Dzienny Patrol

3 minuty czytania

"Zabrania się rozpowszechniania niniejszego tekstu jako szkalującego sprawę Światła.

Nocny Patrol

Zabrania się rozpowszechniania niniejszego tekstu jako szkalującego sprawę Ciemności.

Dzienny Patrol"

dzienny patrol

"Dzienny Patrol", autorstwa Siergieja Łukjanienki i Władimira Wasiljewa, stanowi drugą część cyklu pt. "Patrole" i kontynuuje opis wydarzeń, które rozegrały się w otwierającym serię "Nocnym Patrolu". Od razu rzuca się w oczy dodatkowe nazwisko, prawda? Zwykle jest tak, że jeśli w dobre dzieło zaczyna ingerować ktoś nowy, to traci ono na wartości. W obliczu tej tezy muszę zadać pytanie: czy nowo powstałemu duetowi udało się pójść za ciosem i napisać książkę mogącą rywalizować ze swą wyjątkowo dobrze ocenianą poprzedniczką? Mając taką nadzieję, zabrałem się za lekturę.

Tak jak we wcześniejszym tomie spoglądaliśmy na rozgrywające się zdarzenia oczami reprezentującego siły Światła Antona Gorodeckiego, tak w "Dziennym Patrolu" głównie oglądamy je z perspektywy członków broniących spraw Ciemności. Już sam ten fakt uwydatnia kunszt autorów – nic tak dobrze nie zrobi, jak odwrócenie kota ogonem. Pierwsza z trzech części opowiada o przygodach Alicji, kochanki Zawulona, odgrywającej dotąd raczej drugoplanową rolę. Muszę przyznać, że w trakcie czytania odniosłem wrażenie, iż "Patrole" utraciły coś, co z taką łatwością zdobyło mą sympatię. Być może wynika to z nieobecności Antona, z którym zdążyłem się niesamowicie zżyć. Albo to wina faktu, że nie przepadam za opowieściami płynącymi z kobiecych ust i wolę te przedstawiane przez mężczyzn. I proszę się tu niczego nie dopatrywać – te pierwsze kojarzą mi się z innym, pełnym miłości gatunkiem literackim.

Na szczęście druga historia zaczyna się w starym, dobrze znanym, wciągającym i intrygującym stylu. Już na jej początku zdałem sobie sprawę, że być może poprzednia nie ujęła mnie, bo nie rozgrywała się w Moskwie? Od razu poczułem, jak bardzo brakowało mi tych fantastycznych opisów, dzięki którym bez trudu można odnieść wrażenie, że na własne oczy ogląda się te obskurne stacje metra, naklejone na szybach reklamy, noszące ślady nadmiernej aktywności miejskich neandertalczyków, brudne ruchome schody i mijanych ludzi o skwaszonych obliczach. To definitywnie te "Patrole", które pokochałem.

Choć ostatnia partia nie rozgrywa się w Moskwie, to zaczyna się ją z wielką, wygenerowaną wcześniej energią i czytane strony lecą w szalonym tempie. Tym razem Łukjanienko zabiera nas do Pragi, którą miałem przyjemność zwiedzić, z racji czego z wyjątkowo dużą radością śledziłem losy bohaterów. Ponownie zostajemy zasypani stertą tajemniczych kwestii, a przecież nic tak nie zachęca do dalszej lektury, jak nasza niewiedza i chęć poznania prawdy. Jeśli na początku miałem jakieś wątpliwości, jak duet poradzi sobie z utrzymaniem odpowiedniego poziomu, tak w tym momencie zniknęły one bezpowrotnie. Autorzy przez cały czas umiejętnie prowadzą akcję, na którą składają się nie tylko niedawne wydarzenia, ale i te, które poznaliśmy jakiś czas temu i zdążyliśmy uznać za niegodne zapamiętania. Nic bardziej mylnego! W cyklu "Patrole" nic się nie dzieje bez przyczyny i każda, nawet początkowo wydająca się być bez znaczenia scena prędzej czy później odciska wyraźne piętno na historii.

dzienny patrol, okładka

Myślę, że właśnie w tym tkwi całe piękno twórczości Siergieja Łukjanienki, którą można porównać do zbudowanej z niezliczonych elementów układanki. Fabuła składa się z wielu płaszczyzn i jak tylko zdążymy sobie pomyśleć, że właśnie wpadliśmy na odpowiednie rozwiązanie, szybko dostajemy sprowadzającego nas do parteru pstryczka w nos. Co najciekawsze, zdecydowana większość postaci też nie wie, o co tak naprawdę chodzi w tym niekończącym się starciu przywódców obu Patroli. Swoją drogą rzadko kiedy zdarzają się książki opowiadające o tak ludzkich bohaterach. Czy to kwestia faktu, że są tak dokładnie opisani, czy tego, że są totalnie różni, przez co każdy z nas znajdzie najbliższego sobie, obojętnego i tego, którego nie lubi, nie wiem. Ich uczucia, myśli i zachowania pozwalają odnieść wrażenie, że są kalką kogoś, kto naprawdę istnieje. I Jaśni, i Ciemni. Ileż bym dał, by móc się spotkać w Pradze z Antonem i napić pysznego, zimnego piwa, tego nie wie ani Światło, ani Ciemność. Tak jak czułem niedosyt czytając pierwszą opowieść, tak z czasem zobaczyłem, ile wniosła do całości i jak ważnym fundamentem kolejnych wydarzeń się stała. To niesamowite, że nawet ja potrafię przyznać się, że nie zauważyłem skrytego potencjału, który w odpowiednim momencie został wydobyty i wyraźnie przedstawiony.

"Dzienny Patrol" to 419 stron opowieści z dużym potencjałem. Jeśli "Nocny Patrol" podzielił wszystko na Jasne i Ciemne, tak druga część cyklu zmodyfikuje ten stan wnoszoną Szarością. Czyżby odpowiadał za nią drugi autor? Jakby nie było, panowie stanęli na wysokości zadania i napisali udaną kontynuację. Akcja pędzi, emocji nie brakuje i przez cały czas przed naszym nosem wisi marchewka symbolizująca niejasne wątki powodujące, że z uporem maniaka przewracamy kolejne strony i brniemy dalej. Właśnie, co dalej?

Zabrania się rozpowszechniania niniejszego tekstu jako szkalującego sprawę Game Exe.

Tamc.

Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8.5
Ocena użytkowników
8.75 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...