Malowany Człowiek t.2

2 minuty czytania

Ukazanie się drugiej księgi dzieła Petera V. Bretta wywołało równie wysokie zamieszanie, co poprzednia część. Wspominałem w recenzji tomu pierwszego, że książka pozostawi niedosyt u większości, a może i całości czytelników. Czynnikiem tym nie była jakość całości (która notabene trzyma bardzo wysoki poziom), a kontrowersyjne, pozostawiające uczucie niezaspokojenia u czytającego, zakończenie. Mam więc prawo przypuszczać, że ci zawiedzeni pognali do polskich księgarń dnia 13 lutego, którego swoją premierę miał "Malowany Człowiek, Księga II".

Okładka nie uległa zbyt drastycznym zmianom. Widać na niej tę samą naznaczoną runami postać, która, jak się okazuje, jest tytułowym Malowanym Człowiekiem. Jedynie tonacja całości została nieco przyciemniona, co może wskazywać na zbliżającą się noc bądź mrok. Po przewróceniu okładki ponownie zobaczyłem zawierającą najważniejsze fakty biografię Petera V. Bretta. Jednak, dla czytającego nie liczy się okładka zdobiąca książkę, a jej treść. Dodam jeszcze, że za tłumaczenie, jak i obrazki zdobiące niektóre strony tak, jak poprzednio, odpowiadają Marcin Mortka i Dominik Broniek.

Słowem przypomnienia wspomnę też o stworzonym przez Bretta świecie. Nie znajdziemy w nim elfów, krasnoludów czy czarodziei. Są za to pojawiające się nocą demony najróżniejszych żywiołów, które opuszczają Otchłań w jednym celu: zabić jak najwięcej sterroryzowanych strachem ludzi. Przeważnie otchłańce nie spełniają swojego celu, ponieważ ludzkie domostwa są zabezpieczone runami ochronnymi. Jednak, znaki runiczne z czasem ulegają osłabieniu i zdarza się, że demon znajdzie lukę w zabezpieczeniach, która pozwala mu i jego pobratymcom wedrzeć się do środka.

Księga druga zaczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się akcja pierwszego tomu – podczas walki dorosłego już Arlena z jednorękim demonem. Pojedynek, na który wyjątkowo musiałem czekać kilka tygodni (a nie miesięcy), był tak naprawdę wstępem do wojny między ludźmi a demonami. Świadomy swoich czynów i znaleziska Arlen wyruszył do leżącego na pustyni fortu. Zdradzony przez przyjaciół zdecydował się stoczyć samotną walkę z otchłancami, która z czasem zmieniła go w innego człowieka. Nie będę tu zdradzać zbyt wiele, ale przywiązani do tego bohatera czytelnicy mocno się zawiodą.

Podobnie, jak w pierwszym tomie, przygody Arlena przetykają losy dwóch innych bohaterów – zielarki Leeshy i Minstrela Rojera. Cała trójka w końcu się spotka, ale nie będzie to coś w stylu spokojnego "Cześć, mam na imię...".

Przyszedł czas na najgorszą część recenzji: minusy, a raczej minus. Uprzedzam z góry, że nie jest nim zakończenie, które tym razem jest takie, jakim być powinno. Zdenerwował mnie za to fakt, że kilku bohaterów drugoplanowych – którzy odegrali swoją rolę w tomie pierwszym – nie wystąpiło nawet na chwilę w ani jednym podrozdziale księgi drugiej. Miałem przez to wrażenie, że zostali oni zwyczajnie zapomniani przez autora.

Drugim, ale tu już bardzo naciągniętym minusem jest to, że Malowanego czyta się za szybko! Ale to już chyba wada każdej tak wciągającej opowieści.

Podsumowując całość ponownie muszę przyznać, że Brettowi należy się ocena celująca z małym minusem. Po przeczytaniu księgi drugiej, zacząłem zazdrościć amerykanom, którzy doczekają się kontynuacji już w marcu. Nam natomiast pozostaje cierpliwie czekać lub poszukać innej lektury.

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.95 Średnia z 20 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...