Wiedźmin: Córka płomienia

3 minuty czytania

córka płomienia,komiks,wiedźmin

Oto właśnie zadebiutował czwarty już tom komiksowych przygód Geralta z Rivii ze stajni wydawnictwa Dark Horse, którego dystrybucją w Polsce zajął się Egmont. Za "Córką Płomienia" stoi tym razem zupełnie nowy duet – scenariusz stworzyła Aleksandra Motyka, zaś wyobrażenia przemieniła w rysunki Marianna Strychowska. Jak im się to udało?

Forma wydania nie gra szczególnej roli w odbiorze dzieła, choć jest miłym smaczkiem. Nie odstaje ona od poprzednich tomów; twarda oprawa, dobra jakość papieru, ale niestety znowu brak jakichkolwiek szkiców i grafik koncepcyjnych jako dodatku na końcu. W sumie tego typu bonusy pojawiły się jedynie w "Domu ze szkła" i "Dzieciach lisicy", więc wygląda na to, że wydawca pragnie z nich zrezygnować. Objętościowo "Córka płomienia" odbiega od pozostałych tomów (również od pozbawionej na końcu dodatków "Klątwy Kruków"), ale jest za to zauważalnie tańsza. Okładka pełni rolę tylko estetyczną, nie niosąc żadnego metaforycznego ujęcia opowiedzianej historii. Przedstawia ona jedną z końcowych scen, nie jest jednak "spoilerem".

Recenzję komiksu powinniśmy rozpocząć od fabuły, jednak od razu rzuca się w oczy, że nowy duet twórców przygotował coś, co przypomina ciąg następujących po sobie wydarzeń, prowadząc czytelnika od punktu A do punktu Z. Geralt, na skutek kolejnego wygłupu swojego przyjaciela (już dobrze wiemy którego – jasne, że Jaskier), ponownie pakuje się w kłopoty. Chociaż, po prawdzie, w zasadzie sam ściągnął je na siebie. Pamiętacie tę historię z księciem-ropuchą w kanałach pod Novigradem? Okazuje się, że Ofirczycy są pamiętliwi. Choć minął już rok od tamtych wydarzeń, wciąż pragną głowy Geralta. A jakby tego było mało, tak się składa, że za sprawą jurnego barda, Geralt wylądował w pałacu ofirskiego króla. Z pomocą Jaskra, wiedźmin wybrnął z kryzysowej sytuacji, jednak nie ma nic za darmo. Biały Wilk dostaje zadanie zgładzenia Geralta z Rivii, tym samym trafiając w sam środek pałacowych intryg, w których główną rolę gra królewska czarodziejka (jakżeby inaczej?) oraz królewskie nałożnice (w komiksie nazywane "podręcznymi").

W tej historii dzieje się dużo. Rzekłbym, że nawet za dużo. Są intrygi, pojedynki, potwory i karczemne burdy. Brakuje mi czegoś na kształt zwolnienia akcji. Fabuła została poprowadzona linearnie, od A do Z, jednak bez żadnych wątków pobocznych. Wszystko, co się dzieje, jest bezpośrednio związane z wątkiem głównym opowieści. Bohaterowie nie zostali wykoślawieni, jednak także nie oddano ich w sposób wzbudzający szczególne emocje. Najlepiej chyba przedstawiono Jaskra; bard względem oryginału jest oddany wzorowo – wierny przyjaciel Geralta, a jednocześnie przyczyna jego wielu kłopotów i prawdziwe utrapienie dnia codziennego. Wiedźmin tymczasem, niestety, nie posiada w ogóle charakteru. Niczym maszyna, wykonuje kolejne zadania, lecz nie wykazuje większych emocji ani nie ma głębszych przemyśleń, tak typowych dla Białego Wilka z książek czy gier. Inne, znane z dotychczasowych przygód białowłosego, postacie (poza "gościnnym występem" Yennefer), nie pojawiają się wcale, ustępując miejsca nowicjuszom o skomplikowanych imionach i zupełnie szablonowych zachowaniach.

córka płomienia,komiks,wiedźmin

Ofir przybył do nas w "Sercach z kamienia", tymczasem w "Córce płomienia" my przybywamy do Ofiru. Jak ukazano to królestwo? Prawda jest taka, że autorki wybrały mocno zachowawczy wariant. Architektura tego państwa nawiązuje do arabskiej, tak więc tutejszych mieszkańców można w sumie porównać do Arabów, o czym mowa była w "Sercach z kamienia". Jakkolwiek istnienie Ofiru zostało zasygnalizowane jeszcze w cyklu książek, Sapkowski niewiele zdradził czytelnikom na jego temat. Wiadomo jedynie, że państwo to leży daleko za wodami oraz że żyją tam konie w czarno-białe paski. Miejsce wydarzeń w komiksie zostało zawężone w zasadzie do pałacu królewskiego. Autorka scenariusza nie rozwinęła kwestii kultury, zwyczajów czy też religii Ofirczyków. Z tej historii wynika w tej kwestii zasadniczo tyle, że władca ma władzę absolutną i cieszy się poważaniem, zaś za wszelkie rozrywki odpowiada wyselekcjonowany harem.

Trudniej z kolei ocenić warstwę rysunkową "Córki płomienia". Myślę, że "ładnie i estetycznie" jest dobrym pojęciem. Nie mamy tutaj żadnych niekonwencjonalnych przedstawień z niecodzienną fizjonomią postaci, groteskowym ukazywaniem scen czy podobnych eksperymentów artystycznych. Jest to raczej próba naturalnego przedstawienia świata, wliczając w to nieznane wcześniej obszary, co pozwala nieco popuścić wodze fantazji. Dobre wykonanie twarzy, z czym część rysowników wciąż miewa duże problemy. Paleta barw, którymi wypełniono szkice, została odpowiednio stonowana. Wjazd Geralta do Novigradu powinien być, według mnie, lekko jaśniejszy, ale to raczej luźna sugestia niż stwierdzenie, że coś jest źle wykonane. Pewien kadr mnie wyjątkowo urzekł. Chodzi o jedną z końcowych scen, gdy dwie postacie w pewnych specyficznych okolicznościach patrzą na siebie. Dobrze została w tym miejscu przedstawiona mimika twarzy bohaterek sceny, która wyraża więcej, niż jakiekolwiek słowa.

Komiks w ostatecznym rozrachunku nie porywa, lecz nie żenuje. Po roku oczekiwania, liczyłem na coś więcej, choć mogło być gorzej. Taka warsztatowa robota, "not great, not terrible". Daję całkiem mocną "siódemkę" i mam nadzieję, że seria będzie żyła dalej. Za każdym tomem stoi kto inny, więc jeszcze wiele się może wydarzyć.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...