Scott Snyder należy nie tylko do grona niezwykle płodnych twórców, lecz także do lubiących miksować ze sobą różnorodne elementy, zresztą często z dobrym skutkiem. Dokładnie taka sytuacja ma miejsce w "Przebudzeniu", gdzie ekspedycja badawcza miesza się z postapokalipsą i elementami grozy.
Pierwotnie komiks ukazał się nakładem wydawnictwa Vertigo, dobrze znanego szerszej publiczności za sprawą chociażby "Skalpu" czy "Sandmana". Recenzowana miniseria została wyróżniona nagrodą Eisnera i choć trudno o jednoznaczny werdykt, czy była to nagroda zasłużona, to z pewnością pozycja zasługuje na uwagę.
Dziwny zew nieznanej istoty z głębin oceanu wzbudził zainteresowanie rządu Stanów Zjednoczonych, którego przedstawiciel postanowił poprosić o pomoc doktor Lee Archer, prawdziwego autorytetu w dziedzinie biologii morskiej. Mimo oporów spowodowanych dawnym zwolnieniem przez te same jednostki rządowe, Archer dołącza do zespołu badaczy mających dowiedzieć się jak najwięcej o dziwnej istocie. Oczywiście na badaniu dźwięków się nie skończy.
Od pierwszych chwil spędzonych z komiksem wprost czuć rozmach i dużą skalę wydarzeń zbudowanej przez Snydera fabuły. Badanie nieznanych dźwięków szybko przeradza się w walkę ekipy badawczej o własne życie, a odpowiedzi na pojawiające się pytania są podawana niejako mimochodem. Niektóre z takich sytuacji trochę rażą, zwłaszcza gdy nagle jeden z naukowców w oparciu o jakąś drobną przesłankę wytacza ciężkie działa w postaci dawnych podań i legend. Zabieg ten miał na celu utrzymanie tempa opowieści, co z pewnością udało się osiągnąć, ale jednocześnie takie wywody bywają odrobinę naciągane.
Snyder szybko wprowadza na scenę kolejnych bohaterów i dba o przedstawienie ich charakterystycznych cech. Tych cech nie ma jednak wiele i są do tego stopnia wyeksponowane, że większość postaci w pełni zasługuje na miano kliszy – i nie chodzi jedynie o osobowości, ale i o role w historii czy podejmowane decyzje. Właściwie z małym wyjątkiem wszelkie postacie są nudne, schematyczne i trudno się z nimi utożsamić lub je polubić.
To nie na bohaterów postawił scenarzysta w swej miniserii. Główną rolę odgrywają efekciarskie sceny rodem z filmowych blockbusterów, które pojawiają się z niemałą częstotliwością. Początek komiksu zwiastuje pozycję SF i otrzymujemy taką właśnie historię z małymi wtrętami survival horroru i postapo. Nie uświadczymy uczucia grozy, jak to miało miejsce w innych pozycjach Snydera, np. "Wiedźmach" czy "Severedzie. Pożeraczu marzeń", lecz zdaje się, że zamiarem autora nie było wywołanie u czytelnika gęsiej skórki, a zwiększenie dramaturgii obrazu.
Amerykanin zadbał przede wszystkim o efektowność prezentowanych zdarzeń, co umożliwiło także zademonstrowanie swoich umiejętności przez grafików "Przebudzenia", czyli Seana Murphy'ego i Matta Hollingswortha. Z pierwszym z nich Snyder współpracował już przy "Amerykańskim wampirze", z drugim zaś przy świetnych w głównej mierze dzięki barwom "Wiedźmach". Murphy spisał się dobrze i jedynie czasem dają o sobie znać zbyt kwadratowe rysunki, a też odniosłem wrażenie, że pomimo wielu udanych plansz ilustrator mógł pokusić się o więcej dużych i szczegółowych kadrów. Czasem trafiają się doprawdy spore obrazki, które nie przykuwają uwagi ze względu na swoją prostotę. To zresztą również zarzut w pewnym stopniu do kolorysty. Hollingsworth niejednokrotnie udowadniał swój kunszt i w "Przebudzeniu" w dużej części potwierdza zdolności, ale zabrakło ciekawszego sznytu przy niektórych, szerszych planach. Szkoda, bo umiejętne nakładanie barw przez tego kolorystę potrafiło już przykrywać niedociągnięcia rysowników. Niemniej trzeba dodać, że narzekania spowodowane są nie niskim poziomem oprawy, bo ten jest doprawdy wysoki, lecz lekkim rozczarowaniem wynikającym z porównania do najlepszych dzieł artystów.
Snyder przywiązał się do opowieści grozy, lecz w przypadku "Przebudzenia" fragmenty rodem z survival horroru nie dominują fabuły, a tylko ją urozmaicają. I dobrze, że znalazły się w komiksie, bo nie powodują spadku zainteresowania w drugiej połowie lektury, a nawet odpowiadają za pobudzanie czytelnika. "Przebudzenie" to dobry utwór, skrojony niemal zgodnie z trendami wakacyjnych hitów kinowych – duża dawka akcji i duża skala wydarzeń rekompensują wtórność bohaterów i rozwiązań fabularnych, tym samym zapewniają porcję rozrywki na przyzwoitym poziomie.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz