Nie przepadam za klasykami, gdyż są uważane za niedoścignione wzory, a część z nich wcale taka nie jest. Każda powieść jest na swój sposób odmienna i tylko poniektóre naśladują lub przypominają swoją zawartością inne. Śmiem też twierdzić, że niektóre nowe tytuły są lepsze od starszych pozycji. "Gra o tron" należy do kanonu klasyki i jest uważana za najlepszą książkę fantasy na równi z "Władcą pierścieni". Długo musiałem czekać, aby ją przeczytać, gdyż cieszy się takim uznaniem i popularnością, że gdy zajrzałem do biblioteki, to okazało się, iż była wypożyczona i jeszcze zarezerwowana przez dwie osoby. Wyczekiwałem jej około dwóch – trzech miesięcy. Czy było warto?
"Gra o tron" to pierwsza część sagi "Pieśni lodu i ognia". Rozdziały zostały podzielone na kilku bohaterów, których łączy duży wpływ na rozwój akcji i branie udziału w ważnych dla świata przedstawionego wydarzeniach. Co kilka – kilkanaście stron jest zamiana i dowiadujemy się, co się dzieje z inną postacią. Ten zabieg ma dobre i złe strony. Dobre jest to, że mamy okazję poznać różne osoby, możemy zobaczyć jakieś wydarzenie z innej perspektywy i wiemy wszystko, co wiedzą nasi protagoniści. Gdybyśmy czytali tylko o jednym, to nie wiedzielibyśmy tego, co wie drugi. A złe jest to, że gdy zdarzy się coś ciekawego dotyczącego np. Robba, to kończy się rozdział, a zaczyna o Sansie. I tak w kółko. Mnie to przypomina jazdę samochodem. Jedziemy coraz szybciej i nagle hamujemy, a potem znów od nowa. Najgorsze jest to, że potem nie ciekawią nas już poprzednie wydarzenia, bo zainteresowało nas coś innego, oczywiście zaraz będzie koniec i następny rozdział.
Jak sam tytuł wskazuje, "Gra o tron" to walka o władzę, co oznacza intrygi, zdrady i wojny. Ich złożoność i częste występowanie zawstydzą niejednego pisarza, uważającego się za talent w tworzeniu rozwiniętych wątków oraz umieszczanie w nich bardzo nieoczekiwanych zwrotów akcji. George R. R. Martin jest w tym niewątpliwie mistrzem.
Cała walka o tron rozgrywa się wokół innego niebezpieczeństwa – Innych, którzy są uważani za legendę. Trochę przypominają zombie, ale są szybsi i mocniejsi od tych stworzeń. Spotkamy tu też inne elementy fantastyczne, ale zbyt wielu informacji, traktujących o istnieniu rzeczy nadnaturalnych, autor nie podał. Prawdopodobnie wszystko będzie udowadniane lub zaprzeczane w kolejnych tomach. Jest to zabieg mający zwiększyć liczbę tomów, ale jeśli będą trzymały dobry poziom, to niech pisarz ukrywa sobie pewne wiadomości – i tak czytelnik w którejś części je pozna.
W tej pozycji jest bardzo dużo opisów, którym nie można zarzucić niskiej szczegółowości. Pełno tutaj lordów, herbów, miejsc. Czasem ma się ich dosyć, bo po co komu wiadomość dotycząca imienia i pochodzenia rycerza, który i tak nie pojawi się na kolejnych kartach powieści. Niektórym może się to spodoba, bo dzięki temu cała historia jest bardziej wiarygodna, ale ja do tych osób nie należę. Na szczęście zdarza się, że nazewnictwa skwitowane są jednym rzeczownikiem lub autor podaje ich tylko kilka, a pozostałe określa jako "reszta". Opisy wyglądów i różnych miejsc to całkiem inna sprawa. Dobrze, że wiemy co nieco o historii danego zamku czy lokacji, a co do wyglądu – to podane są takie informacje, dzięki którym niektóre rzeczy można sobie dopowiedzieć samemu. Jednak można przeżyć zdziwienie, gdy zobaczy się dobór aktorów do serialu "Gra o tron". Moje wyobrażenia znacznie odbiegały od tych przedstawionych w ekranizacji.
Niektóre rozwinięcia akcji wydawały mi się zbyt naciągane. Miałem wrażenie, że autor ciut przesadził. Ma on władzę nad całą opowieścią, jednak powinien wykorzystywać ją bardziej rozważnie. Ale to już czepianie się, bo oprócz takich drobnostek, fabule nic nie można zarzucić i z pewnością niejeden czytelnik będzie zachwycał jej wspaniałe wątki i liczne rozwoje akcji, często tragiczne.
Bohaterowie tej powieści są bardzo różnorodni i mają ciekawe życiorysy, jak choćby karzeł Tyrion, którego ojciec traktuje z pewną rezerwą, a z drugiej strony bardzo mu ufa i nie chce, aby przyniósł hańbę rodowi. Sama osobowość Tyriona jest dla mnie zagadką – raz ujmuje się honorem, a raz nie. Trudno też powiedzieć, co uczyniłby w danej sytuacji, co świadczy o jego nieobliczalności. A to tylko jedna z wielu znakomitych postaci.
"Gra o tron" to świetna książka, choć mianem "króla" wśród fantasy bym jej nie określił. Nie żałuję jednak, że ją przeczytałem. Wiele nieoczekiwanych zdarzeń, niecałe 900 stron fascynującej historii, bardzo wiarygodne i nieobliczalne postacie to wszystko, czego trzeba, aby zasłużyła na wysoką notę. Tę pozycję polecam osobom, które lubią dojrzałe i poważne tytuły, w których dużo się dzieje, a wybory dokonywane przez bohaterów nie zawsze kończą się dobrze. Z chęcią sprawdzę "Starcie królów" – drugi tom sagi "Pieśni lodu i ognia". Będzie lepszy czy gorszy od poprzedniego? Ach, tego zapewne dowiecie się w kolejnej recenzji.
Komentarze
Kolejną sprawą jest ten fragment:
Cytat
To co tutaj wspomniałeś jest bardzo powszechnym zabiegiem, mającym wzbudzić zainteresowanie czytającego, nawet jeśli mówisz, że Ci się to nie podoba, to podświadomie jesteś zachęcany do dalszego czytania, to na plus
Jutro jadę odebrać ze sklepu czekający na mnie drugi tom i z przyjemnością zagłębię się dalej w te wydarzenia.
Użytkownik retes dnia czwartek, 13 lutego 2014, 09:03 napisał
Chyba film odbiega od książki.
Dodaj komentarz