Oto historia o białowłosym wojowniku korzystającym z magii i wspomaganym przez eliksir, który w swoim świecie jest postrzegany jako odmieniec. Ten jednak nie nadszedł "od północy, od bramy powroźniczej", lecz wyruszył w podróż z Melniboné, gdzie był cesarzem. Bo historia ta jest o Elryku, Elryku z Melniboné.
Ostatnio na rynku wydawniczym mnóstwo powrotów do klasyki. Wznowieni zostali Conan, Kane, czy cykl Fundacja. Swoją cegiełkę właśnie dorzuciło wydawnictwo Zysk i S-Ka, przypominając czytelnikom o Elryku w pierwszym – sądząc po gwiazdce na grzbiecie książki – zbiorczym wydaniu jego przygód. Jest to historia na wpół antybohatera, wędrownego wojownika targanego wątpliwościami i idealistycznymi pragnieniami, dążącego do Ładu, acz związanego z Chaosem. Ponoć nawet jest to mroczne fantasy. Ponadto, parę lat temu miał miejsce pewna internetowa "drama" o podobieństwa z innym wybitnym dziełem. Niemniej, nie wszystko naraz!
Książka została zaopatrzona we wstęp autorstwa Neila Gaimana. Niestety, zamiast klasycznego wprowadzenia, pojawiło się coś w rodzaju opowiadania autobiograficznego, które raczej komplikuje, niż pomaga. Można doszukać się domniemania kwestii autobiograficznych i opowieści o własnej młodzieńczej fascynacji twórczością Moorcocka, ale wszystko to jest jedynie przypuszczeniem. Pojawiają się przy tym wątki o luźnym lub nawet żadnym związku z powieścią. Całość nie jest długa, ledwie kilka stron, lecz pozostawia mnie z pytaniem: dlaczego, po co i... co to w ogóle jest? Poczułem lekkie rozczarowanie, jako że liczyłem na jakieś ciekawe przedstawienie kontekstu i źródeł pewnych pomysłów Moorcocka.
W wydanym przez Zysk i S-Ka zbiorze znajdują się następujące powieści z cyklu:
Elryk z Melniboné
Pierwsza powieść otwierająca cykl rozpoczyna się nieco nudno, bowiem od balu i dworskich przekomarzanek. Jest to jednak ledwie kilka pierwszych stron, dzięki czemu autor zdołał upchnąć wszystkie dramatis personae wraz z ich wzajemnymi zależnościami, przynależnościami i celami. Dalej już opowieść ewoluuje w bardzo klasyczne fantasy z pogranicza Conana i Kane'a, w którym Elryk walczy ze zdrajcą o prawa do tronu i ukochaną. Ceną jego chwilowego zwycięstwa jest zawarcie paktu z demonicznym Ariochem oraz pozyskanie zaklętego (a może raczej: przeklętego?) miecza – Zwiastuna Burz. Konsekwencje tych wydarzeń oraz wynikające z nich decyzje Elryka zaważą na dalszych losach głównego bohatera, a kolejne przygody będą ich logiczną konsekwencją.
Perłowa Forteca
Elryk podejmuje się wyprawy w poszukiwaniu wiedzy, która pomogłaby mu przemienić Melniboné. W ten sposób dociera do ziem toczących niegdyś wojnę z jego przodkami, gdzie podstępnie zostanie zmuszony do udziału w lokalnych intrygach, aby przeżyć i jednocześnie uratować komuś życie. Udając złodzieja, zgadza się wykraść Perłę z Perłowej Fortecy, choć istoty swej misji w rzeczywistości w ogóle nie rozumie. Nie wie nawet, czym jest owa Perła. Jest to dość specyficzne opowiadanie, wchodzimy bowiem w przedziwne światy i obszary poza rzeczywistością. Powieść jest w znaczącej mierze oniryczna, przenosząc bohaterów w świat snu. W tym przypadku omal nie przeniosła również mnie do tej krainy, bowiem te konwencje są dla mnie dość nużące z zasady. Niemniej, patrząc w miarę obiektywnie, całość została dobrze napisane. Co ciekawe, jest to druga część według chronologii wydarzeń w cyklu, lecz oryginalnie została napisana i wydana jako jedna z ostatnich.
Żeglarz na Morzach Przeznaczenia
Trzecia powieść kontynuuje wątek różnych rzeczywistości, czasów i wieloświatów. Przenosimy się między innymi na spotkanie przodkom Elryka... bardzo odległym przodkom, dodajmy. Innym razem, wraz z grupą wojowników, staje do walki przeciwko potężnym magom, jak gdyby naprzeciw lovecraftowskich antagonistów występowała drużyna Conanów. A przy okazji – Moorcock chyba lubi tematy marynistyczne, bo sporo takich wątków było już w pierwszym tomie, teraz zaś wśród mórz – zgodnie z tytułem – rozgrywa się cała powieść.
Klątwa Białego Wilka
Z "Klątwą Białego Wilka" powracamy do wątków z początku tej historii, które osiągają swoje punkty kulminacyjne. Wydarzenia są dramatyczne i przewidywalne jednocześnie, odciskając mocny wpływ na Elryka i jego dalsze losy. W głównym bohaterze z tego tomu widać też pewne przemiany, jest już o wiele dojrzalszą postacią niż na początku swych przygód. Świetny w mojej opinii był rozdział-opowiadanie "Gdy bogowie się śmieją".
Konkludując, mamy do czynienia z klasyką fantasy miecza i magii w bardzo ładnym wydaniu i tłumaczeniu. Nie jest to tekst ambitny, a powiedziałbym, że czasami wręcz pretensjonalny kiedy takim być próbuje. Jak już stwierdziłem, Elryk jest postacią z pogranicza Conana i Kane'a. Chciałby być inny, niż swoi rodacy, skłania się ku Ładowi, choć paktować musi stale z siłami Chaosu. Z reguły owa współpraca, wbrew jego intencjom, skutkuje wzmocnieniem tych drugich. W przeciwieństwie do wspomnianych herosów, Elryk jest słabowity na zdrowiu i niepewny swoich działań, targany wątpliwościami i rozterkami. Stał się wojownikiem będąc typem chwiejnego emocjonalnie intelektualisty. Tym, co pozwala mierzyć mu się z najlepszymi, jest w znacznej mierze wampiryczny miecz, który ilekroć kogoś zabija, to na pewien czas wzmacnia swego posiadacza.
Sugerowany sposób konsumpcji tej lektury jest więc następujący: znaleźć wolny czas, zawinąć się pod kołderkę i wchłaniać w sposób nieograniczony. Powinno wejść lekko i nie sprawić niestrawności, pozostawiając po sobie miły smak i lekki niedosyt opowieści. Myślę, że 8/10 jest adekwatną oceną.
Post Scriptum
Słowem zakończenia, warto wspomnieć o czymś jeszcze. Nawiązanie do "Wiedźmina" we wstępie było celowe i dobrze przemyślane. Sięgając po powieść miałem dodatkowy powód, w postaci chęci weryfikacji pewnych teorii, które pojawiły się w Internecie, jakoby Sapkowski miał dokonać plagiatu twórczości Moorcoka. Z tezą tą stanowczo się nie zgadzam. Współdzielenie z Geraltem białych włosów, przydomku "Białego Wilka" oraz ogólnie biorąc trudny charakter i wspólny im archetyp wiecznego wędrowca-wojownika, to po prostu za mało na takie oskarżenie. Inspiracji można się doszukiwać, choć bezpośrednie wywiedzenie Geralta od Elryka to mocna przesada, lecz plagiat – stanowczo nie. Różnic pomiędzy tymi światami i bohaterami jest tak wiele, że rozwijanie tego wątku w niniejszym tekście jest bezcelowe.
Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz