Biblijna apokalipsa to świetny materiał na film. Tyle w niej dramatu, akcji i, co ważniejsze, paranormalnych zdarzeń. Idealny przepis na dobrą produkcję. Dodając do tego ciekawe dialogi i filozoficzne rozważania, można uzyskać nawet lepszy efekt. Niestety, nie wszyscy z religijną czcią podchodzą do tego konceptu, wykorzystując wyłącznie efektowny pierwiastek zawarty w całości. Przykładem nieudolnego zastosowania tej idei jest "Legion", zaskakujący swoim nieprzemyślanym scenariuszem i zamierzeniami twórców.
Dwa dni przed jakże ważnym i symbolicznym świętem, jakim jest Boże Narodzenie, wielce miłosierny Bóg traci wszelką nadzieję dla ludzkości, zsyłając na ziemię anielskie zastępy. Jednakże z tą decyzją nie zgadza się Archanioł Michał, sądząc, że potomkowie Adama zasługują na kolejną szansę. Ukradkiem schodzi na ziemię, alegorycznie stając się poplecznikiem grzeszników za sprawą pozbawienia się skrzydeł. Na korzyść śmiertelników przemawia także proroctwo dotyczące dziecka, które po rychłych narodzinach wywiedzie ludzkość z postapokaliptycznych mroków. Owym złotym dzieckiem jest płód w ciele kelnerki pracującej w jadłodajni na pustkowiu.
Jak widać, film nie jest wielce ambitny i nie wyróżnia się z masy innych amerykańskich produkcji o boskim gniewie. Ponadto w scenariuszu ewidentnie występują pewne luki. Większość istotnych informacji, biorąc pod uwagę zrozumienie głównego wątku, nie zostaje przekazana. Nie wiadomo, dlaczego aniołowie mają stanowić młot boskiego gniewu, a nie ponowny potop czy plagi egipskie. Nie da się ukryć, że jest to efektowne i pewnie takie miało być według twórców. Jednak brakuje tu pewnych ogniw łączących kolejne zdarzenia. Pytanie stanowi także, dlaczego boskie istoty muszą posługiwać się innymi ludźmi, by wykonać swoje zadanie – czyżby uważały, że ludzkość nie jest godna ich bezpośredniego gniewu? A może bawi je patrzenie, jak mordują siebie nawzajem? Możliwości jest wiele, ale producenci poskąpili wszelkich danych widzowi, przedstawiając mu ogólną sieczkę.
Postacie są dość płaskie – brakuje czasu poświęconego na rozbudowę więzi między widzem a bohaterem. Jest to typowy film akcji, w którym nie liczą się rozwinięte, przemyślane dialogi czy ciekawe charaktery. Stawia się wszystko na jedną kartę, jaką są efekty specjalne i efektowne wybuchy. Odbiorcy nie jest dane bliższe poznanie motywów Archanioła ani samego Boga. Możliwe, że jest to uzasadnione przekonaniem, iż niezbadane są wyroki boskie. Można takie twierdzenie uznać za prawdziwe, ale zdecydowanie nie powinno tyczyć się to klientów korzystających z ubogich dobrodziejstw jadłodajni. Bohaterowie wzbudzają jedynie pożałowanie. Z zasady nie ma nawet czasu wytworzyć jakiejkolwiek opinii na temat postaci, gdyż w ciągu następnych chwil następują makabryczno-komiczne sceny czy fala efektów specjalnych, które odwracają uwagę od głębszych aspektów filmu.
Nie czepiałbym się tak bardzo braków w scenariuszu, gdyby "Legion" miał do zaoferowania w zamian choć porządną dawkę akcji. Niestety, w trakcie kręcenia postanowiono skłonić się ku horrorowi z niższej półki. Po którychś z kolei strzelaninach, rozbebeszaniach i tanich, kiczowatych filmowych zagrywkach, film zaczyna nużyć, a z czasem nawet nieco irytować. Dopiero końcowe sceny mogą zaciekawić, dając nadzieję na lepsze rozwinięcie historii. Na kontynuację wydarzeń trzeba było czekać aż cztery lata. Może okres ten dał twórcom czas na przemyślenie konceptu, dając serialowi "Dominion" jakąś rację bytu.
"Legion" to produkcja niższej klasy, nie tylko w kategorii dramatu fantastycznego, ale także filmu akcji czy horroru. Oferuje ona półtoragodzinną bezmyślną rozrywkę, choć właściwie trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek satysfakcji z obejrzenia tego tworu. Powodem, dla którego można rozważyć zapoznanie się z tytułem, jest chęć obejrzenia serialu na jego podstawie. Wprawdzie patrząc na dokonania twórców, nie należy spodziewać się wiele, ale nadzieja umiera ostatnia.
Komentarze
4/10
Dodaj komentarz