Komputerowe gry fabularne nastawione na akcje nigdy nie rozpieszczały nas obfitością w kwestii dialogowej. Konwersacje w tego typu produkcjach są zazwyczaj wypełniaczem pomiędzy likwidowaniem kolejnych tabunów przeciwników a obiciem pyska krnąbrnemu antagoniście. Często smakowitym i intrygującym, to trzeba zaznaczyć, lecz nie sycącym.
Nie można się temu dziwić – takie tytuły mają trzymać w ciągłym napięciu i zmusić nas, abyśmy siedzieli na krawędzi obrotowego krzesełka do końca przygody. Skoro czytelnictwo społeczeństwa spada w zastraszającym tempie, a codzienny „wyścig szczurów” sprawia, że jest ono coraz mnie cierpliwie, to taki stan rzeczy musi odbijać się na ilości linii dialogowych w grach. Bezpieczniej jest postawić na multum efekciarskich sekwencji filmowych niż na ambitną wymianę zdań przekazującą masę uczuć i mądrości. Niestety, ale w dzisiejszych czasach inteligentne i filozoficzne rozmowy znane z „Planescape: Torment” są reliktem przeszłości, który zostałby uznany za wadę. Smutne, lecz prawdziwe.
Jak zapowiedziało 38 Studios, „Kingdoms of Amalur: Reckoning” będzie pod tym względem chlubnym wyjątkiem i nie zamierza być za pan brat z popularną tendencją kastrowania tekstu. Pomimo dość zręcznościowego systemu walki, twórcy obiecywali, że nie zamierzają potraktować po macoszemu elementów kojarzących się z klasycznymi cRPG i nie machną ręką na kwestię fabularną. Dopiero 10 lutego przekonamy się, ile prawdy zawierają te słowa, lecz już dziś jeden fakt, którym postanowił podzielić się wielki R.A. Salvatore na zakończonych targach New York Comic Con, jest prawdziwym miodem dla serca i umysłu. Intryga w debiutanckiej produkcji 38 Studios została oparta na 46 tys. linii dialogowych. Dodajmy do tego, że nasz bohater jest niemy, a wyjdzie nam zawrotny wynik, który musi budzić respekt (w celach porównawczych zapraszam pod ten adres).
„Kingdoms of Amalur: Reckoning” po prostu nie może się nie udać – praktycznie nad każdą informacją powiązaną z tym tytułem mogę jedynie rozpływać się w zachwytach. Moja grzeszna dusza malkontenta przeżywa katusze, lecz jest to niezwykle przyjemne cierpienie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nadchodzi hit, który może zniszczyć konkurencje w 2012 roku – czego chłopcom z 38 Studios gorąco życzę.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz