Kiedyś był w moim życiu okres, kiedy praktycznie nie czytałem książek. Zawsze wmawiałem sobie, że nie mam na to czasu lub są lepsze rzeczy do roboty. Na szczęście za sprawą znanego wszystkim "Harry'ego Pottera" J. K. Rowling moje podejście do tego typu rozrywki się zmieniło o 180 stopni. I choć seria HP nie należy do moich ulubionych, to darzę ją pewnym sentymentem. Tym razem przychodzi mi ocenić pozycję Johna Connolly'ego pt. "Wrota". Co łączy te dwie pozycje? Otóż przede wszystkim to, iż obie lektury są powieściami przeznaczonymi dla młodzieży. Czy warto po nią sięgnąć?
Akcja powieści przenosi nas do miasta Biddlecombe na terenie Anglii. Bohaterem jest jedenastoletni Samuel Johnson, który jest dość specyficznym chłopcem, co udowodnił m.in. faktem świętowania Halloween już od dwudziestego ósmego października. Niestety, jego oryginalne podejście do świata nie jest tolerowane przez wiele osób, jednak cieszy się sympatią niektórych rówieśników. Oczywiście nie sposób zapomnieć o jego wiernym towarzyszu, jakim jest jamnik Boswell, który nie odstępuje go na krok.
Wszystko zaczyna się od wcześniej wspomnianego planu Samuela świętowania Halloween kilka dni wcześniej. Niestety osoby, które otwierały mu drzwi, nie podzielały jego entuzjazmu, co skończyło się tym, że chłopiec nie zdobył żadnych łakoci. Jednak wieczór dla Johnsona się nie zakończył. W domu państwa Abernathy, którzy również odprawili chłopca z kwitkiem, zdarza się rzecz niewiarygodna. Samuel zaglądając przez okno ich piwnicy staje się świadkiem otwarcia portalu – wrót do Piekła, przez który przechodzą do naszego świata demony, aby przejąć nad nim władzę. Oczywiście nikt go nie słucha ze względu na wcześniejsze doświadczenia z nim związane. Nawet jego matka mu nie wierzy. Okazuje się jednak, że ktoś chce wysłuchać tego, co ma do powiedzenia jedenastolatek. Są to światowej sławy naukowcy pracujący na co dzień w Szwajcarii! Ich najnowszy wynalazek zrobił coś, czego nie dało się naukowo wytłumaczyć. Kiedy więc dostają wiadomość od Samuela, że może im powiedzieć, co się stało, nie wahają się i jeden z profesorów do niego przyjeżdża.
Sam świat stworzony przez Connolly'ego został wykreowany w taki sposób, aby nie przestraszyć młodego czytelnika, choć sama historia może wywołać strach. Książka może w niektórych momentach rozbawić, aczkolwiek takich sytuacji jest wg mnie naprawdę mało, jednak jestem pewien, że znajdzie się wiele osób, które "Wrota" rozśmieszą. W wyniku pojawienia się w książce naukowców, można znaleźć sporo popularnonaukowych odniesień. Na szczęście autor nie przedstawia tego w sposób przeładowany trudnymi wyrazami i terminami. W związku z zagadnieniami z zakresu fizyki na początku książki znajdziemy wiele przypisów o dość obszernej długości. Odniesień jest bardzo dużo i większość z nich ma za zadanie przedstawić opinię autora na dany temat, co na dłuższą metę frustruje. Najbardziej dobiła mnie "gwiazdka", gdzie Connolly tłumaczył znaczenie słowa "nikczemny". Gdy przeczytałem ten fragment, automatycznie moja lewa ręka uderzyła o moją głowę tworząc dość głośny "plask". Nawet moja siostra, która przebywała w pokoju obok, zwróciła na to uwagę i zapytała się, czy coś się stało. Szczerze powiedziawszy miałem problem z udzieleniem odpowiedzi. "Wrota" czyta się dosyć szybko i nieźle się przy nich bawiłem, jednak nie ma żadnych cech szczególnych, abym mógł ją zapamiętać na dłużej.
Od strony technicznej lektura prezentuje się nieźle. Okładka nie zachwyca, ale w końcu książek nie ocenia się po niej. Nie sposób nie docenić przekładu Elżbiety Gałązki-Salamon, bo również dzięki niej czytało się tę pozycję dobrze. Reszta jest na dość przeciętnym poziomie. Nie ma żadnych fajerwerków ani porażek.
Zatem czy warto sięgnąć po "Wrota" Johna Connolly'ego? Z pewnością pozycja ta nie wejdzie do kanonu współczesnej literatury i nie będzie na szczytach listy bestsellerów, aczkolwiek można poświęcić tej lekturze trochę czasu. Książka jest warta 32 złote, choć nie będę ukrywał, że za te pieniądze można kupić o wiele lepsze pozycje niż "Wrota", aczkolwiek jest to niezły sposób na spędzenie zimowego wieczoru. Jednak w mojej hierarchii wartości zasługuje ona na 5,5.
Dziękujemy wydawnictwu Niebieska Studnia za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz