Co by nie pisać, Egmont wstrzelił się z publikacją "Green Class". Codziennie docierają do nas informacje o nowych skutkach rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2, a tymczasem wydawnictwo publikuje komiks o... pandemii.
Grupa nastolatków z Kanady kończy dwutygodniową "Zieloną szkołę". Wraz z nauczycielem opuszczają tereny Luizjany i wracają autokarem na lotnisko. Po drodze zostają zatrzymani przez wojsko i dowiadują się, że podczas ich krótkiego pobytu w miejscu odciętym od świata wybuchła tajemnicza epidemia, stopniowo przekształcająca zarażonych w potężne i agresywne stwory pozbawione człowieczeństwa. Jeden z uczniów przejawia objawy zakażenia wirusem, a na domiar złego strefa z zakażonymi zostaje otoczona ogromnym murem i kordonem wojskowym pilnującym odizolowanych dwadzieścia cztery godziny na dobę – oczywiście z nabitą bronią. Czy grupie uczniów uda się przetrwać i wydostać z kwarantanny?
"Green Class" wpisuje się w gatunek young adult. Odbijają się w nim echa najbardziej znanych książek i filmów tego nurtu z ostatnich lat, jak chociażby "Więźnia labiryntu", "Igrzysk śmierci" oraz serii zapoczątkowanej przez "Niezgodną". Za największą siłę warstwy scenariuszowej uważam wzbogacenie w gruncie rzeczy sztampowej historii postkatastroficznej licznymi wtrętami typowymi dla młodzieżowych utworów. Zaakcentowano zatem rodzące się więzi miłosne i przyjacielskie, wykraczanie poza strefę komfortu czy mierzenie się z odpowiedzialnością za siebie i bliskich. Niestety Jerome Hamon nie ustrzegł się pułapki z tym związanej i jego bohaterowie cechują się przesadną dojrzałością, nazbyt błyskawicznie dostosowują się do sytuacji i wchodzą w nowe role. Ich relacje ewoluują, ale oni sami nieodmiennie zdają się przygotowani do różnorakich wyzwań. Być może to negatywny efekt ograniczonej przestrzeni, gdyż pierwszy tom cyklu liczy 72 strony, jednak niesmak pozostaje.
Po zakończeniu lektury wniosek nasuwa się sam – uwięzienie grupki nastolatków w strefie zarażonych to jedynie wstęp do właściwej fabuły, w której próba opuszczenia terenu otoczonego kordonem wojskowym będzie zaledwie jednym z wątków, a na pierwszy plan wysuną się przyczyny wirusa i losy zarażonych. Fabularnie "Pandemia" nie jest niczym odkrywczym; Hamon kroczy ścieżkami wytartymi przez masę utworów postapo, choć trzeba oddać scenarzyście, że mimo bardzo zdawkowej oryginalności "Green Class" dostarcza solidnej rozrywki.
"Pandemię" zilustrował David Tako, dla którego to pierwszy pełnowymiarowy projekt komiksowy i wyszło mu to bardzo dobrze. Przede wszystkim warto podkreślić charakterystyczną kreskę i konsekwentnie stosowaną intensywną kolorystykę, które świetnie pasują do młodzieżowego charakteru fabuły. Tako nie boi się sięgać po zabiegi rodem z japońskiej sztuki komiksu – łatwo zauważyć, że artysta nadaje dynamikę niektórym kadrom poprzez dodanie kresek schodzących od ścianek obrazku do jego środka czy wydłużenie kończyn postaci smugami w tym samym kolorze. Należy też podkreślić jakość wydania, ponieważ nabywcy otrzymują komiks o wymiarach 216 × 285 mm z niecodzienną fakturą na twardej oprawie, prawdopodobnie nawiązującą do monstrów, w jakie ewoluują zarażeni. Ponadto na końcu albumu zamieszczono jeszcze garść szkiców.
"Pandemia" mnie nie porwała, ale trzeba mieć na uwadze, że to komiks drepczący po utartych schematach postapo i young adult. W konsekwencji wyjadaczy gatunku nie zachwyci, jednak młodsi lub po prostu mniej zaznajomieni z konwencją czytelnicy będą się przy nim dobrze bawić.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz