Ilu z was zna jakiś romans grozy? A może powieść gotycką? Nie spodziewam się zbyt wielu uniesionych rąk i prawdę mówiąc żadna z moich także by do nich nie dołączyła, bowiem w tej dziedzinie pozostaję wesołym nowicjuszem. „Mnich” Lewisa to klasyka tego gatunku, chociaż ten brytyjski pisarz nie był jego twórcą czy też wybitnym przedstawicielem. Recenzowana książka, której miano przed chwilą padło, to silny przedstawiciel tegoż nurtu i pozycja, która ugruntowała go przez kilka następnych lat. Jak to się stało, że „Mnich”, mimo swojej kontrowersyjnej treści, stał się książką, o której pisał cały świat i do dziś wznawia się jej wydanie?
Historia obraca się wokół tytułowego mnicha. Ambrozjo to postać niemal czczona w całym Madrycie nie tylko dzięki swojemu oratorskiemu mistrzostwu, ale przede wszystkim ze względu na cały katalog cnót, o których marzy każdy grzesznik. Zakonnik pojawia się rzadko i nie opuszcza bram, czym zjednuje sobie sympatię współbraci. W końcu zostaje opatem kapucynów i obiektem zazdrości sąsiedniego zakonu klarysek. Powszechny szacunek Ambrozjo wzbudza praktycznie u każdego, nie wyłączając z tego młodziutkiej Antonii, która niedawno przybyła do miasta i pragnie, by sławny mnich stał się jej spowiednikiem. Wkrótce jednak przekonujemy się, że pobożność zakonnika nie wytrzymuje prób szatana, zaś pycha pcha Ambrozja do coraz to śmielszych zachowań.
Jeśli do tej pory nie zetknęliście się z tą pozycją, to zdecydowanie czeka was dość trudna decyzja. Przede wszystkim pamiętajmy, że „Mnich” ukazał się drukiem w 1796 roku, więc w czasach obecnych może się wydawać starociem o archaicznym języku oraz leniwej akcji. Wątek kuszenia przez szatana nie budzi dzisiaj żadnego zachwytu, podobnie jak wiele innych zapożyczeń, z których w przedmowie tłumaczy się nawet sam autor. Widać jednak duże oczytanie Lewisa, który nie tylko zamieścił w swojej książce popularne w tamtym czasie trendy, ale także liczne wiersze, z czego niektóre – naprawdę udane – stworzył już samodzielnie. Całość wygląda jednak niczym krytyka zakonnego życia, którego oderwanie od rzeczywistości ma prowadzić w ostateczności do grzechu, zaś obłuda i liczne relikwie jedynie zaćmić wzrok przed niegodziwością, której w świętych murach powinno nie być wcale.
Autor tworzy w ten sposób szablonowe postacie, które przypisuje do jednego celu i nadaje im konkretne cechy, dzięki czemu od razu wiemy, kogo powinniśmy polubić. Niestety, „Mnich” kiepsko radzi sobie na tym polu zarówno poprzez mało interesujące przemyślenia, jak też wieczne wzdychania za miłością, które pod koniec książki są już tak absurdalne, że nawet miłośnicy meksykańskich telenoweli mogą poczuć swego rodzaju zażenowanie. Lewis nie chciał tworzyć kolejnej moralizatorskiej opowieści, więc opisał dość sugestywnie tortury, gwałt, ukamienowanie czy też śmierć głodową dopiero co narodzonego dziecka. W 1796 roku był to krok niezwykle śmiały, ale w XXI wieku tego typu fragmenty pobudzają wyobraźnię w nieco inny sposób.
„Mnich” to nie tylko miłosne uniesienia i diabelskie sztuczki, ale także groza, której uosobieniem jest stary klasztor i skryte przed wzrokiem ciekawskich podziemia. Mądrym zabiegiem było umieszczenie akcji powieści w na wskroś katolickiej Hiszpanii, gdzie Święte Oficjum bezlitośnie ścigało wszelkie zbrodnie i przejawy herezji. Odniosłem jednak wrażenie, że Lewis posiadał dość skromną wiedzę w tym zakresie i właściwie niewiele pokazano życia zwykłych mieszkańców, zaś niejednokrotnie tylko tytułowanie się zwrotami typu „Signiora” przypominało mi, że nadal jestem na Półwyspie Iberyjskim.
Polskie wydanie, za które odpowiada Vesper, prezentuje się bardzo dobrze. Duży tytuł, ciekawa ilustracja na okładce oraz schludny podział na rozdziały sprawiają, że książka wygląda dobrze nie tylko na półce. Dobrze, że jest to wersja z przedmową autora oraz posłowiem Macieja Płazy, bowiem oba te elementy doskonale uzupełniają całą powieść i dzięki nim książka wydaje się być dziełem kompletnym. Rozdziały zostały przyozdobione drzeworytami, które mają swój własny styl. Nie każdemu może przypaść do gustu pewna umowność pokazanych scen, ale Vesper przypomina w ten sposób, że książka powstała znacznie wcześniej niż jej obecni czytelnicy.
Czy „Mnich” to klasyka, po którą może sięgnąć każdy? Zdecydowanie nie, bowiem brak tutaj jakiejś innowacyjności, zaś śmiało ukazana przemoc przemawia inaczej do wyobraźni zarówno w chwili wydania, jak i teraz. Chociaż bohaterowie są jednoznaczni i cała akcja nie należy do wyjątkowo niecierpliwych, to jednak należy pamiętać, że „Mnich” stał się nie tylko cennym zbiorem świetnych pomysłów czy opowieści, ale także inspiracją dla wielu książek i filmów. Jeśli lubicie taką tematykę i poświęcicie trochę czasu na to, by przyzwyczaić się do specyficznego języka, to zdecydowanie powinniście dać Lewisowi szansę. W przeciwnym razie lepiej poszukać czegoś stylistycznie bliższego naszym czasom.
Dziękujemy wydawnictwu Vesper za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz