Na nieznanych wodach

3 minuty czytania

okładka, na nieznanych wodach

Ahoj, szczury lądowe! Czy zgodzicie się z tym, że w dzisiejszych czasach pirackie klimaty są eksploatowane tak bardzo, jak to tylko możliwe? Prawdopodobnie nie da się zliczyć wszystkich poświęconych im filmów, seriali, książek czy komiksów. Jeżeli już ktoś decyduje się osadzić w nich swą twórczość, musi być świadom konkurencji i trudności wybicia się ponad okazałą resztę. Treść zamieszczona na okładce głosi, że "Na nieznanych wodach" jest powieścią, która zainspirowała twórców filmu czwartej części serii "Piraci z Karaibów", dlatego też nie mogłem oprzeć się lekturze. W końcu film był niczego sobie, a jaka okazała się być książka Tima Powersa?

Opowiedziana historia rozgrywa się na Karaibach w roku 1718, kiedy John Chandagnac wyruszył do Nowego Świata, by odzyskać rodzinną fortunę, podstępnie skradzioną przez złego wuja. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu statek, którym płynął młody mężczyzna, został niespodziewanie zaatakowany przez grupę piratów, zrzeszonych przez postrach tamtejszych wód – legendarnego Czarnobrodego. Kapitan kolorowo ubranej bandy postawił młodzieńca przed wyborem – albo dołączy do pirackiej zgrai, albo zginie. Mężczyzna, zgadzając się, nie miał pojęcia, jak owa decyzja odmieni jego dotychczasowe życie – teraz zagościć w nim mają rozmaite niebezpieczeństwa, potężna magia i tajemnicze praktyki voodoo. Jakie przygody czekają go w trakcie poszukiwania mitycznej Fontanny Młodości? Jak rozwinie się znajomość z piękną damą, która wpadła mu w oko? To tylko przykładowe pytania, na które będziemy szukać odpowiedzi, wertując kolejne kartki.

Jako że "Na nieznanych wodach" opowiada pirackie przygody, cieszę się, że Tim Powers zbudował odpowiedni klimat, posługując się związanym z żeglugą słownictwem. Sterburta, bakburta, takielunek, rumpel, bom, szot i inne terminy żeglarskie mogą przysporzyć niemałych problemów osobom, które nie są obeznane w temacie, a sprawdzanie ich znaczenia nauczy czegoś nowego. Pojawiających się w książce postaci nie ma zbyt wiele, jednak każda z nich została porządnie opisana, dzięki temu poznajemy mniej bądź bardziej ich przeszłość i wiemy, dlaczego występują w danym momencie. Ponadto posiadają odmienne charaktery i kierują się w życiu różnymi wartościami, także z biegiem czasu podzielą się na te lubiane przez nas i te, którym źle życzymy.

piraci z karaibów na nieznanych wodach, plakat

Na ogólnie pojętą akcję składa się kilka mniejszych wątków: próba odzyskania rodzinnego majątku, przygoda Czarnobrodego, relacja Johna z Beth Hurwood czy magiczny eksperyment jej ojca. Brzmi to nieźle, choć muszę przyznać, że z każdą kolejną stroną czułem się coraz bardziej nienasycony, im większy nacisk autor kładł na wątek miłosny. Dlaczego Powers musiał się na niego uprzeć, podczas gdy miał tyle innych równoległych, które można było lepiej rozegrać? Nie chcę przez to powiedzieć, że brakowało fantastycznych morskich bitew czy siedzenia na plaży i picia rumu, ale odniosłem wrażenie, że niepostrzeżenie gdzieś ulotniła się ta piracka nutka. Inna rzecz, że autorowi udało się bardzo ciekawie powiązać poszczególne wydarzenia. Gdzieniegdzie napomknął coś, na co wtedy nie zwracało się uwagi, a później wykorzystał to, by nas zaskoczyć. Fabułę samą w sobie można przewidzieć, ale niejednokrotnie jej poszczególne części okazywały się przyjemnymi niespodziankami i zachęcały do dalszego czytania.

Całość została podzielona na trzy księgi, składające się w sumie z 30 rozdziałów i spisane na 502 stronach. Jest to liczba gwarantująca kilka mile spędzonych dni. Wizualnie książka nie zachwyca: okładka wygląda przeciętnie, papier wydaje się najnormalniejszym na świecie i nie ma co liczyć, że w środku znajdzie się przyjemne dla oka grafiki czy mapki, mogące pomóc w wyobrażaniu sobie drogi przebytej przez bohaterów. Jednak, co ważne, osoby odpowiedzialne za korektę spisały się dobrze i trudno jest znaleźć choćby drobne błędy.

Jak można podsumować tę pozycję? "Na nieznanych wodach" z pewnością nie zawiedzie miłośników pirackich klimatów, aromatycznego rumu, zapachu morskiej soli czy dźwięku zderzających się ze sobą kordelasów. Książka zapewnia wiele frajdy, potrafi wciągnąć, ale nie jest dziełem, do którego wracałoby się po latach. Ot, lektura w sam raz na raz – jeżeli macie ochotę na ciekawą przygodę, śmiało możecie po nią sięgnąć.

Dziękujemy wydawnictwu Wydawnictwo Literackie za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
6.5 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...