Przeglądając sklepowe półki, znajdujemy czasem tytuły, które zaznaczają swoją obecność tak mocno, że trudno jest przejść obok nich obojętnie. Nie zawsze są to znane publikacje, nie muszą też być dobre, ale łączy je jedno – ogromna praca wykonana przez wydawcę, aby zwrócić uwagę właśnie na nie. Zdarza się, że pod efektownym opakowaniem kryje się książka co najwyżej przeciętna. Na szczęście takim "wypadkiem" nie jest "Hyperion", autorstwa Dana Simmonsa, nagrodzona zarówno Hugo, jak i Locusem.
Wydanie już na pierwszy rzut oka zachęca do kupna. Gruba, ponad 600-stronicowa książka, wyraźnie odróżnia się od pozostałych pozycji. Twarda okładka tomu obłożona jest imitacją skóry z efektownym srebrnym ornamentem, jednak to papierowa obwoluta przykuwa uwagę. Spogląda na nas z niej cieniste, człekokształtne monstrum, rzucające siedem ludzkich cieni – potwór, które okaże się później Chyżwarem. Każdy kolejny rozdział wita nas charakterystyczną grafiką, narysowaną w tym samym stylu. Utrzymana w brązach kolorystyka wydania doskonale pasuje do klimatu zawartości. Niestety, należy wspomnieć, że tom został nieco „nadmuchany”. Niewielka ilość tekstu na stronie może ułatwiać nieco odbiór dzieła, ale ciągłe przewracanie kartek oraz spora waga tomiszcza mogą irytować. Dzieje się tak dzięki sporej czcionce, dużym odstępom między liniami i ogromniastym marginesom, na tyle obszernym, że gdyby kogoś naszła wena, mógłby na nich zmieścić tomik poezji. Do zakupu zniechęca też wysoka cena książki, tym bardziej, że nie ma wydania tańszego, w miękkiej okładce.
"Hyperion" wprowadza nas w historię siedmiu Pielgrzymów, podróżujących do tajemniczego miejsca na dalekiej planecie, na peryferiach Hegemonii – imperium zjednoczonych planet. Zaściankowa, bo nie włączona w Sieć transmiterów materii, oddalona od reszty cywilizacji kilkumiesięczną podróżą i wieloletnim długiem czasowym względem zegara pokładowego planeta, odsłania przed nimi swoją mroczną tajemnicę. Sekretem tym jest owiany legendą Chyżwar, nieznana istota, której kształtu, pochodzenia i celu można się jedynie domyślać. Mit mówi, że owo monstrum, Pan Bólu, jak określają go wyznawcy czczącej go religii, wysłucha prośby jednego z Pielgrzymów, pozostałych zaś zabije w okrutny sposób. Tym niemniej, Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan, Detektyw i Konsul idą mu na spotkanie, a każde z nich uważa, że jego cel wart jest ryzyka. Jednocześnie, wszyscy zdają sobie sprawę, że całkiem niedługo zagładzie może ulec ludzkość, jaką znają...
W takie właśnie realia wrzuca nas Simmons. Chylić czoła trzeba autorowi przedstawiającemu czytelnikowi spójny, niesamowicie skomplikowany świat, który nie dość, że od pierwszej do ostatniej strony wydaje się prawdopodobny, to jeszcze nie zalewa nadmiarem złożoności. Książka składa się z głównego wątku, mówiącego o podróży bohaterów, oraz opowieści Pielgrzymów. Różnią się one stylem, sposobem narracji, tłem i klimatem, a każde z nich odsłania inną dziedzinę życia w Hegemonii. Jednak to wszystko jest tylko fasadą, ponieważ autor umieszcza w gwiezdnej rzeczywistości problemy zawsze aktualne, niebanalne i istotne dla każdego człowieka. Wiara, miłość, rodzicielstwo, sztuka, tradycja – wszystko to znajdziemy w opowieściach. Simmons nie boi się nawet konfrontacji z dylematem Abrahama i czyni to niezwykle zręcznie. Jest to jedna z niewielu książek, które traktują science – fiction jako próbę dyskusji o ludzkich problemach i wartościach w hipotetycznej rzeczywistości. Jest to tym rzadsze, że udane; przemyślenia czy zachowania bohaterów są ludzkie, realne, prawdziwe. Simmons uniknął odczłowieczania swoich postaci, przekształcania ich w karykaturalne ewolucje człowieka przyszłości. "Hyperion" uświadamia czytelnikowi, jak w niewielkim stopniu gatunek ludzki i jego dylematy zmieniły się przez ostatnie tysiąclecia i jak niewiele zmieni się przez przyszłe.
Oczywiście, niektóre z opowieści są lepsze, inne gorsze. Choć historia Kapłana jest napisana po mistrzowsku i mogłaby sama tworzyć osobną książkę, Poeta nudził niektórymi swoimi niekończącymi się wywodami. Świetna jest miłosno – wojenna przeszłość Żołnierza i sentymentalna Konsula, a opowieść detektywa przyniosła mi na myśl klimaty noir i Philipa Marlowe'a. Nawet tytuł tego fragmentu nawiązuje do powieści Chandlera „Długie pożegnanie”. Taki układ "Hyperiona" pozwala czytelnikowi poznawać świat Hegemonii bez szkody dla fabuły. W odbiorze jest to nieco podobne do zbioru opowiadań, ale główny wątek Pielgrzymki cały czas przypomina nam, że wszystko ma jakiś cel – i jest to bardzo przyjemne. Cały czas przewijają się odniesienia do romantycznej poezji, szczególnie autorstwa Johna Keatsa i jego niedokończonego poematu o takim samym tytule jak ta książka. Owszem, może to odstraszać, ale tylko w momencie, gdy ktoś jeszcze nie zaczął lektury – nawet największy przeciwnik romantyzmu w sztuce, jak choćby skromny recenzent, nie będzie miał problemu, by śledzić z uwagą i przyjemnością te konteksty.
Podsumowując, książka Dana Simmonsa to perła pomiędzy innymi tytułami. I choć historia Chyżwara mogłaby się kończyć już teraz bez szkody dla fabuły, autor raczy nas jeszcze trzema pozycjami: "Upadkiem Hyperiona", "Endymionem" i "Triumfem Endymiona". Hyperiona czytałem trzykrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego. Z całą pewnością jest to książka niepowtarzalna. Nie jestem do końca przekonany, czy jest to „najsłynniejsza obok Diuny powieść science fiction”, ale gdybym to ja o tym decydował, tak właśnie by było.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz