Od dawna natykam się na koncepcje istnienia innych światów. Dalekich, lecz w jakiś sposób równoległych do naszego. Jakoś z nim sprzężone, lecz zgoła inne. Światy niebieskie, światy podziemne, lustrzane odbicia… długo można by wymieniać. Co jednak, jeśli istnieje... świat w świecie?
Jaś i Małgosia, Kopciuszek, Czerwony Kapturek – od nich każdy zaczynał, a może raczej powinien zaczynać, swoją przygodę z fabułą. Klasyczne, "cudowne i pożyteczne" baśnie braci Grimm kształtowały umysły i wrażliwość wielu pokoleń. Groza i okrucieństwo były ich nieodzownym, choć nie pierwszoplanowym elementem. Kastrowanie baśni z tej składowej – w imię ochrony niewinnej dziatwy przed brudem tego świata – jest błędem. Świadectwem niezrozumienia roli jaką mogą i powinny pełnić. Ugrzecznione wersje wyrzućcie do kosza.
Ale nie o tym, a właściwie nie całkiem o tym, pisze Noire Panthere w symbolicznej, dwunastej (zainteresowanym służę wykładnią) odsłonie Filozofii Dnia Siódmego. "Grimm – świat żywych baśni i legend" to tekst o filmowej, postmodernistycznej zabawie klasycznymi motywami. Jak najbardziej dla (niekoniecznie całkiem) dorosłych, choć tylko uświadomione odpowiednio wcześnie dziecko poczuje pełnię smaku. Zapraszam.
Komentarze
Choć co ja mówię, jakie sadzanie przed telewizorem... Najlepiej książki wyciągnąć; znacznie większa korzyść.
Dodaj komentarz