Dom Kości

3 minuty czytania

dom kości, okładka

Od dłuższego czasu przymierzałem się, aby przeczytać którąś z licznych pozycji Grahama Mastertona. Ba, byłem już o krok od „Tengu”, ale względy ode mnie niezależne sprawiły, że musiałem obejść się smakiem. Dlatego też wieść o nowym wydaniu „Domu Kości”, wzbogaconym o trzy dodatkowe opowiadania, bardzo mnie ucieszyła. Nie ociągając się, zasiadłem do lektury.

John, młody, niezbyt dojrzały chłopak, rozpoczyna pracę w branży nieruchomości. Zmusza go do tego trudna sytuacja rodzinna – poważnie chora matka właściwie nie jest zdolna do samodzielnej egzystencji, natomiast ojciec nie zarabia na tyle, aby zapewnić im godziwe życie. Problemy domowe szybko schodzą na dalszy plan – bowiem pracodawca Johna, pan Vane, okazuje się nader zagadkowym osobnikiem. Dysponuje specjalną, specyficzną listą domów, których sprzedażą zajmuje się osobiście. Tymczasem w jednym z nich, przeznaczonym do rozbiórki, ekipa robotników odkrywa istną armię szkieletów, znajdujących się za ścianą… Jakie tajemnice kryją w sobie owe budynki?

Od samego początku rzuca się w oczy brak jakichkolwiek wątków pobocznych. Historia skupia się właściwie tylko na sekretach pana Vane’a i perturbacjach z nimi związanych. Nawet wątek, który w moim mniemaniu ma w sobie spory potencjał – czyli choroba matki i jej konsekwencja dla całej rodziny, w szczególności dla głównego bohatera – jest wspomniany ledwie kilkukrotnie i praktycznie bez żadnego związku z wiodącymi wydarzeniami. Z jednej strony, można potraktować to jako zaletę, ponieważ książkę czyta się błyskawicznie; osobiście zajęło mi to około dwóch dni. Z drugiej jednakże, pozycja pozbawiona jest rozmachu, wielowątkowości i niejednoznaczności, cechujących powieści bardzo dobre i wybitne.

Sam pomysł przedstawia się raczej średnio. Starożytni, potężni druidzi rzadko odnajdują się w realiach współczesnych i tak jest także w tym przypadku. To często spotykany błąd autora (niekoniecznie akurat Mastertona, chodzi mi o ogół pisarzy) – albo pakowanie swoich postaci w sytuacje bez wyjścia i wyciąganie ich w kompletnie nierealistyczny sposób, albo stawianie przed nimi wyzwań, którym nie są w stanie sprostać. Potężny czarodziej w postaci posągu, żywiący się ludzkimi duszami, staje do walki z handlarzami nieruchomości… To nie mogło skończyć się dobrze.

Postacie zostały nakreślone po łebkach – przypominają raczej szkice, niźli pełnoprawne charaktery. Główny bohater nie jest wyjątkiem – całe jego życie kręci się dookoła pana Vane`a i odkrywania jego ciemnych sprawek. W przypadku wielu aspektów wciąż i wciąż można stawiać te same zarzuty – powierzchowność, brak szczegółów, brak głębi.

Jak się ma najważniejszy element horroru – czyli wzbudzanie strachu u czytelników? Nie latają tutaj żadne flaki, nie ma hektolitrów krwi, rozprutych ciał i tym podobnych, powszechnych zabiegów. To niezaprzeczalnie plus. Jednakże brakuje także subtelniejszych odmian przerażania, atmosfery tajemniczości, mrocznych zagadek… „Dom Kości” ma straszyć chyba tylko osobą autora (bo sławny), dziwacznym, nieco nietrafionym pomysłem na fabułę (bo są szkielety, to przecież horror ma być) i starożytnym druidem (bo potężny i zły), ścigającym głównego bohatera i spółkę. Argumenty raczej kiepskie i nieprzekonywujące.

dom kości

Ze średniości i przeciętności wyrywają „Dom Kości” trzy opowiadania, z którymi możemy zapoznać się po zakończeniu powieści. Nie spodziewajmy się bynajmniej światowego poziomu, aczkolwiek prezentują się one co najmniej dobrze. Udało się zaciekawić odbiorcę, sprawić, że nie będzie tylko mechanicznie przerzucał kartek, ale być może zaangażuje się w czytanie. Koncept na każde z nich jest bardzo oryginalny, a zakończenia nie dają jednoznacznej odpowiedzi na wszystkie pytania.

Wydawca, twierdząc, że książka wraz z opowiadaniami doprowadzi nas na skraj wytrzymałości psychicznej, mocno przesadził. Powiem bez ogródek; jestem rozczarowany pierwszym zetknięciem się z prozą Mastertona. Nie jest to jakiś niesamowity gniot; po prostu spodziewałem się czegoś więcej od tak renomowanego, wielokroć zachwalanego autora. Może następnym razem?

Dziękujemy wydawnictwu Replika za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
7 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...