Lubimy powroty do światów, które zdążyły nas zachwycić. Niestety, czasem okazują się one rozczarowaniem – co prawda ponowne odwiedziny w hrabstwie Harrow nie są jakimś szczególnie dużym zawodem, ale drugi tom serii Cullena Bunna i Tylera Crooka bez wątpienia nie dorównuje poprzedniczce.
Tytuł mówi wszystko na temat fabuły. "Siostry" przedstawiają bliźniaczkę głównej bohaterki, która okazuje się mieć najważniejsze znaczenie dla wydarzeń. Chociaż nie brakuje scen z korzystającymi z pomocy Emmy ludźmi oraz zamieszkującymi las istotami, to ich rola jest niewielka. Nie był to jednak dobry pomysł, ponieważ na rozwinięciu pozostałych postaci i otoczenia album tylko by zyskał.
Prostota scenariusza to największa wada drugiej odsłony "Hrabstwa Harrow". Choć po pierwszym tomie raczej powinno się rozkręcić akcję na dobre i zasygnalizować wątki na kontynuację, to autor tych zadań nie zrealizował. Można odnieść wrażenie, jakby chciał już kończyć serię, bo pomimo iż część kwestii nie została zamknięta, to ta kluczowa szybko zostaje wyeksploatowana. To, co pozostało, nie budzi zaintrygowania, w ogóle nie czuć chęci do poznania dalszych losów postaci, gdyż brakuje przekonania, iż znajdziemy w nich coś atrakcyjnego. W "Siostrach" nie wychodzi więc ta sztuka, która udała się w "Niezliczonych duchach" – wybudowania przeświadczenia, że cykl ma jeszcze wiele do zaoferowania. A to dopiero pierwszy problem...
Wątek bliźniaczek, który przecież jest głównym w "Siostrach", niczym nie zaskakuje. Szybkie tempo akcji i płynna narracja nie pozwalają na znudzenie, ale cały rozwój wydarzeń okazuje się boleśnie przewidywalny. Do tego nikogo nie zarysowuje w ciekawy sposób – także same bliźniaczki, których relacje idą w wiadomym kierunku, bez nadania im głębi i w pełni przekonujących motywacji. Wygląda to tak, jakby Cullen Bunn poszedł na łatwiznę, dochodząc do wniosku, że komiks obroni się klimatem i tematyką. Trochę miał rację, bowiem wiejskie otoczenie i zamieszkujące las stworzenia, kolokwialnie ujmę, "robią robotę". Tylko to już zasługa głównie ilustratora.
Akwarelowe barwy znowu wywołują zachwyt. Ten sposób malowania wyróżnia "Hrabstwo Harrow", nadal pozwalając na nazywanie go udaną serią. Najlepiej wypadają duże kadry, zajmujące całą stronę, a nawet dwie. Takie momenty umożliwiają podziwianie pięknego krajobrazu, na który składa się przede wszystkim przyroda. Jednak również postacie fantastyczne, np. harpie, ukazywane są bardzo charakterystycznie i zawsze doskonale komponują się w obraz. Docenić pracę Tylera Crooka można także dzięki jego komentarzom zamieszczonym na końcu komiksu wraz ze szkicami.
Dla ilustracji – polecam. One są malownicze, mroczne i przesiąknięte tajemnicą, której w scenariuszu już próżno szukać. Pierwszy tom "Hrabstwa Harrow" obiecywał więcej, a odsłaniane prawdy wybijały scenariusz ponad przeciętność. Tym razem dostaliśmy prostą, prawie niestraszną i przewidywalną historię, nierozbudowującą bohaterów na tyle, żeby chociaż ci mogli zadziałać na korzyść "Sióstr". Ale nudy tu też nie zaznacie, a w połączeniu z pięknymi rysunkami Tylera Crooka nietrudno całość określić mianem dobrej, podobnie jak sam cykl.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz