Gdzieś daleko, hen na południu Polski (gdzie ludzie nie mówią, a godają) leży Ruda Śląska. Miasto jak miasto, ma swoje uroki i inne mniej lub bardziej przystępne dzielnice, jednak nie o tym będzie ta relacja…
Nasza trójka (Anaka, Aga i Piastun) udała się pod ziemię, w miejsce skąd wydobywany jest mithril, czyli do Miejskiego Centrum Kultury im. Henryka Bisty w Rudzie Śląskiej. Pojechaliśmy tam, żeby uczestniczyć w drugiej edycji Rudy Mithrilu. Nie był to duży konwent, co nie oznacza, że nie miał wiele do zaoferowania. Sytuacja przedstawiała się wręcz przeciwnie, ale zacznijmy od początku…
Miejsce akcji
Jak już wspomniałam, konwent odbywał się w MCK w Rudzie Śląskiej (z dworca w Katowicach jakieś 30 minut jazdy autobusem). Dla takiego, zdezorientowanego w kierunkach geograficznych i ogólnie wszelkiego rodzaju mapach, podróżnika, jakim jestem ja, trasa okazała się dość prosta, ale to mogło również wynikać z faktu podążania za przewodnikiem wycieczki. Tak czy inaczej, na konwent trafiliśmy bez większych problemów.
Dobór wielkości sal dla poszczególnych prelekcji był przemyślany, co pozwoliło na uniknięcie wielkich tłumów na ciekawszych punktach programu. Na początku trochę kłopotu sprawiło nam odnalezienie sali fantastycznej i tej skupiającej się na LARP/RPG, ale podejrzewam, że nie byliśmy jedynymi błądzącymi, bo w krótkim czasie pojawiły się kartki wskazujące kierunek do tych pomieszczeń. Wygodna również była szatnia, gdzie można było zostawić swoje kurtki/płaszcze/kożuchy, a na następny dzień również plecaki (tutaj chylę czoła w stronę organizatorów). W sąsiedztwie znajdował się również pub, o wdzięcznej nazwie „Druid”, w którym zbierali się ludzie chcący pogadać, przy jednoczesnym spożywaniu trunków.
O tym, co na konwencie dla mnie (prawie) najważniejsze, czyli program...
Tutaj jestem naprawdę mile zaskoczona. Nie tylko dlatego, że prelekcje były ciekawe, bo były, ale również dlatego, że tematyka nawiązywała do kultury Śląska i ogólnej konwencji całej imprezy. Pojawiły się takie punkty programu jak demonologia górnicza czy prelekcja dotycząca legend regionu. Oczywiście nie zabrakło gier bez prądu, paneli dla fanów mangi i anime, a także tych najmłodszych. Natomiast oficjalną część imprezy poprzedził piątkowy koncert zespołu Percival Schuttenbach. To jednak jeszcze nie koniec atrakcji. Na konwencie pojawili się autorzy (Robert M. Wegner, Andrzej Pilipiuk, Marcin Przybyłek, Michał Cholewa, Jakub Ćwiek) oraz Grupa Filmowa Darwin.
Ponadto, rzesze ludzi przybyło obejrzeć konkurs cosplay. Nie dziwi mnie to, ponieważ uczestnicy i ich stroje prezentowali wysoki poziom. Cały konkurs podzielony był na dwie kategorie: Pierwszą stanowił cosplay konkretnej postaci, a drugą tak zwany projekt własny. W każdej z tych kategorii przyznawane były dwie nagrody: za strój i za występ. Oprócz tego na koniec konkursu jury przyznało nagrody indywidualne, według własnych upodobań. Mnie osobiście ujął cosplay dziewczynki ciszy z Bioshock Infinity (projekt własny), „lodowa pani” – również projekt własny, i Czerwony Kapturek, która dała czas fotografom na robienie zdjęć (a to również się liczy, prezentując się na scenie).
Ogólne wrażenia
Te dwa dni spędzone w Rudzie Śląskiej z pewnością nie były czasem zmarnowanym. Dużo atrakcji, interesujące panele, mili i chętnie pomagający organizatorzy oraz ciepła atmosfera (a mróz był ostry, trzeba przyznać) – wszystko to sprawiło, że konwent jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że właśnie dzięki mniejszej liczbie uczestników atmosfera była tak dobra. Nie było przytłaczającego tłumu i do każdej sali można było zajrzeć, nie przeszkadzając prowadzącym oraz uczestnikom. Osobiście preferuję takie konwenty, dlatego mogę śmiało powiedzieć, powtarzając za Ślązakami, że druga edycja Rudy Mithrilu była gryfna. A jakie są Twoje wrażenia, drogi czytelniku?
Komentarze
Dodaj komentarz