Sarah J. Maas to autorka docenianego i poczytnego cyklu "Szklany tron", który... zupełnie ominął moje ręce, stąd też grzechem byłoby przegapić "Dwór cierni i róż", czyli początek kolejnego tasiemca o miłości w fantastycznym świecie. Autorka postanowiła zebrać wszystkie najlepsze i najpopularniejsze sposoby romansowania obecne w książkach dla nastolatków, dzięki czemu nawet ja skusiłem się na pierwszy tom. Mój kardiolog może spać spokojnie, bo "Dwór cierni i róż" to powieść, która szybsze bicie serca wywoła tylko w dość wąskim gronie odbiorców.
Niby nie zaczyna się jakoś tajemniczo, bowiem główną bohaterką, a zarazem także narratorką, jest niejaka Feyra (nie mylić z Freyą), która ma dziewiętnaście lat, lecz życiowa sytuacja zmusiła ją do walki o przetrwanie w niekorzystnych warunkach. Jej przygnębiająca wioska leży na wąskim pasku lądu, który oddziela ludzi od magicznych fae. Jednak to nie przybysze z obcej krainy są tutaj najgroźniejsi, lecz głód, zimno, bieda oraz liczna, jakoś niechętna do pracy rodzina. Polowanie w lesie to dla Feyry codzienność, ale pewnego dnia zabija wilka, który chyba nie do końca był zwykłym zwierzęciem. Wkrótce na progu rodzinnej chaty dziewczyny zjawia się jeden z fae, żądając zadośćuczynienia za śmierć przyjaciela. Feyra może spróbować walki i zginąć lub udać się na północne ziemie, by tam przeżyć resztę swoich dni z dala od najbliższych.