Lobo – Portret bękarta – recenzja komiksu

1 minuta czytania

lobo, okładka

Żyjemy w czasach, w których popkulturę zdominowała tematyka superbohaterów. Tych z mocami, ratujących ludzkość przed zagładą, sobą i swoimi nemezis. Raczej nieprędko nastąpi znudzenie materiałem. Jednak należy zauważyć, że twórcy filmowi jeszcze nie podjęli się najodważniejszych projektów... Albo czekamy na efekty ich działań („Deadpool”?). Z chęcią zobaczyłbym szczególnie jedną produkcję, poświęconą postaci Lobo, intergalaktycznemu najemnikowi i łowcy nagród, który prawdopodobnie jest najlepszą kreacją w uniwersum DC, o czym świadczy komiks „Portret bękarta”.

Nie spodziewałem się, że zostanę aż tak porwany przez szalone historie i ich jeszcze bardziej szalonego protagonistę. Kim jest Lobo? W najprostszych słowach: maszynką do zabijania. Tam, gdzie pojawia się ostatni przedstawiciel Czarnian, nie brakuje stosu trupów. Lobo kocha walczyć, zabijać, dźgać i robić innym najbardziej makabryczne rzeczy. Okładka nie kłamie: do tej lektury trzeba mieć mocne nerwy oraz odporność na wszechobecną krew i odcięte członki. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Bezkompromisowość sadystycznego kosmity, który nie posiada żadnych skrupułów ani hamulców moralnych, podbija serca, a komiks czyta się z największą przyjemnością.

Czytaj dalej...

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...