Metro: Last Light – to pozycja z cyklu "muszę to mieć" dla wielbicieli konwencji postapokaliptycznej prozy Dmitra Glukhovskiego i fanów dobrych, mocnych gier akcji. Przynajmniej według mnie. A czy recenzent uważa tak samo?
Hassan', niczym sędzia z Megacity wziął się za recenzję poważnie: zagrał, osądził, wydał wyrok. A jaki? Zapraszam zainteresowanych do tekstu, na pewno nie pożałujecie lektury.
Mój ojciec, po przeczytaniu obu książek Dmitra Glukhovskiego (mam na myśli "Metro 2033" i "2034") stwierdził, że obie są dla nas atrakcyjne głównie przez pewne pokrewieństwo i swojskość. Nie jest nam wszak tak daleko do Rosjan – to nasi sąsiedzi, są nimi od lat. Słowiańskość przedstawionego w nich postapokaliptycznego Metra jest znacznie bliższa Polakowi, niż Charlton Heston, przeklinający ludzkość przed zasypaną w piasku Statuą Wolności.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz