Do sięgnięcia po serię "Fear Agent" nakłoniły mnie nazwiska autorów. Rick Remender i Tony Moore, choć wprawdzie notują wahania formy – któż ich nie notuje? – zwykle zapewniają przyzwoity poziom.
Pierwszy tom "Fear Agenta" zupełnie mnie nie porwał i w mojej opinii był jednym z najsłabszych dzieł Remendera. To powód, dlaczego do kontynuacji podszedłem bez większych oczekiwań. Rzecz dzieli się na dwie części. W "Ostatnim pożegnaniu" cofamy się w przeszłość i jesteśmy świadkami inwazji obcych, czyli w gruncie rzeczy poznajemy historię Heatha Hustona, który stał się potem Agentem Strachu. Dowiadujemy się, jak niewielka społeczność ocalałych walczyła z najeźdźcami i próbowała przetrwać w schronie. Z kolei w "Miażdżącej krytyce" wracamy do czasów obecnych, a Heath próbuje znieść widok dawnej żony i jej nowego partnera. Rozterki miłosne to zaledwie początek lawiny problemów, jakie spadną na bohatera.
Huston nieustannie zagląda do butelki, eliminuje kolejnych kosmitów i cudem uchodzi z życiem mimo miażdżącej przewagi przeciwników. Jedno trzeba oddać Remenderowi – główny bohater budzi sympatię; Heath cechuje się mnóstwem ludzkich przywar i los mu nie sprzyja, a o jego grzeszkach nie pozwalają zapomnieć inne postaci. Scenarzysta umieszcza protagonistę w samym sercu pulpowego uniwersum. Remender żongluje znanymi motywami i na przestrzeni 240 stron upchnął mnóstwo pomysłów inspirowanych dorobkiem s-f. Inwazje kosmitów, wojny w kosmosie, anihilacja gatunków, przedłużanie egzystencji w schronie, spotkania z wyższymi istotami, szukanie boga w przestrzeni kosmicznej, walki na arenie... Mógłbym kontynuować wyliczankę, ale i tak pewnie bym coś pominął. Remender nie próżnował. Brzmi dobrze? Problemy zaczynają się, gdy schodzimy do poziomu pojedynczych scen i spójności fabularnej.
Scenarzysta stwierdził niegdyś, że obecnemu s-f brakuje cojones i chciał temu zaradzić poprzez Agentów Strachu. Chociaż jestem pod wrażeniem liczby wykorzystanych motywów, to uważam, że ich realizacja pozostawia wiele do życzenia. Opowieść jest poszatkowana, przeskoki bywają nienaturalne, mielizna fabularna nijak nie usprawiedliwia rozpasanych dialogów, które z rzadka są zabawne, a przeważnie działają usypiająco. Mocno szwankuje logika wydarzeń, brakuje też pełnokrwistych – poza Heathem – bohaterów, którzy mogliby pociągnąć ten wózek. W dodatku Remender wielokrotnie się powtarza i serwuje kolejne dialogi o takim samym przesłaniu, korzysta z podobnych sztuczek narracyjnych i pakuje postacie w bliźniacze sytuacje. Teoretycznie zabawa różnorakimi tropami z bogatego dorobku literatury i kinematografii science fiction w połączeniu z sympatycznym twardzielem rzucającym humorystyczne uwagi zwiastowały tytuł lekki i przyjemnie odmóżdżający, lecz siermiężnie prowadzona narracja zadecydowała, że serię "Fear Agent" mogę polecić tylko zagorzałym miłośnikom kosmicznej pulpy. Sam jednak – mimo że od pulpy nie stronię, a s-f uwielbiam – nie mam zamiaru kontynuować znajomości z Heathem Hustonem.
Graficznie jest przyzwoicie. Co prawda, rzadko dostajemy większe i bardziej urodziwe kadry, ale artyści – Tony Moore, Jerome Opena i Kieron Dwyer – sprostali zwizualizowaniu kosmicznej jazdy bez trzymanki. Ilustratorzy czasem serwują umiejętne zbliżenie, aby uwydatnić powagę sceny, innym razem wykrzywiają twarze postaci w zupełnie kreskowych formach i pozbawiają je tym samym jakiegokolwiek zadęcia. Wielokrotnie rysunki są chaotyczne i ciężkie w odbiorze, lecz cóż, to akurat efekt scenariusza. Na końcu komiksu dostajemy jeszcze galerię okładek zeszytów i jedenaście czarno-białych plansz.
Narracja prowadzona przez Remendera nie udźwignęła popkulturowego miszmaszu, jaki autor pragnął ująć i poniekąd sparodiować w serii o Agentach Strachu. W konsekwencji kolejne sceny rozwałki i rozwlekłe, niewiele zmieniające dialogi nudzą, mimo że akcja pędzi na złamanie karku. "Fear Agent" to dla mnie znakomity przykład przeładowania treścią – pomysły autora nie są w stanie wybrzmieć i komiksu nie ratuje przyjemna retro stylistyka rysunków i żonglerka popularnymi motywami s-f.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz