Hubal

4 minuty czytania

hubal, komuda

Wstyd się przyznać, ale w szkole nigdy nie błyszczałam na lekcjach historii. Nie dlatego, że nie interesował mnie ten przedmiot, ale z powodu buntu, który się we mnie rodził, gdy musiałam zapamiętywać niezliczone daty, nazwiska, miejsca walk. Mnie bardziej ciekawili ludzie, ich losy, charaktery, motywacje, także wytwory ich kultury, obyczaje – w podręcznikach jednak najwięcej miejsca poświęcano suchym faktom. Również nauczyciele, skupieni na realizacji podstawy programowej, nie umieli zaszczepić nam swojej pasji. Dziś wstydzę się swojej ignorancji i dlatego chętnie sięgam po powieści historyczne, mając oczywiście świadomość tego, że rzeczywiste dzieje przeplatają się w nich z tworami wyobraźni autora. W końcu jeśli jakaś książka szczególnie mnie zaintryguje, nic nie stoi na przeszkodzie, by już po lekturze zweryfikować i być może poszerzyć uzyskaną wiedzę. Z takim też podejściem sięgnęłam po "Hubala" – najnowsze dzieło Jacka Komudy.

Wspomniany wyżej tytuł to jednocześnie pseudonim majora Henryka Dobrzańskiego, uczestnika pierwszej i drugiej wojny światowej, niezłomnego dowódcy, ale też znakomitego sportowca, zdobywcy m.in. Pucharu Narodów w hippice. Człowieka legendy, odznaczonego wieloma orderami, upamiętnionego w szeregu książek i dwu filmach. Mimo że cała historia Hubala jest bardzo barwna, Komuda zdecydował się przedstawić zaledwie pół roku – ostatnie pół roku – życia tej niezwykłej postaci. Mało? Wystarczająco dużo, by zapełnić opisami żołnierskiego życia, potyczek, ale też rzadkich chwil beztroski przeszło siedemset stron.

Hubal ukazany przez Komudę jawi się jako mężczyzna nieustraszony, gotów bić się o ojczyznę nawet wtedy, gdy inni stracili już nadzieję. Nie dla niego działanie w konspiracji, on woli śmiać się w twarz niemieckim żołnierzom. To człowiek czynu. Właśnie tak – to człowiek. Ma wiele zalet, ale autor książki nie gloryfikuje go, nie ukazuje jako niedościgniony wzór. Major, stojąc na czele Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, właściwie codziennie zmuszony był do podejmowania trudnych decyzji. Decyzji, dla których czasem, nawet biorąc pod uwagę realia wojny, trudno znaleźć zrozumienie. Momentami miałam wrażenie, że Hubal znacznie surowiej traktował swoich podwładnych, a nawet ludzi, którzy nieśli im pomoc, niż Niemców, z którymi przecież walczył. To jednak nie znaczy, że nie trapiły go wątpliwości. Cierpiał szczególnie na myśl, że okupanci zemszczą się za ich działania na niewinnych ludziach. Autor powieści wspomina także o słabości majora do pięknych kobiet, co doprowadziło nawet do pewnego skandalu. Ile z tego jest prawdą, a co stanowi fikcję literacką? Tego nie wiem, ale doceniam, że pisarz oparł się pokusie opisania Hubala jako bohatera bez skazy.

Skaz – przynajmniej na charakterze – nie ma natomiast druga ważna "postać", koń Bohatyr. Już okoliczności, w jakich Dobrzański wszedł w jego posiadanie, wydają się niezwykłe, a późniejsze wydarzenia sprawiają, że żołnierze zaczynają postrzegać wierzchowca jako zwierzę wręcz magiczne. Mimo panującego w oddziale przekonania, że kule omijają Bohatyra, nikt nie chce go dosiadać, bo zrzuca z siodła wszystkich poza właścicielem. Trudno mi było oprzeć się skojarzeniu z Kasztanką Piłsudskiego, która podobno pozwalała się ujeżdżać tylko marszałkowi. Sądzę, że Komuda chciał, by Bohatyra postrzegano jako symbol – nieustępliwości, wytrwałości, ale przede wszystkim: umiłowania wolności. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ukazał w ten sposób konia – jak sądzę – nieistniejącego (nie znalazłam poza książką żadnych informacji na jego temat) zamiast scharakteryzować tak Demona, który naprawdę należał do Dobrzańskiego, a który również pojawia się w powieści.

hubal

Jak najbardziej prawdziwi są za to członkowie oddziału, tzw. Hubalczycy. W rzeczywistości było ich kilkuset, za sprawą powieści poznajemy bliżej kilkunastu z nich – między innymi "Sokoła", "Furgalskiego", "Klina", "Dubicza", "Lisa" i "Tereskę" – jedyną kobietę w drużynie. Niektórzy ślepo podążają za swoim przywódcą, inni mają chwile zwątpienia i słabości, są też i zdrajcy. Autor niewątpliwie wiele czasu poświęcił, by jak najlepiej poznać te postaci. Wiele wydarzeń przedstawionych w książce rzeczywiście miało miejsce, pozostałym zaś nadano pozory realności.

Skoro już o realiach mowa, muszę przyznać, że Komuda bardzo wiarygodnie ukazał działania partyzantów, szczególne wrażenie zrobiły na mnie opisy walk z Niemcami. Duża w tym zasługa sporej wiedzy, wspartej niewątpliwie długimi przygotowaniami. Autor zgromadził wiele materiałów dotyczących Hubala, jego oddziału i działań, które podejmowali. Zaintrygował mnie zwłaszcza list, który dowódca wysłał do swojej córki. Wydał mi się nieco infantylny, jego treść nie pasowała mi do charakteru Dobrzańskiego. Jakie było moje zdumienie, gdy zdjęcie tego listu – naprawdę napisanego przez majora – znalazłam w Internecie. Podobnie inne przedstawione wydarzenia znajdują potwierdzenie w rozmaitych opracowaniach i relacjach. Co ciekawe, każdy rozdział poprzedzony jest informacją o wydarzeniach w kraju w danym momencie, a podrozdziały zaczynają się od daty i miejsca akcji. Dzięki tym zabiegom czytelnik zna dokładniej tło historyczne, a ponadto może ściśle prześledzić drogę, jaką przebyli Hubalczycy.

Nie bez znaczenia jest też bardzo dobry warsztat pisarski. Podrozdziały są krótkie i nie nużą, pozytywnie wpływa to także na dynamikę opowieści. W chwilach, gdy akcja gwałtownie przyśpiesza, czas przeszły zostaje płynnie zastąpiony teraźniejszym, pojawia się więcej czasowników, a zdania sprawiają wrażenie nieco chaotycznych. Nie brak scen drastycznych, przykrych, ale dla równowagi pojawiają się też lżejsze tematy. Ułan też człowiek i odrobina rozrywki mu się należy, stąd wszystkie wolne chwile spędza na grze w brydża, koniecznie z papierosem w ręku i alkoholem na stole. Raz jest strasznie, raz śmiesznie, ale zawsze ciekawie. Co tu dużo mówić, autor "Hubala" wie, jak sprawić, by czytelnik nie mógł się oderwać od lektury.

Za sprawą książki o majorze Dobrzańskim i jego oddziale po raz kolejny przekonałam się o przewadze powieści historycznych nad podręcznikami. Nie tylko spędziłam kilka wieczorów, obgryzając w emocjach paznokcie, ale też szczerze zainteresowałam się losami Hubalczyków i w rezultacie od dwóch dni przeglądam wszystkie dostępne mi materiały na ten temat. Polecam z czystym sumieniem, szczególnie osobom zainteresowanym tematyką wojenną.

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
8.9 Średnia z 5 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Takie krótkie pytanie, a jak podobała ci się końcówka książki? Chodzi mi o konia i "odsiecz Rosjan".
0
·
Kolejna bardzo dobra powieść Komudy. Trochę to mitologizowanie wątku z koniem może zakłuć, miejscami zwyczajnie odstaje od reszty powieści, ale ostatecznie i tak warto przeczytać.
0
·
Wątek Bohatyra mnie zaskoczył i początkowo wydał mi się trochę niepasujący - pierwsze strony zapowiadały historię mocno opartą na faktach, a tu znienacka wątek z wejściem w posiadanie konia - niemal rodem z fantasy. Jednak w miarę czytania doszłam do wniosku, że Komuda chciał nawiązać do tradycji romantycznej (z okresu powstania listopadowego - ułani pokonujący znacznie liczniejsze siły wroga, walczący do końca, nade wszystko miłujący ojczyznę i wolność), jednocześnie unikając mitologizowania samego Hubala, i stąd ten koń, symbolizujący chyba ducha narodu.
Dlatego, gdy zaczęłam patrzeć na tę powieść z nieco szerszej perspektywy, wręcz spodziewałam się podobnego zakończenia historii.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...