Gwiezdne wojny: Część IV – Nowa nadzieja

4 minuty czytania

nowa nadzieja

"Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce..." To zdanie zapoczątkowało szał, jakiego George Lucas z pewnością się nie spodziewał. W czasach gdy na ekrany kin trafi niedługo siódma już część "Gwiezdnych wojen" o podtytule "Przebudzenie Mocy", trudno znaleźć osobę, która nie słyszałaby chociaż o tym uniwersum. Kilka filmów oraz animacji, kilkanaście gier, kilkadziesiąt książek i komiksów, miliony fanów na całym świecie. Ba, w wielu krajach istnieją rzesze zwolenników Kościoła Jedi – czyż to nie mówi samo za siebie? Świat "Gwiezdnych wojen" jest dzisiaj tak rozbudowany, że spokojnie można by go uznać za naszą alternatywną rzeczywistość. A przecież początek wcale nie był taki kolorowy. Przeciętny reżyser postanowił zrealizować prosty pomysł, polegający na walce dobra ze złem w kosmosie. Jak to jest więc możliwe, że spory odsetek spośród czytających tę recenzję widział produkcję więcej niż raz? Skąd fenomen "Nowej nadziei"?

nowa nadzieja

Świat przedstawiony nie jest zbytnio złożony – ot, złe Imperium uciska cały kosmos, próbując zatrzeć wszelkie ślady po dawnej dobrej Republice. Część mieszkańców galaktyki nie zgadza się na taką tyranię i planuje zorganizować rebelię. Jedna z jej przywódców – księżniczka Leia Organa – zostaje ofiarą napadu. Jej statek kosmiczny ulega przechwyceniu przez siły przeciwnika. Przed uwięzieniem udaje jej się jednak wyrwać ze szponów wroga plany Gwiazdy Śmierci, olbrzymiej stacji kosmicznej, zdolnej w mgnieniu oka niszczyć planety. Przypadkiem w ich posiadanie wchodzi zwykły chłopiec z zapadłej osady na pustynnej planecie, Luke Skywalker. Razem z przyjacielem dawno zmarłego ojca, Obi-Wanem Kenobi, wyrusza w pełną niebezpieczeństw wyprawę, której celem ma być dostarczenie schematu rebeliantom.

nowa nadzieja

Jak sami widzicie, fabuła jest pełna banałów i utartych klisz. Ot, zwykły wiejski chłopak wchodzi na ścieżkę "od zera do bohatera" i podejmuje się misji, od której mają zależeć losy całego wszechświata. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy po bestialskim mordzie wujostwa Luke'a, którzy od dziecka się nim zajmowali, Skywalker nie jest wściekły, nie płacze, nie krzyczy – zwyczajnie ze stoickim spokojem mówi Obi-Wanowi – spoko, jedźmy już (co wygląda jeszcze zabawniej, biorąc pod uwagę reakcję Anakina w podobnej sytuacji w młodszej trylogii). Widocznie nie cierpiał farmerstwa (albo wujka Owena) bardziej, niż to pokazał. W drużynie mamy więc dzielnego wojaka, mentora, szemranego zawadiakę o złotym sercu – Hana Solo – oraz damę w opresji.

nowa nadzieja

Schematy biją po oczach, to niezaprzeczalny fakt, jednak "Gwiezdne wojny: Część IV – Nowa nadzieja" posiadają niesamowity klimat, który prosta fabuła wydaje się dopełniać. Nie zapominajmy, że film powstał w 1977 roku – jak na tamte czasy ogrom wszechświata wraz z dokładnością statków kosmicznych i efektami specjalnymi naprawdę robił wrażenie. George Lucas starał się dbać o najdrobniejsze szczegóły – gwiezdne pojazdy nie błyszczą oraz nie rażą nowością – są przyprószone piachem, brudem i rdzą. Sokół Millenium, statek Hana Solo, widział już wiele – czasem obawiamy się, czy nagle się nie rozpadnie. A musimy pamiętać, że większość tego, co widzimy na ekranie, to makiety. Reżyser musiał radzić sobie bez CGI i nie da się ukryć, że zrobił to doskonale. Również dźwięki są zmyślnie zmontowane – odgłosy myśliwców powstały podobno z połączenia ryku słonia oraz pisku opon. Oczywiście należy wspomnieć, że najbardziej sztuczne i obciachowe elementy scenografii oraz charakteryzacji zostały zremasterowane. Wystarczy poszukać w internecie, jak Jabba wyglądał wcześniej, a jak prezentuje się teraz.

nowa nadzieja

Jeżeli chodzi o plejadę postaci i aktorów, nie da się ukryć, że serce widza kradną bohaterowie drugoplanowi. Wystarczy jedna scena duetu droidów – C-3PO oraz R2-D2 – aby pokładać się ze śmiechu. Chemia między nimi jest niesamowita, a wybuchy radości po ich gagach kompletnie niewymuszone. Równie miło ogląda się Chewbaccę, włochatego przedstawiciela rasy Wookie. Jest to najmilszy kudłaty stwór, wyrywający ludziom ręce, jakiego kiedykolwiek widziałem. Dobrze spisują się też antagoniści. Przoduje tu oczywiście najbardziej znana postać uniwersum – Darth Vader. Były rycerz Jedi w czarnym kostiumie z kalkulatorem na klatce piersiowej może nie budzi grozy, jednak emanujące od niego zło sprawia, że nie chcemy, aby jego plany się powiodły. Z drugiej strony jednakże cieszymy się, kiedy widzimy bohatera na ekranie, bo przyjemnie się go ogląda.

Przejdźmy teraz do bohaterów, o których grze aktorskiej możemy powiedzieć nieco więcej. Najjaśniejszą postacią jest oczywiście Han Solo, odgrywany przez Harrisona Forda. Cyniczny przemytnik na przestrzeni lat z pewnością dorobił się niezłego fanklubu, i to nie tylko ze strony żeńskiej części widowni. Rola ta była tak świetna, że stała się trampoliną do sukcesu Harrisona. Niestety mam wrażenie, że tylko on wykazał się pewną dozą wybitności. Carrie Fisher jako księżniczka Leia wygląda zniewalająco, ale gra już tylko dobrze. Natomiast Mark Hamill, wcielający się w Luke'a Skywalkera, wcale mnie nie przekonał do siebie. Han Solo zwyczajnie przykrył pozostałych rewelacyjną grą.

nowa nadzieja

Nie da się ukryć, że "Gwiezdne wojny: Część IV – Nowa nadzieja" to początek niesamowitej przygody we wspaniałym uniwersum. Mnogość ras, jakie pojawiają się w jednej ze scen w karczmie, wyzwala apetyt na ich dogłębne poznanie (szczególnie kosmitów grających na saksofonach!). Już w tej części pojawia się wiele znanych motywów muzycznych, które zna każdy fan "Gwiezdnych wojen". Fabuła jest prosta, brak motywacji dla wielu działań (szczególnie po stronie złej drużyny) kole w oczy, ale wszystko to równoważy genialny wręcz klimat. Prawdopodobnie film ten miał być osobnym bytem, bez żadnych kontynuacji – na szczęście ktoś podjął słuszną decyzję o nie zabijaniu kury znoszącej złote jajka – niech Moc będzie z nim po wsze czasy!

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.93 Średnia z 7 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...