Dungeons & Dragons: Daggerdale

„Dungeons & Dragons: Daggerdale” to taka typowa gra, która ani grzeje, ani ziębi. Tytuł, jakich wiele, nie wyróżniający się praktycznie niczym i powstający chyba tylko po to, aby wycisnąć kasę z wyposzczonych pasjonatów lochów i smoków, bo ile można grać w „Baldur’s Gate” czy „Neverwinter Nights”? Pozostaje jedynie zacisnąć zęby i modlić się po cichu, że Atari w końcu zacznie wykorzystywać swoją dojną krowę do ambitniejszych oraz wznioślejszych celów. Może jakaś mała współpraca z Obsidianem? Wyszłoby to wszystkim na zdrowie, a panowie z Kalifornii wyrażali już zainteresowanie.

Wracając jednak do tego nieszczęsnego dzieła Bedlamu, bo generalnie o nim jest ta informacja. Pojawił się najnowszy zwiastun przybliżający pokrótce intrygę, na której opiera się ich nowe dziecko, ale w sumie niezbyt jest o czym pisać. Niby są jakieś krasnoludzkie kopalnie, mroczne wieże i majaczące w tle zuchwałe zło, lecz to czysty standard dla tego typu gier. Do wyrzynania tałatajstwa taka historyjka w zupełności wystarcza, jednakowoż wątpliwe, aby ktokolwiek później wspominał Rezlusa i jego ambitne plany. Trochę to smutne, nie sądzicie?

Premiera już tej wiosny.

Dungeons & Dragons: Daggerdale

Szczerze pisząc, nie za bardzo rozumiem obecną politykę Atari, związaną z zarządzaniem prawami do uniwersum „Dungeons & Dragons”. Zamiast postawić na jakiegoś pełnokrwistego cRPG porywającego masy i przywracającego ten specyficzny klimat z dawnych lat, to firma wydaje pieniądze na jakieś dziwne produkcje, których finalna jakość może być mocno dyskusyjna.

Co z takimi markami jak „Neverwinter Nights” czy „Icewind Dale”? Nie uwierzę, że to już zamknięte rozdziały, do których nie można dołożyć kolejnych frapujących wersów. Tyle jest miejsc, których jeszcze nie odwiedziliśmy, tak mnóstwo przygód, jakie można byłoby opowiedzieć przy kufelku smakowitego ale. Dlaczego ta firma nie wykorzystuje obecnego deficytu na hardcorowe gry fabularne, który mógłby jej przynieść niemałą kasę, a płynie razem z tym dziwny prądem oferującym krew i lejące członki, zamiast znakomitej intrygi oraz ciekawej mechaniki?

Konkludując, co z Tobą jest nie tak, Atari?!

Sami widzicie, że zwiastun nie jest specjalnie porywający. Jeżeli nadal Wam mało to w rozszerzeniu znajdziecie kilkuminutowy gameplay z „Dungeons & Dragons: Daggerdale”, zdradzający fundamenty rozgrywki i prawa nią rządzące.

Dungeons & Dragons: Daggerdale
dungeons

Rąbanek w 2011 roku ci u nas dostatek, ale i tą przyjmuje jako wróżbę dobrych czasów dla tego gatunku, którą mi sam Bóg przez ręce Atari zsyła. Tym bardziej, że umiejscowiona będzie ona w Zapomnianych Krainach, a gracze ostatnio nie są rozpieszczani grami z tego świata.

„Dungeons & Dragons: Daggerdale” będzie hack'n'slashem opartym na systemie kooperacji dla maksymalnie czterech osób (choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby grać w pojedynkę).

Historia skupi się na skopaniu tyłka przebrzydłemu Rezlusowi i dorżnięcie jego watahy zwanej Zhentarimami. Facet chce przejąć kontrolę nad bogobojną krainą Dalelands i oczywiście tylko drużyna śmiałków, prowadzonych przez dumnych graczy, jest zdolna powstrzymać tę masakrę. Uroczo. Przygoda powiedzie dziarskich bohaterów poprzez krainę Nentir Vale, mroczne kopalnie Tethyamaru i okrytą złą sławą Wieżę Pustki.

  • 1 strona
Wczytywanie...