"Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana" to, zgodnie z nazwą, tytuł oparty na rywalizacji z graczami bez użycia miecza. Mówiąc prościej – będziemy grać w gwinta, który jednak różni się dość mocno od tego, co oglądaliśmy w trzecim "Wiedźminie". Trwająca właśnie zamknięta beta to okazja do tego, by przetestować ten tytuł i być może odkryć w sobie żyłkę hazardzisty.
Do zabawy będziemy potrzebować klucza aktywacyjnego, ale po wklepaniu go w odpowiednie okienko i pobraniu danych możemy oglądać całkiem fajne menu. Nie jest to już lista znana z pierwszych wersji gry, lecz raczej coś na wzór układu, który często oglądamy na konsolach. Szkoda tylko, że całkiem ładne grafiki nie są choć w małym stopniu animowane. Trochę "życia" ujrzymy po wybraniu sklepu, ale ceny beczek z kartami są dość wysokie i przez to na potrzeby bety zupełnie nie ma powodu, by wydawać prawdziwe pieniądze. Co ciekawe, nigdzie nie zauważyłem trybu fabularnego. Pozostaje mieć nadzieję, że ta opcja jest przed nami jedynie ukryta.
Dość jednak narzekania, bo lepiej skupić się na tym, co w tego typu grach najważniejsze, czyli na samych potyczkach. Nowicjusze powinni zajrzeć do przygotowanego samouczka, który jednak najlepiej nazwać "oszczędnym". Brakuje w nim wyjaśnienia właściwości kart, dzięki czemu chociażby "Pożoga" nie zniszczy wyłącznie naszych kart. Szkoda jest tym większa, że nie można bazować jedynie na wiedzy z "Dzikiego Gonu", gdyż wiele jednostek zostało mocno przemodelowanych. Pozostaje czytać opisy podczas gry lub przed jej rozpoczęciem, ale krótki czas bety lepiej wykorzystać na rozgrywkę niż lekturę. Dobrze chociaż, że twórcy przygotowali polską wersję, dzięki czemu dla wielu bariera językowa nie będzie problemem.
Budowanie talii to osobna opcja i podstawa przyszłych zwycięstw. Pozyskiwanie nowych figur jest proste przy użyciu gotowych beczek ze sklepu, jednak to dość kosztowna zabawa. Pozostaje rozwiązanie zastosowane w najpopularniejszych tytułach z tego gatunku, czyli wytwarzanie. Zdobywamy surowce, które posłużą nam do budowy danej figury. Wiadomym jest, że lepsze jednostki wymagają większego nakładu surowców, jednak trzeci poziom doświadczenia pozwala niszczyć zbędne jednostki, zyskując w ten sposób cenne surowce.
Od razu zauważamy, że graficy stanęli na wysokości zadania i większość z figur prezentuje się bardzo dobrze. Może nie wszystkie wizerunki przypadły mi do gustu, ale włożono w ten element dużo pracy. Co więcej, część dotąd znanych kart znika, lecz na ich miejsce pojawiają się wielcy nieobecni podczas pościgu za "Dzikim Gonem", co na pewno usatysfakcjonuje wiedźmińskich purystów ścigających wszelkie nieścisłości względem oryginalnej sagi. Skupmy się jednak na samej rozgrywce, bowiem i tym razem naszym celem będzie wygranie dwóch partii. Zwycięzcą jest ten, kto zdobędzie więcej punktów, stąd warto poświęcić kilka słów mechanice. Na początek oczywistość, czyli "Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana" będzie oferować nie tylko tryb fabularny, ale także multiplayer, który ma stanowić o sile tego tytułu. Losowanie przeciwnika nie jest przypadkowe, bowiem gra stara się dobrać oponenta o tym samym lub zbliżonym poziomie postaci. Mamy do wyboru wszystkie talie spotkane w "Dzikim Gonie", jak też dodatkową, która zadebiutowała w dodatku "Krew i wino".
Lifting przeszły dotychczas znane zdolności, dzięki czemu pojawiło się wiele figur dodających punkty innym naszym kartom lub też osłabiających jednostki przeciwnika. Może to doprowadzić do zdjęcia figury ze stołu wtedy, gdy jej wartość spadnie do zera. Ciekawie prezentuje się także opcja klonowania jednostek, dzięki czemu pozornie przegrana batalia może jeszcze okazać się zwycięstwem. Te dodatkowe zdolności posiadają własne animacje i dźwięki, dzięki czemu nic nie umyka naszej uwadze. Cała talia wprowadza też ranking figur, dzieląc je na złote, srebrne i brązowe. Nieco inaczej wyglądają także karty neutralne, wśród których znakomita większość to po prostu zaklęcia wzmacniające nasze i osłabiające wrogie karty.
Ciut inaczej prezentują się karty dowódców. Każda z talii posiada trzy takie jednostki o odmiennych właściwościach. Co ciekawe, niektóre działają pasywnie, a więc nie wymagają dodatkowego "użycia" podczas rozgrywki, dzięki czemu twórcy rozwijają swój koncept zapoczątkowany w drugim dodatku do "Dzikiego Gonu". To wszystko sprawia, że gwint stał się mocno taktyczny. Już nie wystarczy posyłanie w pole brązowych kart, bowiem w ręku pozostaną nam jedynie figury wzmacniające, które bez "mięsa armatniego" nie przyniosą zbyt wielu punktów.
Słów jeszcze kilka o wielkim nieobecnym, czyli trybie fabularnym. Ten znamy przede wszystkim z zapowiedzi twórców, którzy obiecują osobną kampanię dla każdej z talii o długości minimum dziesięciu godzin dla każdej talii. Podobno usłyszmy znane z komputerowej sagi głosy, więc przy polskiej wersji językowej ponownie będzie to Geralt, do jakiego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Gra ma oferować dodatkowe kampanie do wykupienia za jak najbardziej realne pieniądze, ale nie zapominajmy, że tytuł ten trafi do dystrybucji za darmo, więc nikt nie zmusza nas, by płacić za beczki czy tryb fabularny.
Czy warto czekać? Trzeba pamiętać, że ta rozbudowana wersja popularnego gwinta jest grą ważną dla studia nie tylko ze względu na swoją mechanikę, ale z uwagi na dużą konkurencję w tym segmencie. "Gwint" startuje po "Heartstone" i będzie jeszcze zmagać się z "Elder Scrolls: Legends", które dla odmiany oferuje otwartą betę w równie popularnym uniwersum. Mocno przebudowano mechanikę i nie zadbano o solidny samouczek, więc część osób może po prostu szybko się zniechęcić. Mimo to trzymam kciuki za tytuł, który nie próbuje być tylko kolejną kopią hitu Blizzarda.
Komentarze
Dodaj komentarz