W sumie nie trzeba dużo, aby złapać mnie w pułapkę. Wystarczy, że jako przynętę ktoś podłoży książkę z wątkami mitologicznymi i już przepadłem – przecież wiadomo, że każdy poleci na starych bogów. “Ilion” Dana Simmonsa właśnie takie wątki zawiera, więc bez namysłu się za niego zabrałem. Wiele dobrego słyszałem już o autorze, dlatego stawiałem poprzeczkę bardzo wysoko – na szczęście się nie zawiodłem.
Fabuła zawiera trzy wątki. Wojna Trojańska toczy się ponownie, jednak tym razem na terraformowanym Marsie, a konkretnie u podnóży wulkanu Olympus Mons. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się od nowa, a nad ich poprawnością czuwa Thomas Hockenberry. Wskrzeszony przez bogów do wykonania zadania, szybko zostaje wplątany w polityczne zagrywki istot nadprzyrodzonych. Jednak odważnie ujmuje ster i usiłuje wpłynąć na bieg wydarzeń. Dalej można śledzić wydarzenia na Ziemi, gdzie zostaje tylko garstka “dawnych ludzi”. Cały swój czas poświęcają na przyjęcia, przemieszczając się przy użyciu stacji faksujących. Ostatni z wątków opisuje częściowo organiczne roboty, wyruszające z księżyców Jowisza na Marsa w celu zbadania dużej aktywności kwantowej.
Wedle mojej wiedzy, adaptacja pewnych znanych schematów i przerobienie ich tak, aby czytelnik kompletnie nie spodziewał się zakończenia, ba, końca rozdziału, leży w naturze Simmonsa. Tak samo stało się i w recenzowanej pozycji, jednak z początku czytanie szło mi bardzo opornie. Będąc uczciwym, podejrzewam, że każdy znajdzie się w tej samej sytuacji. Zanim akcja nabierze odpowiedniego tempa i zdołamy się zorientować w świecie przedstawionym, może minąć chwila. Jednak jestem zadowolony, że nie odłożyłem książki i kontynuowałem lekturę. Zdecydowanie warto było się przemęczyć przez mniej atrakcyjną część, aby móc należycie zapoznać się z tym, co dzieje się potem.
Autor posługuje się mnogością odwołań do literackich tekstów kultury. Oczywiście, jak sam tytuł wskazuje, pierwszym z nich jest “Iliada” Homera. Pisarz przedstawia te, znane jeszcze ze szkoły podstawowej, wydarzenia w krytycznym świetle, wnika w psychikę bohaterów i analizuje ich zachowania. W konsekwencji stwarza coś nowego z – wydawałoby się – używanego wielokrotnie rupiecia. Jednak to nie jedyne odniesienia. Morawce (czyli roboty z misji na Marsa) bardzo chętnie analizują takich twórców jak Szekspir czy Proust. Humor w lekturze bawi niesamowicie, bazując w głównej mierze na erudycji czytelnika, jak i na odpowiednim łączeniu faktów. Często do wybuchów śmiechu prowadzą właśnie lekkie nawiązania do wielkich pisarzy wymienionych wyżej.
Niestety, wszystko ma złe strony, przed czym nawet "Ilion" nie zdołał się uchować. Mianowicie bohaterowie powieści są dość sztampowi. Właściwie… nie wykazują cech ludzkich! Nie są przekonujący, wręcz przeciwnie, zostali zbudowani dość nieporadnie jak na autora tak wielkiego kalibru, jakim jest Simmons. Postacie nie przemawiają do czytelnika, nie zapadają w pamięć. Naprawdę trudno jest mi zrozumieć, jak twórca mógł popełnić tak dobrą powieść z tak kiepskimi charakterami.
Na koniec warto jeszcze dodać, że całości dopełniają rysunki i ilustracje autorstwa Ireneusza Koniora, znakomicie wpasowujące się w futurystyczny klimat powieści i dodatkowo rozbudzające wyobraźnię. “Ilion” to jedna z najlepszych książek, jakie zdarzyło mi się przeczytać – złożona, misterna, oryginalna. Jest doskonałym przykładem, że fantastyka i science-fiction są pełnoprawnymi gatunkami literatury, często nawet bardziej wymagającymi od innych. Mimo niedociągnięć, polecam ją każdemu czytelnikowi spragnionemu dobrej lektury, niekoniecznie tylko tej fantastycznej.
Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz