Jak doskonale wiemy, CD Projekt RED nie ugiął się pod żądaniami hakerów i zdecydował się w ogóle z nimi nie negocjować, po cichu licząc, że los będzie dla nich łaskawy. Polacy powiedzieli “sprawdzam” – cyberwłamywacze odkryli pierwsze karty. Do sieci trafił kod źródłowy karcianki “Gwint”.
Kod trafił na serwery Mega.NZ, lecz szybko został z nich usunięty. Niestety, pliki krążą wartkim strumieniem po forach grup hakerskich, które mają dopilnować stabilnego rozpowszechniania plików i przesłania ich do wielu miejsc równocześnie, co ma utrudnić ich namierzenie, a w konsekwencji, potencjalne wykasowanie.
Ryzyko wykorzystania przez konkurencje tych plików jest znikome, bo jak twierdzą eksperci stworzenie z takiego kodu “aplikacji-klona” i zarabianie z niej grubej kasiory lub zaszkodzenie producentowi oryginału jeszcze w historii się nie zdarzyły (a wycieki tego typu danych – owszem). Poza tym wskazują na ogromne problemy prawne, które mogłyby doprowadzić do grobu potencjalną firmę, która zdecydowała się “zapuścić żurawia” – oczywiście, gdyby przyłapano ją na gorącym uczynku.
Z drugiej strony hakerzy doskonale wiedzieli gdzie uderzyć. “Gwint” to gra dla wielu graczy, więc i spore pole do popisu zniszczenia delikatnej ekonomii gry za pośrednictwem nielegalnego oprogramowania, kodów czy potencjalnych luk systemu.
Hakerzy stwierdzili, że to nie koniec i jutro w sieci pojawią się kolejne pliki.
Komentarze
Dodaj komentarz