Nienaruszony "Star Wars: Knights of the Old Republic" ze współczesną oprawą graficzną? Sam chętnie rozważyłbym taki zakup.
Nie będę ukrywał, że nie jestem jakimś wybitnym fanem branżowej nekrofilii i nie kręci mnie moda na sprzedawanie zasłużonych klasyków we współczesnej dekoracji. Nie, żebym był jakimś przeciwnikiem przeżywania kultowych przygód, okraszonych o nowoczesne dobrodziejstwa w dziedzinie oprawy wizualnej czy świeże opcje, które potrafią jeszcze mocniej uatrakcyjnić rozgrywkę. Co to, to nie...
Sęk w tym, że zazwyczaj robi się to źle, na kolanie i ciągnie się za tym jedynie chęć bezczelnego zysku, a to tylko prosta droga do totalnej profanacji. Wystarczy popatrzeć na odświeżone wersje "Baldur's Gate" i "Age of Empires II", gdzie nowych opcji jest niewiele, a zamiast poprawienia nielicznych starych błędów, dodają one kolejną garść koszmarnych mankamentów. Poza tym, warto zadać sobie ważne pytanie, czy tego samego nie zdziałałaby paczka darmowych modyfikacji?
Ironią losu jest fakt, że Microsoft, znienawidzony przez lwią część graczy z wielu różnorakich powodów, w których znalazłoby się też kilka zarzutów o nekrofilię oraz profanację, odgrzewa te klasyki naprawdę niezgorzej i chlubnie stoi na szczycie podium, jeżeli chodzi o jakość tej roboty. Doskonałym przykładem jest "Fable Anniversary", który może ideałem nie jest, lecz został całkiem przychylnie przyjęty przez krytyków i społeczność graczy.
Microsoft najwidoczniej zasmakował w odświeżaniu kultowych gier fabularnych, bo po baśniowym projekcie Petera Molyneux, patrzy łapczywie na kolejną perełkę gatunku od dwóch profesorów z BioWare – "Star Wars: Knights of the Old Republic".
Wszystko zaczęło się dość niepozornie. Phil Spencer, vice-prezes Microsoft Game Studios, postanowił podzielić się z fanami listą swoich ulubionych cRPGów – jednym z nich była właśnie kosmiczna gra autorstwa BioWare. Ktoś dociekliwy zdecydował się zadać pytanie, czy jego firma nie pomyślałaby nad odświeżeniem tego klasyka, skoro tytuł tak mocno przypadł mu do gustu.
"Podoba mi się ten pomysł! Nie mam zielonego pojęcia, jak wyglądałaby sprawa z prawami do gry ze względu na konieczność wprowadzenia kilku zmian oraz implementacji. Poddam to jednak pod głosowanie, bo warto to rozważyć."
Zakupilibyście "Knights of the Old Republic" w wersji HD? Czy może lepiej nie tykać tego klasyka?
Źródło: twitter.com
Komentarze
Dla mnie takie polepszanie starych gier, to tani skok na kasę.
Ciekawi mnie też znaczenie sformułowania "znali zawarte w nim rozwiązania i je udoskonalili". Może to tylko ja, ale nie grałem w "KotOR" dla nadzwyczajnej, nowatorskiej mechaniki, innowacyjnego systemu rozwoju postaci czy techniczno-dialogowych smaczków. Atuty tej grą są nimi za sprawą settingu, jego fabularnego rozwinięcia, które pozwoliło z jednej strony zachować nastrój doskonale znanego uniwersum, z drugiej zaś rozbudować go o potężny rozdział zupełnie nowej opowieści. Twórcy późniejszych gier w tym uniwersum przenieśli atuty "KotOR" do kolejnych gier z tego uniwersum oraz rozwinęli je ("KotOR 2", "SW: TOR") oraz wykorzystali w innych światach przedstawianych przez siebie ("ME", "DA:O"). Nie widzę więc tu uzasadnienia dla dewaluacji tej gry w myśl stwierdzenia, że co było tam, było i później.
Dlaczego miałbym tak uważać?Względna wartość starych gier jest dla współczesnego odbiorcy niższa, czyli nastąpiła jej dewaluacja w ramach naturalnego postępu.
Racjonalnym jest, że jeżeli ktoś poprosi mnie o polecenie cRPGów, wskażę na serie Mass Effect i Dragon Age, a nie coś, co było dobre dekadę temu. Wyjątkiem jest Planescape, ponieważ nie kojarzę gry, która by była jego udoskonaloną kontynuacją.
Po drugie - polecając komuś cRPG-a od razu stwierdzę, że temu komuś zależy na dobrej fabule, ciekawych towarzyszach (rzecz jasna, nie każdy cRPG towarzyszy musi mieć, ale oceniam pod kątem "Star Wars: Knights of The Old Republic"), możliwości odgrywania różnych postaci (dobrej i złej) czy właściwych elementów dla tego gatunku jak rozwój bohatera, a pod tymi względami gra jest jak najbardziej godna polecenia. Sam stawiam ją wyżej od "ME" czy "DA" - a te też zresztą swoje wady mają, które czasami bardziej mi napsuły krwi niż przy "Star Wars: Knights of The Old Republic", które są według mnie jednym z najlepszych przedstawicieli gier cRPG.
Co do samego newsa - jestem ciekaw efektów, porządny szlif graficzny z pewnością by się przydał
Cytat
Racjonalnym jest, że jeżeli ktoś poprosi mnie o polecenie cRPGów, wskażę na serie Mass Effect i Dragon Age, a nie coś, co było dobre dekadę temu. Wyjątkiem jest Planescape, ponieważ nie kojarzę gry, która by była jego udoskonaloną kontynuacją.
Bzdura, bzdura totalna. Współczesne tytuły oferują jedynie ułamek złożoności swoich podstarzałych poprzedników, posuwając się jedynie w generowaniu tony efektów cząsteczkowych, albo w cyferkach przy rozdzielczości tekstur. Biorąc przykład z minionego już roku, bardzo ubogiego w RPGi - dwie gry, które miały brylować w kwestii fabuły i nacisku położonego na historię - Shadowrun i Bioshock Infinite do pięt nie urastają grom wydanym kilka-kilkanaście lat temu. Pewnie, DA:O wygląda ładniej, ale nijak się ma do kompleksowej, wielowątkowej fabuły, zaskakującego plot twistu, czy ogólnego bycia sympatycznym tytułem pierwszego Kotora, nie mówiąc już o innych tytułach, które kiedyś pod tym względem oceniano znacznie surowiej - o czym pisałem już zresztą w swojej recenzji najnowszego Bioshocka. Nie mówiąc już o tak prozaicznej sprawie jak nuda, czy poczucie robienia czegoś na siłę, kiedy parłem w Bioshocku Inf przez kolejne sekcje z reutylizowanym bossem, czego przy szturmie na Kuźnię w Kotorze nie czułem - wręcz przeciwnie; chciałem jak najszybciej dostać się do złego bezszczękowca, żeby się odegrać, tak zainwestowany się czułem w całą historię.
Porównanie inne, bo na bezpośredniej linii następujących po sobie tytułów - Daggerfall, mimo porażającej ilości błędów słynie ze swojej kompleksowości i złożoności dostępnego w nim świata. Każda kolejna część, co szczególnie bije w oczy przy niedługo wychodzącym TESO, słynną, wręcz flagową mechanikę Elder Scrollsów uproszcza, prostuje, wywalając z niej coraz to kolejne elementy. Podobnie rzecz się miała z Deus Exami - gdzie skomplikowany system zdobywania nanowszczepów i tona umiejętności JC Dentona jest gorsza, ma mniejszą wartość, niż proste drzewko umiejętności nabijane Praxis Kitami w Human Revolution?
Prawda jest taka, że mechanika w grach jest coraz bardziej uproszczana i głupifikowana (dummed down), żeby trafić do jak największej liczby potencjalnych odbiorców. Dodajmy do tego to cholerne sterowanie pod jak najmniejszą liczbą klawiszy (pochodna portowania gier z konsolowych padów), wielki, nieporęczny dla posiadających myszkę i klawiaturę interfejs i inne designerskie zabiegi, które są niestety bardzo złym standardem przy tworzeniu gier (vide system checkpointów zamiast systemu quicksave'ów, poziomy jako tunel, odzyskiwanie życia po skryciu się za osłoną) i otrzymujemy naprawdę głębokie westchnienie za starymi, dobrymi grami, gdzie lochy były labiryntem, umiejętności łamigłówką, a takie rzeczy jak zadania poboczne i trochę grindu były wymagane, żeby posunąć się dalej w fabule.
Cytat
Coś takiego można zauważyć w Mass Effect i Mass Effect 2. W pierwszym jako tako mieliśmy możliwość wydawania pkt umiejętności w szerszym wachlarzu, a w kolejnych częściach maksujemy wszystko po kolei.
Ven, literówki!
Ojojojo, byłem po robocie i po kilku browcach więc whatever gramar nazi
Chętnie bym zagrał ale wydaje mi się że panowie tego nie zrobią i to czysto pr-owska zagrywka. Za wiele zachodu jak na reedycje.
"kompleksowej, wielowątkowej fabuły, zaskakującego plot twistu, czy ogólnego bycia sympatycznym tytułem pierwszego Kotora"
Przygody i postacie mają trochę ciekawych motywów. Na tym poziomie nie odstają wyraźnie od nowych gier. Gorzej z ich prezentacją. Dialogi są gorzej napisane i mniej liczne.
Odgrywając w KotORze masz zwykle opcje na jasna i ciemną stronę mocy. To pozwala przejść dwa razy grę z nieco innym przebiegiem, ale de facto w obu przypadkach nie masz wyboru – jest oczywiste, co masz kliknąć. W przypadku Dragon Age wymyśliłem, że będę odgrywał postać raczej dobrą, ale przede wszystkim krasnoludzkiego szlachcica. I mogę powiedzieć, że praktycznie zawsze miałem pasujący dialog (w obie gry grałem po angielsku). Zagrałem elfem, sentymentalnym złodziejaszkiem – ponownie. Wybory nie sprowadzają się do podziału dobry/zły.
Nie wiem, czemu fabułę KotORa nazywasz wielowątkową w opozycji do DA:O.
I na koniec podkreślę, że nie twierdzę, że KotOR jest niegrywalny, lecz że nie jest to dziś gra pierwszego wyboru, niezależnie od swojej grafiki.
@Hassan'
Jak byłem młody, to ludzie byli dobrzy, a niebo bardziej niebieskie.
Poziom złożoności mechaniki Dragon Age dla człowieka jest wyższy, ponieważ nie jest ona przeznaczona do gry bez użycia komputera. Jeśli chodzi o możliwości rozwoju, w KotORze znajdujesz moce za mocne, odrzucasz za słabe i jest. W DA możesz faktycznie wybierać. Jeśli zaś mowa o taktyce, w KotoRze słabszych wrogów się siekło stałą kombinacją ciągle tych samych mocy, zaś silniejszych zabijało uciekając, lecząc się i stosując moce dystansowe. Wybitnie interesujące. Rzeczywista taktyka jest w Dragon Age, gdzie przy okazji nie musisz tysiąc razy klikać tego samego, mogąc ustawić postaciom określone taktyki. Swoją drogą w DA nie trzeba też marnować czasu po każdej walce na powolne leczenie, czy regenerację mocy.
@Redhorn Steelaxe
Mechanika to SW d20.
Każdą grę można sprowadzić do zabawy we własne odgrywanie i realizowanie siebie w świecie pełnym możliwości, każdą grę można sprowadzić też do bezmyślnego powtarzania tego samego, działającego przez większość czasu schematu - zresztą na kanwie dowolności oparte jest przecież EVE Online, gdzie możesz być kim chcesz. Ale gry, w które gra się samemu, szczególnie w tym tutaj, uczonym towarzystwie, są dla nas atrakcyjne głównie, gdy oferują nam ciekawą historię, w którą poczujemy się zainwestowani i która wciągnie nas jak dobra książka. Mało jest wśród gier Zajdli pokroju P:T, mało jest pereł pokroju Baldurs Gate, ale proszę Cię - zestawiając Kotora i jego fabułę z DA:O i jego fabułą, Kotor wygrywa za każdym razem.
W ostatecznym rozrachunku to jak porównywanie Pamięci Absolutnej (z Arnoldem) do Dredda (z Sylwestrem). Jeden lubi oba, drugi lubi tylko jeden, trzeci nie lubi żadnego. O gustach się nie dyskutuje. Ale czy można powiedzieć, że poza wizualiami te filmy się zdewaluowały? Że lepsza od nich jest Pamięć Absolutna (z Farellem) albo Dredd (z Urbanem)? Moim zdaniem nie można - na obu bawię się tak samo dobrze, jak bawiłem się te 10 lat temu.
1. Jest różnica między grą, która ma walkę stanowiącą taktyczne wyzwanie za pierwszym przejściem, a grą, w której walka nigdy go nie stanowi.
2. Przez praktycznie całą grę, na maksymalnym poziomie trudności i bez modów ułatwiających grę np. poprzez dodanie przegiętych przedmiotów?
"zestawiając Kotora i jego fabułę z DA:O i jego fabułą"
Uważam, że w warstwie fabularnej KotOR wypada gorzej. To moja opinia.
I żeby nie rzucać słów na wiatr:
/masa spoilerów/
Prolog: wjazd na chatę (Ostagar / Statek kosmiczny)
Główna oś fabularna: 4 instancje, 4 stronnictwa (w DA:O krąg, orzamar, dalijczycy, redcliff, w KOTOR planety. Zbieranie armii, zbieranie stronników. Ten sam schemat)
Zwrot akcji: Dot Ravena w KOTOR, dotyczący kierunku marszu plagi w DA:O.
Epilog: Dobry bądź zły.
BioWare od lat ma jeden schemat w grach. Mass Effect pamiętacie? Wjazd na chate (takolonia ludzka), 4 planety, zwroty akcji tam gdzie jednego z ekipy nam zabijało, koniec dobry albo zły. ME 2 to samo, ME3 to samo.
Dodaj komentarz