Łowca i Królowa Lodu

5 minut czytania

Do seansu "Królewny Śnieżki i Łowcy" przekonał mnie doskonały trailer. Połączenie kawałka zespołu Florence + The Machine, pt. "Breath of Life", z pięknie ukazanymi fragmentami filmu było strzałem w dziesiątkę pod względem marketingu. Specjaliści od promocji doskonale wykonali swoją robotę. Problem w tym, że po obejrzeniu produkcji poczułem się zwyczajnie oszukany. Nie dość, że była ona źle zagrana, nudna i zupełnie bez polotu, to jeszcze wspomniany utwór pojawił się dopiero na napisach końcowych. Dość powiedzieć, że byłem po prostu zawiedziony. Po czterech latach do sieci trafiły informacje o kręceniu kontynuacji. Szczerze mówiąc, nie za bardzo wyobrażałem sobie, co też twórcy chcieli kontynuować, bowiem wątki "Królewny Śnieżki i Łowcy" zostały raczej zamknięte, więc nie zaprzątałem sobie głowy tymi rewelacjami. Stało się jednak tak, że do kina znów przyciągnęła mnie magia zwiastuna – mimo pewnych widocznych nieścisłości, ukazane tam sceny smacznie prezentowały się wizualnie, a i skład obsady również zachęcał. Jak więc koniec końców wygląda "Łowca i Królowa Lodu"?

Łowca i Królowa Lodu

Na samym początku przenosimy się paręnaście lat wstecz, zanim jeszcze urodziła się Śnieżka. Ravenna zdobywa kolejne królestwa za pomocą swojej podstępnej magii, a u jej boku kroczy pozbawiona specjalnych zdolności młodsza siostra Freya. Kobieta jest zakochana po uszy w jednym ze szlachciców i rodzi mu córkę. Romans ten jednak nie kończy się zbyt dobrze, a potworne czyny ukochanego wyzwalają w młodej dziewczynie skrywane do tej pory umiejętności mrożenia wszystkiego dookoła. Skrzywdzona Freya udaje się na północ, aby założyć własne królestwo, stając się tytułową Królową Lodu. Zamieniając pragnienie miłości w żądzę władzy, porywa dzieci, aby stworzyć z nich doborową armię Łowców, której lękać mają się wszystkie kraje ościenne. Znów przeskakujemy w czasie, tym razem parę lat wprzód. Dowiedziawszy się o losie Ravenny, jej młodsza siostra chce dostać w swoje chciwe ręce Magiczne Zwierciadło, dzięki czemu stałaby się wszechpotężna i mogłaby zawładnąć całym światem.

Łowca i Królowa Lodu

Tym, co pierwsze rzuca się w oczy, są niezgodności fabularne między obiema częściami serii. Jeszcze przed wybraniem się na "Łowcę i Królową Lodu" miałem wątpliwości co do postaci samego Łowcy – przecież w pierwotnej wersji był wdowcem, a tu nagle w zwiastunie pokazują go za młodu u boku rudowłosej Sary oraz jak kilkanaście lat później razem walczą przeciwko Freyi. Akurat ten wątek zostaje wyjaśniony – niezgrabnie, ale jednak jakoś udało się go złączyć taśmą klejącą w całość – lecz scenariusz rwie się w wielu innych miejscach. Między innymi nagle magicznie pozbyto się Finna, brata Ravenny, a więc (prawdopodobnie) także i Freyi. Nie chodzi o to, że nie zaangażowano Sama Spruella do filmu, ale całkowicie usunięto tę postać – nie ma o niej ani jednej wzmianki. A przecież mężczyzna ten był niezwykle istotnym bohaterem w części pierwszej – mówił chociażby, że żona Łowcy umarła przez niego... Co w świetle wydarzeń z kontynuacji okazuje się totalną bzdurą. Takich kwiatków jest o wiele więcej i doskonale pokazuje, jak kończy się dopisywanie na siłę wydarzeń do zamkniętej historii.

Łowca i Królowa Lodu

Problem reżysera z poskładaniem wątków do kupy dobitnie podkreślają momenty, w których pojawia się narrator. Zamiast dopełniać fabułę, zamykać zgrabną klamrą niektóre wydarzenia, komentator opowiada, co się działo w danym okresie. Mam wrażenie, że twórcy uciekli się do takiego zabiegu, gdzie nie musieliby zbyt dużo pokazywać w tradycyjny sposób – z aktorami, w obawie przed narobieniem kolejnych baboli. Niektórzy czepiają się samej myśli przewodniej, według której Freya stała się Królową Lodu, bo zawiodła się na sprawach miłosnych i dlatego też zakazała w swoim królestwie zakochiwania się – akurat tę sprawę wpisałbym w konwencję baśni. Jednak ogarnia mnie śmiech żałości, gdy widzę wspinającego się po oblodzonym, praktycznie pionowym zboczu górskim Łowcę, zupełnie bez żadnego oprzyrządowania, chwytającego się zamarzniętych kamieni solidnie i bez śladu poślizgu. Są jednak pewne nieprzekraczalne granice w oszukiwaniu inteligencji widza oraz korzystaniu z zakładki "nie czepiajcie się, to element fantastyki".

Łowca i Królowa LoduŁowca i Królowa Lodu

"Łowca i Królowa Lodu" nie jest jednak filmem całkowicie straconym. Tym, co cieszy najbardziej, jest brak Śnieżki, a właściwie fatalnej w tej roli Kristen Stewart. Sama postać zalicza małe cameo, jednak nie odzywa się i oglądamy jedynie jej plecy – te krótkie chwile są o wiele lepsze, niż cały występ Kristen w "Królewnie Śnieżce i Łowcy". Pierwsze skrzypce gra oczywiście Charlize Theron, której Ravenna jest nawet prawdziwsza i bardziej złowieszcza, niż poprzednio. Szkoda jedynie, że na ekranie pojawia się raczej na momencik i szansa na podziwianie jej kunsztu aktorskiego jest przez to ograniczona. Emily Blunt jako Freya stara się, jak może, żeby dorównać starszej koleżance i prawie jej się to udaje. Nie była tak zniewalająca, jak Charlize, ale przekonująco pokazała przemianę wesołej dziewczyny w okrutną królową z sercem z lodu. Niemniej gdy obie kobiety występują równocześnie, praktycznie całą uwagę publiki kradnie Ravenna.

Łowca i Królowa Lodu

Jeśli chodzi o drugiego tytułowego bohatera, czyli Łowcę, mam mieszane uczucia. Z jednej strony dawno nie widziałem tak świetnie bawiącego się w swojej roli Chrisa Hemswortha, ale z drugiej strony kompletnie pogrąża go scenariusz. Tak jak w pierwotnej odsłonie serii stanowił przeciwwagę dla nijakiej Kristen, grając poważnego faceta po przejściach, który potrafił wydostać się z bagna znieczulicy, tak tutaj jest... wesołkowatym głupkiem. Cały czas cieszy michę, wtrąca niby to śmieszne teksty w nieodpowiednich momentach i stroi dziwne miny – plus dla Hemswortha za doskonałe wczucie się w postać, minus za idiotyczne jej przygotowanie przez scenarzystę. Nawiązując jeszcze do humoru – ten zapewnić miały krasnoludy: dwóch mężczyzn oraz dwie kobiety. I ponownie mam ambiwalentny stosunek do ich kreacji – widać, że aktorzy dają z siebie wszystko (szczególne brawa dla Sheridan Smith), czuć drzemiący w nich potencjał, a jednak znów scenariusz okazuje się być złożony ze zgranych schematów. Ci niscy bohaterowie są całkowitą kalką sobie podobnych z innych filmów, a gros żartów jest zwyczajnie żenujących. Czasem trybiki faktycznie zaskoczą i roześmiejemy się szczerze, ale takie momenty są niestety zbyt rzadkie. Co do Jessiki Chastain i jej Sary – przeciętniak, nie pokazała nic ciekawego, równocześnie się nie pogrążając.

Łowca i Królowa Lodu

Podsumowując, "Łowca i Królowa Lodu" to głównie wspaniała wizualna uczta – zdjęcia są naprawdę przepiękne, a spece od CGI stanęli na wysokości zadania i dostarczyli nam mnóstwo podnoszących ciśnienie oraz cieszących oko efektów. Odbiło się to natomiast na historii, która jest niespójna i nielogiczna. Gdzieś uleciał czar fantastycznych baśni, a zamiast tego dostaliśmy Łowcę wykonującego podczas bitew niemożliwe akrobacje. Cedric Nicolas-Troyan, który tym obrazem zaliczył pełnometrażowy debiut, chciał wyreżyserować trochę prequel, trochę sequel, co zaowocowało trochę łąką kwiatów, trochę szambem. Mimo to uważam, że druga część serii jest troszeczkę lepsza od poprzedniczki, lecz niestety mam wrażenie, że to głównie zasługa braku Kristen Stewart. Można obejrzeć, ale raczej nie w kinie. Oby nie wyprodukowano kontynuacji, bo znów skuszę się na ładny zwiastun i będę zawiedziony.

MultikinoZa seans dziękujemy firmie Multikino.

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
4.5 Średnia z 4 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...