Do interesującego i budzącego kontrowersje wśród zainteresowanych fantastyką i jego fandomem zdarzenia doszło w związku z organizacją wirtualnego konwentu Konline. Zaproszenia dla Andrzeja Pilipiuka i Andrzeja Ziemiańskiego, autorów, których postaci nikomu w polskim kręgu fantastyki przybliżać nie trzeba, zostały cofnięte. Dlaczego?
W enigmatycznym wpisie, niewskazującym konkretnie na osoby i ich przewiny, organizujące event stowarzyszenie Avangarda poinformowało, że zaproszone osoby nie spełniały oczekiwanych standardów. W oświadczeniu czytamy:
Konsekwencją wprowadzenia standardów społeczności jest to, że nie powinniśmy – nie chcemy – zapraszać jako gości osób, które publicznie zachowują się w sposób z tymi standardami sprzeczny. Mówiąc wprost: nie chcemy mieć gości, którzy szykanują inne grupy społeczne. Wartością nadrzędną jest dla nas bezpieczeństwo naszych uczestników. Bezpieczeństwo to także wolność od ciągłego trzymania gardy, wolność od trzymania się na baczności."
Andrzej Pilipiuk na swojej stronie wyraził odmienne przekonanie w tej sprawie. Zdecydowanie odrzucił zarzuty o szykanowanie innych grup społecznych. Wskazał również na tradycje konwentów, które miały dotąd działać ponad podziałami politycznymi czy religijnymi gości. W zakończeniu stwierdził:
Dziś „nowoczesność” załomotała w nasze drzwi podkutymi buciorami. To od naszej reakcji zależy czy to co się stało pozostanie jedynie haniebnym incydentem, wstydliwym wspomnieniem, wybrykiem garstki nieodpowiedzialnych ludzi nie rozumiejących etosu naszego ruchu, czy też podobne zachowania staną się w nadchodzących latach zmorą naszej codzienności."
Sprawa ma wyraźnie szersze tło. Prawicowe poglądy Andrzeja Pilipiuka są powszechnie znane. Co jednak z Andrzejem Ziemiańskim? Latem 2020 roku grupa pisarzy – wśród których był Andrzej Pilipiuk, lecz nie było tam Andrzeja Ziemiańskiego – podpisała się pod listem otwartym w obronie Jacka Komudy, którego opowiadanie opublikowane w owym czasie na łamach "Nowej Fantastyki" wywołało niemałe kontrowersje. W sprawę zaangażowała się Katarzyna Babis, autorka komiksów i youtuberka, która utworzyła serię podcastów pt. "Dziady polskiej fantastyki". Chociaż Andrzej Ziemiański nie był powiązany z tamtymi kontrowersjami, za pewne wątki z "Achai" doczekał się poświęconego swojej osobie odcinka. O ironio, był pierwszym jej bohaterem. Seria podcastów Babis odbiła się szerokim echem w polskim fandomie. Można domniemywać, że mogło mieć to związek z tym faktem.
W kontekście tych wydarzeń nie sposób odnieść się również do szerszego tła polityczno-społecznego, gdzie z jednej strony w debacie publicznej występuje postulat inkluzywności wobec mniejszości, a z drugiej oskarżenia o irracjonalną cenzurę. Interesujące omówienie zagadnienia ukazało się w ostatnich dniach na łamach Kultury Liberalnej, gdzie z różnych perspektyw do tej kwestii odnieśli się Wojciech Engelking ("Woke, czyli liberalna reformacja") i dr hab. Michał Bilewicz ("Żeby być terfem trzeba nie mieć za grosz empatii").
Komentarze
Jeszcze a propos pani youtuberki; po jakie licho bierze się za czytanie książek, których nie lubi? Uczepiła się pani youtuberka czynności sikania z uporem godnym lepszej sprawy. Aż przypomniał mi się Forrest Gump i jego słynne "Chce mi się siku!" :-)
Szkoda, że Katarzynie Babis kiedyś nie przeszkadzało i nie mówiła głośno o tym, co jej przeszkadza w konwentach, a teraz, gdy dane poglądy są nośne i na topie, nagle ogromnie ją wszystko gryzie i wszędzie widzi ucisk. Jej filmiki to droga na skróty i wycinanie rzeczy z kontekstu, a dawanie znaku równości poglądów oraz działań fikcyjnych bohaterów literackich do poglądów ich autorów jest jakimś gargantuicznym błędem. Bawi mnie to tym bardziej, gdy w 2014 roku tego typu postać (jej autorstwa) określała jako kobietę idealną:
Z tego co pamiętam, nawet wtedy mnie raziło szczucie tutaj cycem.
Żeby nie było - opowiadanie Komudy było mega infantylne, żałosne i wręcz cringowe - ale właśnie od tego jest sztuka, aby ją oceniać (a nawet wyśmiewać) a nie cenzurować. Pilipiuk ultra-miły gość zawsze, kulturalny i otwarty do ludzi - za każdym razem jak go spotkałem na konwencie lub w pociągu - a jego poglądy to jego prywatna sprawa i nic mi do tego. A "Achaję" poleciła mi do przeczytania dobra koleżanka, chyba też nie widziała w tej książce niczego złego, bo nie ma skłonności do autodestrukcji.
Przede wszystkim dla mnie ten facet jest WIELKI. To człowiek zupełnie innego formatu niż np. Sapkowski. Pan Andrzej udziela się społecznie, (jego fundacja działa obecnie na granicy), buduje muzeum, wydaje publikacje o swoim miasteczku. Czy ktokolwiek z fandomu poza nim robi coś podobnego?
I jeszcze jedno - pan Pilipiuk miał odznaczenia państwowe od Federacji Rosyjskiej. Gdy wybuchła obecna wojna na znak protestu odesłał je do ambasady. Słyszeliście by Janda, Stuhr czy Olbrychski oddali swoje?
Dodaj komentarz