Pierwsze wrażenia

4 minuty czytania

"Dishonored" to gra, którą wielu określa jako potencjalnego kandydata do gry roku; zwycięzca największej ilości nagród na targach E3, najciekawsza gra Gamescomu, tytuł ze wszech miar obiecujący i tajemniczy. Kiedy wreszcie udało mi się go uruchomić, moim oczom ukazało się dość ładne, estetycznie zrobione menu, akompaniowane wcale niezłą muzyką. Ustawienia pozostawiły mi jednak wiele do życzenia i w porównaniu do "Borderlandsów 2" prezentują się niezwykle ubogo (mimo że obie gry są robione na tym samym silniku). Nie zwlekałem jednak długo i szybciutko rozpocząłem grę. Oto moje spostrzeżenia cztery godziny później:

DishonoredDishonoredDishonored

W pogoni za "Oblivionem"

Przy grze palce maczała Bethesda, nie mogło więc zabraknąć sztandarowego dla jej gier elementu – zbierania z półek wszystkiego, co się napatoczy, w tym monet po jednej naraz. To charakterystyczny element dla "Fallouta 3", "New Vegas", "Obliviona" czy "Skyrima" – dla mnie nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie; kiedy zobaczyłem stosik monet leżący na stole, zacieszyłem.

Pamiętaj, cholero, nie klikaj prawym

Mechanika obsługi rzeczy znajdujących się w dłoniach prowadzonego przez nas bohatera jest co najmniej dziwna, żeby nie użyć innych, bardziej pejoratywnych słów. To, co mamy w prawej dłoni, kontrolujemy prawym przyciskiem myszy, a to, co mamy w lewej, kontrolujemy lewym – a ja mam zły zwyczaj dowolnego wciskania prawego przycisku ot tak, po prostu. Tutaj po takim przypadkowym kliknięciu wypaliłem z pistoletu, psując sobie idealnie przekradnięty poziom. Nie byłem szczęśliwy.

DishonoredDishonoredDishonored

"Half-Life 2" pośród pary

Jeśli miałbym przyrównywać do czegoś wygląd gry, to właśnie do legendarnej gry Valve’a – kroczące roboty, strażnicy w maskach, pola elektryczne tarasujące przejścia i wszystko w surowych, odartych z ciepła barwach, pośród miasta rządzonego twardą ręką. Kojarzy się i przypomina – czemu trudno się dziwić.

Face/Off

Jedyne, co mierzi mnie w całej grafice "Dishonored", to wygląd twarzy i głów – nie do końca wiem, co projektowali designerzy, co chcieli osiągnąć. Głowy są trochę karykaturalne, ale nie do końca – w rezultacie wyglądają dość paskudnie i trudno się przyzwyczaić do takiego, a nie innego wyglądu postaci.

Prawie jak "Baldur's Gate"

Mamy do wyboru opcje w dialogach!

No i można jeszcze wykupywać usprawnienia. Element RPGowy w "Dishonored" jest właśnie tym – elementem.

DishonoredDishonoredDishonored

Kliknij, aby wygrać

Może to rezultat tego, że gram za krótko, ale po wykryciu, kiedy przystępujemy do walki, jest ona bardzo schematyczna. AI jest niezłe, przeciwnicy blokują, odpychają i zachodzą z flanki, ale wszystko, czego potrzeba do zwycięstwa, to naparzanie lewym przyciskiem myszki w odpowiedniej chwili. Zwycięstwo gwarantowane.

Wiktoriańskie melodie

Muzyka w "Dishonored" wpada w ucho – jest klimatyczna, dynamiczna kiedy trzeba i odpowiednio mocno nastrojowa. Przesłuchanie ścieżki dźwiękowej po jej wydaniu będzie jedną z pewniejszych rzeczy na mojej liście todo.

DishonoredDishonoredDishonored

Plama na honorze, tudzież dyshonor

Trudno mówić o fabule nie znając jej całej, ale gra zapowiada się ciekawie – jest morderstwo, jest intryga, jest grupa rebeliantów i jest starszy pan pływający łódką. Nie wiem też, czy twórcy nie puścili kilku oczek fanom literatury Pratchetta – Admirał Havelock, Pratchett Warehouses – do tego świat jest odpowiednio okraszony wątkami pobocznymi, małymi, urozmaicającymi dialogami czy książkami i notatkami, które podobnie jak w grach spod sztandaru The Elder Scrolls wzbogacają świat i czynią go bardziej żywym. Póki co znalazłem w tym wszystkim jedną łyżkę dziegciu…

Łyżka dziegciu

Cała ta magia. Niepotrzebne to zupełnie i dla mnie cały ten świat mógłby się bez tego obyć i byłby znacznie zdrowszy. Nie pasuje mi to zupełnie – wolałbym, gdyby te supermoce były realizowane za pomocą jakichś ciekawych, steampunkowych gadżetów (niewidzialność za pomocą wiktoriańskich, załamujących światło luster na parę, tak!), niż jako magiczna zdolność wymagająca many. No, ale nic, jest to jest.

DishonoredDishonoredDishonored

I jeszcze na koniec

Brak checkpointów! Autosave przy ważnych miejscach to dla mnie podstawa – tu jest tylko przy początku misji i dla mnie, kiedy wciągnę się w grę tak, że zwyczajnie zapomnę o zapisaniu, ktoś mnie ubije, a ja na ów początek się cofnę, brak autozapisu jest elementem przekreślającym całą zabawę. Z tego też powodu musiałem grę przerwać, bo zwyczajnie zdenerwowałem się, gdy okazało się, że mam godzinę grania w plecy. Zgodzicie się ze mną, że nie jest to zbyt fajne, ale hej – dzięki temu wiecie, co czuję.

"Dishonored" ma potencjał, lecz żeby wiedzieć, czy jest on zmarnowany, czy wykorzystany, muszę pograć więcej. Teraz, kończąc ten tekst, prowadzę swoją korporację ku zwycięstwu w "EVE Online", ale moje myśli krążą wokół mrocznego Dunwall i jego pełnych szczurów kanałów. A ja już jestem pewien, że wieczorem do nich wrócę.

Komentarze

0
·
Niestety, twórcy nie uniknęli przerażającego mnie modelu postaci - ogromne ręce i nierealne ciała. Ale wciąż jestem pozytywnie do tego nastawiony.
0
·
Nawiasem mówiąc, przeszedłem już grę. Evolve mówi, że grałem 12h, odejmijmy 3 stracone przez brak autosaveów. 9h to kpina, patrząc na długość innych gier tego typu. DX: HR był dłuższy, AC2 było dłuższe... Czułem się jakbym grał w dodatek.

Jeśli miałbym recenzować i oceniać Dishonored wystawiłbym jej coś w okolicach szóstki. Estetyka świata okej, ale ani fabuła nie powaliła, ani mechanika gry, ani nic... Spodziewałem się czegoś lepszego.
0
·
A wykonałeś 100% (czy jest tam jakiś wskaźnik)? To nawet lepiej, bo ja casual wreszcie przejdę jakąś grę w bożym czasie 1 miesiąca.
0
·
Wskaźnika nie ma, ale zebrałem większość run i wykonałem większość pobocznych assignmentów.
0
·
Ja jeszcze gry nie przeszedłem, jestem w trzeciej misji i próbuję znajdywać wszystkie runy i robić zadania opcjonalne. Właśnie mam problem ze znalezieniem szyfru do sejfu, w którym jest jedna z run. Ale chyba zostawię to, bo nie daję rady Ale ogólnie gra się fajnie, a zabijanie jest brutalne i przyjemniejsze od "AC 2". Podobno też styl gry ma wpływ na zakończenie - jeśli dużo zabijasz ma być mroczniejsze. Ciekawe... System walki świetny, fajne umiejętności i różne przedmioty (granaty, kusza, broń palna) dodają do niego dużo urozmaicenia. Świat niby nie jest otwarty, ale można trochę po nim połazić, bo można znaleźć runy i dodatkowe zadania. Zastrzeżenia? Zbyt kolorowy i bajkowy styl graficzny i mało steampunku (gdzie maszyny parowe? Gdzie jakieś roboty? Liczyłem na coś w stylu "Dziwnej sprawy Skaczącego Jacka" - tak wiem, że to powieść). A tak to jest nieźle. Obecnie dałbym 8/10, ale zobaczę jak będzie mi się grało dalej. Na razie uważam, że "Dishonored" to mocny kandydat do najlepszej gry akcji 2012 roku, choć ma poważnych przeciwników ("Hitman: Rozgrzeszenie", "AC III"). Ale grą roku na pewno nie będzie.

PS: Ja wszystkich zabijam
0
·
Umyka mi gdzie w grze o byciu profesjonalnym zabójcą jest frajda w zabijaniu wszystkiego co się rusza. Każdego bawi oczywiście co innego, to tylko moje odczucie, naturalnie, ale ja czerpię frajdę z tego, że jedyne co świadczyło o mojej powtórnej obecności w wieży Dunwall to trup lorda regenta, zaszlachtowanego we własnym łożu. Znacznie większą frajdę niż gdybym miał się tam wbić strzelając do wszystkich z tej śmiesznej kuszy.

Nie zgadzam się praktycznie ze wszystkim co napisałeś Krzyś i z Dishonored mam zupełnie inne odczucia. Zdecydowanie bardziej na grę akcji roku nadaje się wg. mnie Max Payne 3.
0
·
Grę skończyłem wczoraj, właśnie piszę recenzję Jestem zachwycony, ta gra bardzo miło mnie połechtała w wielu kluczowych miejscach. Klimat, konstrukcja poziomów, miejsce akcji oraz historia, którą mam do opowiedzenia po jej przejściu. Na bank jeszcze sporo w niej posiedzę, sprawdzę inne zakończenia, inny styl gry, inne decyzje... Poproszę więcej takich produkcji.
0
·
Nie, "MP3" to na pewno nie jest mój typ na grę roku.
0
·
Gra akcji, Lio. Grą grą roku są w obecnej chwili dla mnie zdecydowanie Borderlandsy 2.
0
·
No to w takim razie z tym drugim się zgodzę. Ale dla akcji w "MP3" mówię stanowcze NIE.
0
·
To znaczy nie do końca wszystkich zabijam. Oszczędzam jedynie sługi (są nieprzytomni) i osoby, które są ważne dla zadań dodatkowych. Co do kuszy - faktycznie jest słaba. Używam jej drastycznie rzadko.

Co do gry roku, dla mnie jest to "Risen 2: Mroczne wody" Ale muszę dłużej pograć w "Borderlands 2", bo to też b. dobra produkcja.
0
·
Kusza? Słaba? Chyba w nieumiejętnych rękach Fakt, tallboyowi z nią nie podskoczysz, Overseera od frontu w głowę też nie skrzywdzisz. Praktycznie przez całą grę korzystałem z kuszy i z bełtów usypiających. Poza tym podduszałem albo pozostawałem niezauważony.
0
·
Dla mnie ta gra to typowy średniak z którego czerpie się masę frajdy a potem odstawia na półkę i po tygodniu zapomina. Coś jak dobra impreza. Szybko, intensywnie i potem wracasz na normalne tory.
5+/10 gdybym stawiał ocenę.

Osobiście całą grę zrobiłem jedynie z tym kozikiem i runą teleportacji/wirem w rambo style. Było to bardzo satysfakcjonujące. Kontra, kontra, szybka nauka latania. Steampunk, przerysowane modele są w porządku ale... no właśnie, ta gra nie jest konsekwentna. Pewien dzieciak jest jak najbardziej proporcjonalny, tak samo kobieta w tej naszej pseudo-bazie (ta od misji bodaj 3 co prosiła by jej wujka (?) nie zabijać. I dziwki.
Ciekawe czemu? Tak czy inaczej brak konsekwencji to dla mnie minus.

Sprawa druga, mam znajomego co grę całą robi bez zabijania i po cichu. Ponoć wszystko zamyka się w timeingu odpowiednim co dla skradonek. Jest to cokolwiek głupie, nie odciągasz wrogów, nie unikasz ich patroli (zawsze są zamknięci na danym obszaże i konkretnych ścieżkach) co jest stosunkowo... głupie. To już wcześniejsze splintel celle z panem Fisherem miały to wszystko rozbudowane parokrotnie lepiej.

Jednak dynamika starć, kozik i moc wiru to zdecydowanie coś co pozwala czerpać przyjemność z tej gry.
0
·
Też większość gry przeszedłem przy pomocy blinka i duszenia, czasem korzystałem też z dark vision i possesion.

DX: HR był dla mnie skradanką i trwał znacznie dłużej niż to. Ale z drugiej strony tam nikt nikomu nie dawał teleportacji. To strasznie skraca grę - wieża dunwall stała się przez to śmiesznie prosta, bo całą trasę pokonałem praktycznie po dachach i murkach, w samej wieży przeskakując dwa żyrandole i voila, jestem na miejscu i czekam na ofiarę. Przejście kosztowało mnie może ze dwa quickloady, ale jak już wytyczyłem sobie ścieżkę to co, przejście całego poziomu zabrało mi 20 minut? Dajcie spokój, to jest trochę śmieszne.

Wiecie co mi przypomina ta gra? Nowego Snipera, tam V2 Elite, czy jak to się nazywało. Też porządna, solidna gra, też ma fajny motyw wbudowany w mechanikę, ale też brakuje jej tego czegoś (choć przekradanie się w niej jest O WIELE trudniejsze niż w Dishonored), ale też brakowało mi tego czegoś, co sprawiłoby że nie włączam tej gry z braku lepszego zajęcia ale dlatego że o-ja-cię-nie-mogę-musze-w-to-dalej-grać-bo-zdechnę. Tak miały na przykład Skyrim i Borderlandsy 2, z nowszych tytułów.
0
·
Nawet zaczęłam w to grać. Faktycznie ta grafika może i jest ciekawa w takie formie, ale ciągle miałam wrażenie, że czegoś jej brakuje. Taka jakby trochę za młda była i trochę zbyt cukierkowata. I nawet przyjemnie się grało... dopóki mnie nie zabili i nie wróciłam do tego samego punktu, gdzie byłam rano.
0
·
Czy w tej grze da się grać uczciwą postacią, nie okradając niewinnych ludzi, tylko wrogów? Czy będzie z tego wystarczająco pieniędzy na jakikolwiek ekwipunek? Czy przedmioty należące do kogoś są jakkolwiek oznaczone?
0
·
No ja jakoś miałem autosave'y.
0
·
Szyfr do sejfu w domu pratchetta 473

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...