniki ludzkiej egzystencji.
Powieść jest niemal naszpikowana licznymi zwrotami akcji, więc nie sposób nudzić się podczas lektury, ale też chwilami nawał kolejnych wydarzeń powoduje, że sprawiają one wrażenie groteskowych, jakby nawet tak wymyślny świat nie mógł udźwignąć już niczego więcej. Nie ma też początkowego czytelniczego zaskoczenia, ponieważ odbiorca znający tom pierwszy wie już, jaką wizję obu światów zaprezentuje pisarka. Jest to właściwie bolączka wszystkich kontynuacji, które zostaną przeczytane tak czy inaczej, bo czytelnik chce poznać ciąg dalszy opowieści, a z drugiej strony poprzeczka ustawiona jest tak wysoko, że raczej nie da się jej przeskoczyć. Nie zmienia to jednak faktu, że "Nadejście mrocznej mgły" to dobrze napisana, wybijająca się ponad przeciętność proza, która zapewni czytelnikowi rozrywkę.
Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz