Immersja

3 minuty czytania

immersja

Miło jest od czasu do czasu trafić na książkę napisaną tak plastycznie, że ma się wrażenie, jakby naprawdę było się w centrum wydarzeń. Albo bardzo mocno wczuć się w grę, uwierzyć, że ten wirtualny świat jest prawdziwy, a my jesteśmy jego częścią. Zanurzyć się. Technologia virtual reality już istnieje i jest ciągle dopracowywana, ale wciąż daleko jej doskonałości. Jak to może wyglądać w przyszłości – o stworzenie takiej wizji pokusił się Erick Pol.

XXIV wiek, Ziemia, świat przyszłości. Niebotycznie wysokie budynki, windy do kosmosu, rzeczywistość, w której rządzi sieć. Ludzkość ciągle jednak dąży do rozwoju. Powstaje MayaVR, supergra, dzięki której możliwe jest przeniesienie się do wykreowanego świata. Obecnie projekt wchodzi w fazę testów. Ben, jeden z pracowników Instytutu Badawczego, ma zostać pierwszą osobą, która będzie sprawdzać możliwości nowej technologii. Podczas gdy jego ciało leży w specjalnej konsoli, umysł jest przekonany, że znajduje się na Krecie, przeszło półtora tysiąca lat p.n.e.

Bardzo szybko okazuje się, że projekt budzi powszechne zainteresowanie i prowadzone w tajemnicy testy przeistaczają się w osobliwe reality show, a zamiast jednego uczestnika, nagle jest ich co najmniej sześcioro. Na dodatek niektórzy za pośrednictwem gry próbują zrealizować swoje niekoniecznie zbożne cele.

Plus dla autora za wykreowanie obu światów. Wizja przyszłości raczej nie szokuje, przypomina tę znaną z filmów czy książek, ale dzięki temu jest dość wiarygodna. Równie udanie – choć nie wiem, na ile zgodnie z prawdą historyczną – opisane zostały realia życia w starożytnym Fajstos. Szczegółowe opisy zabudowań miejskich, sztuki, wierzeń i zwyczajów składają się na barwny obraz kultury tamtego świata. Jak na autora, który – jak wyczytałam w jakimś internetowym wywiadzie – początkowo wcale nie zamierzał pisać książki, a jedynie snuł pewne rozważania historyczne, Erick Pol nie najgorzej radzi sobie z piórem. Co prawda trudno poczuć to samo, co uczestnicy gry, ja przynajmniej nie zanurzyłam się na tyle, by czuć zapachy, smaki czy ból i nie umieć odróżnić opowieści od rzeczywistości, ale jak na mimo wszystko ograniczone możliwości słowa pisanego – jest dobrze.

Zastrzeżenia mam natomiast co do pierwotnych założeń projektu badawczego. Otóż system miał być początkowo wykorzystany do prowadzenia badań archeologicznych. Po wprowadzeniu tysięcy czy milionów danych, jakimi dysponowano, wygenerowana została iluzja Krety, tak jak prawdopodobnie wyglądała ona te kilka tysięcy lat wstecz. Badacz, przenosząc się tam, miał stać się obserwatorem wydarzeń, które zdaniem systemu mogły mieć miejsce. Rzecz w tym, że ów obserwator miał możliwość wpływu na rozwój sytuacji, w którymś momencie jest nawet mowa o efekcie motyla. A to stawia pod znakiem zapytania wartość naukową przynajmniej części z dokonanych w ten sposób odkryć. Pojawienie się kolejnych graczy jeszcze bardziej komplikuje sytuację, i choć rozumiem, co chciał osiągnąć autor, to uważam, że całość byłaby wiarygodniejsza, gdyby prowadzono kilka osobnych rozgrywek.

immersja

Jak można dowiedzieć się z opisu na okładce, fabuła powieści komplikuje się, gdy do gry wchodzą dodatkowe osoby, zakładałam więc, że właśnie na tym wątku skupi się akcja. Może pojawią się jakieś tarcia między uczestnikami, może ktoś utknie po drugiej stronie, ktoś nie poradzi sobie psychicznie. A może ktoś umrze? Pewne problemy rzeczywiście się pojawiają, ale ważniejszą rolę zaczynają grać dopiero pod koniec książki. W moim odczuciu znacznie bardziej wyeksponowany został wątek katastrofy naturalnej w Fajstos. Nie powiem, bardzo ciekawy, ale cały czas czekałam na to, o czym w blurbie na okładce wspomina Marcin Mortka – wizje tego, co może się stać, gdy ludzkość zachłyśnie się nowoczesnymi technologiami. Moim zdaniem jak na razie trudno o takich niepokojących wizjach mówić, do tej pory dostaliśmy co najwyżej ich zarys.

A to prowadzi do mojego ostatniego zarzutu, który nazywa się "koniec części pierwszej". Na okładce wersji recenzenckiej nie ma informacji, że jest to początek cyklu i bardzo długo sądziłam, że mam przed sobą zamkniętą historię. Lubię cykle, serio. Ale lubię też wiedzieć, że z takowym mam do czynienia. Poza tym mam wrażenie, że w przypadku debiutantów porywanie się na kilka tomów jest dość ryzykowne. Skąd pewność, że bez znanego i uznanego nazwiska sprzedaż okaże się na tyle satysfakcjonująca, że wydawca zdecyduje się opublikować kolejne części? Poza tym czasem mniej znaczy więcej. Co prawda "Immersja" nie jest tak niemiłosiernie przeciągnięta jak inna, znacznie słabsza niedawna premiera – "Zanim zawieje wiatr" – ale sądzę, że jest to historia, którą dałoby się zgrabnie zmieścić w jednym, może nieco dłuższym tomie. A tymczasem mają być trzy. Obyśmy się doczekali.

Choć opis wydawcy może być nieco mylący, przez co oczekiwania czytelnika niekoniecznie zostaną spełnione w stu procentach, "Immersja" to w zasadzie całkiem strawny debiut. Plus za barwne opisy, w szczególności miasta Fajstos, minus za nie do końca przemyślane kwestie związane z zasadami gry i niesatysfakcjonującą liczbę intryg. Wolałabym, żeby całość zamknęła się w jednym tomie, ale mimo to chętnie sięgnę po kolejne.

Dziękujemy wydawnictwu Grupa Wydawnicza Foksal za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...