Kroniki Amberu. Tom 2

3 minuty czytania

kroniki amberu

Przeczytawszy drugi tom Kronik Amberu, ciśnie się na usta jedno zdanie – szkoda, że to już koniec. W dodatku koniec niedopowiedziany. Kontynuacji nie będzie na pewno; genialny autor niestety zmarł, zanim zdążył przekazać spragnionym czytelnikom ostateczne rozwiązanie kwestii Amberu, Dworców Chaosu, Corwina, jego krewnych i wielu innych spraw.

Kroniki Merlina, bo tak się je zwyczajowo nazywa, składają się z pięciu części – są to „Atuty Zguby”, „Krew Amberu”, „Znak Chaosu”, „Rycerz Cieni” i „Książę Chaosu”. Skupiają się na losach młodego czarodzieja Merlina, którego sporadycznie napotykaliśmy w poprzednich powieściach. To potomek Corwina i Dary, noszący w sobie wybuchową mieszankę krwi Amberu i Chaosu. Z powodu nietypowego pochodzenia i dwojakiej natury natychmiastowo pakuje się w całą masę problemów…

Główna postać z pewnością różni się od swojego ojca. Brakuje mu sprytu, cechującego rodziciela – większość problemów rozwiązuje nie przy pomocy inteligencji czy sprytu, a wspierając się magią. To bohater specyficzny – z jednej strony mocno oryginalny, wygadany i działający „na luzie” w niebezpiecznych momentach, z drugiej momentami zachowujący się nazbyt tuzinkowo i przewidywalnie. Osobiście przypadł mi do gustu i przywiązałem się doń, aczkolwiek spotkałem się z wieloma opiniami, iż nie dorównuje sławetnemu przodkowi.

Zelazny wyraźnie dojrzał jako pisarz – a to samo zjawisko następowało także podczas tworzenia Kronik Corwina, kiedy z każdym następnym tomem mieliśmy do czynienia z lepszym poziomem literackim. Opisy w książkach zostały znacząco rozbudowane, pomysły nic nie straciły ze swej niekonwencjonalności, a narracja momentami ociera się o perfekcję. Nie ma co się dziwić; na doskonalenie warsztatu miał Zelazny nieomal piętnaście lat! Niemniej i tak postęp wydaje się godny podziwu.

Mam jednak poczucie, iż to wciąż nie była pełnia możliwości autora. Momentami bowiem widać przechył w niewłaściwą, grafomańską stronę; chociaż zrezygnował już z nużących, dziwacznych opisów przechodzenia przez Cień, to niektóre fragmenty nadal są nadmiernie rozbudowane, bez widocznej potrzeby. Tym bardziej żałuję braku kolejnych części – podejrzewam, iż byłyby zarówno satysfakcjonującym finałem, jak i też popisem niedoścignionego kunsztu.

Bardzo mocnym punktem cyklu jest jego ciągłość. Znany z poprzednich części Bill Roth zmienia otoczenie, jednakże wciąż pozostaje pomocnym, przenikliwym adwokatem. Random z obdartusa i degenerata zmienia się w odpowiedzialnego, troskliwego władcę. Niewidoma kobieta, którą poznaliśmy na początku cyklu, odgrywa teraz znaczącą rolę… I tak dalej, i tak dalej… Nikt z nas nie lubi tych cykli, w których nadmiar nowych osobowości przytłacza i skazuje na zapomnienie te dobrze znane i lubiane. Oczywiście autor wprowadza na scenę świeże charaktery, czyni to jednakże z umiarem i wyczuciem.

Fabułę znacząco rozbudowano względem poprzednich tomów – o ile wcześniej znaliśmy tylko powierzchowne motywy poszczególnych postaci, o tyle teraz zapoznajemy się z dokładnymi historiami, chociażby największego zdrajcy Amberu. Do starszych wydarzeń dopisano nowe wątki, sporo dowiedzieliśmy się o głównym przeciwniku wzorca; okazuje się również, iż siły rządzące światem skrywają w sobie dużo więcej tajemnic, niźli można było podejrzewać.

Zmianie uległy opisy walk i starć – czy na plus, czy na minus, to już pozostawiam subiektywnemu odczuciu odbiorcy. Dość powiedzieć, że wprowadzone zostały pojęcia czysto profesjonalne, z którymi zwykły czytelnik, nie dysponujący przynajmniej podstawową wiedzą z zakresu szermierki, może mieć problemy.

kroniki amberu

Amber jest dla mnie cyklem, który może podobać się każdemu. Wielu odrzuca chociażby Tolkiena ze względu na nadmiernie bogaty język lub Martina za notoryczne zabójstwa głównych postaci, nieokiełznaną przemoc i wszechobecną erotykę. Natomiast Kroniki to opowieść o ludziach, zamieszkujących świat, którego do końca nie rozumieją i nie kontrolują, chociaż pozornie sprawują nad nim pieczę. Wielu z nas może się z nimi łatwo identyfikować… Niby wyrośli pośród intryg i spisków, w ogólnie niesprzyjających warunkach, niby są cynicznymi i pragmatycznymi osobnikami, jednakowoż w kulminacyjnych momentach zwyciężają w nich praworządne uczucia – oddanie przyjaciołom, poświęcenie się większemu dobru czy przeciwstawianie się nieprawości.

Wszystko to okraszono znakomitą akcją (w niektórych momentach kulejącą, niemniej wspominałem już o tym), która wręcz przykuwa do książki. Tym, czego z pewnością zazdroszczą Zelaznemu inni autorzy, jest niesamowita, niepodrabialna swoboda w poruszaniu się między skrajnymi tematami. Czy to potyczka z rzezimieszkami, czy obszerne fragmenty nawiązujące do twórczości Lewisa Carolla (ach, walka przy użyciu miecza migbłystalnego), czy skomplikowane procesy czarowania, czy negocjacje z siłami decydującymi o kształcie wszechświata – czyni to z godnym podziwu wdziękiem i naturalnością. Jakby w pełni zachwycał artystycznie, jednocześnie puszczając oczko znad szklaneczki whisky.

Niestety, ponownie nie mam podstaw, aby wystawić maksymalną notę. Drugi tom Kronik Amberu to dzieło fenomenalne, prawdziwy książkowy obowiązek każdego szanującego się czytelnika – ale nie można mianować go wybitnym. Ach te drobne, uciążliwe, upierdliwe niedociągnięcia, sprawiające smutek recenzentowi… Muszę zatem sprawdzić „Pana Światła”, gdyż to ponoć najlepsza rzecz w dorobku Zelaznego. Może więc przy następnej okazji?

Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
9.5 Średnia z 4 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...