Diabelski dług

3 minuty czytania

okładka, diabelski dług

W życiu chodzi podobno o to, by dostrzegać jedynie pozytywne aspekty. Tę definicję szczęścia doskonale podsumowuje opowieść o pewnym człowieku, który po stracie obu nóg cieszył się, że nigdy nie będą go bolały stopy. Jednak przy okazji tej recenzji skupimy się raczej na Jimie Raynorze i Tychusie Findlayu, czyli dwóch dawnych Niebiańskich Diabłach, którzy zdezerterowali i odnaleźli się w „wyzwalaniu” kredytów, które następnie szybko przepuszczają w podrzędnym barze ze striptizem. Czy to oznacza, że kolejna z powieści Christie Golden w świecie „Starcrafta” jest jedynie nudnym zapisem przygód dwóch pragnących wrażeń mięśniaków?

W przypadku innego autora odpowiedź sama nasunęłaby się raptem po kilku sekundach, jednak weteranka literackich przygód osadzonych w świecie gier Blizzarda sięga po ciekawy fragment przeszłości Raynora i Findlaya. Dwaj dawni żołnierze Konfederacji zrejterowali tuż po tym, jak odkryli zdradę przełożonego. Pułkownik Javier Vanderpool dostał za swoje, ale przyjaciele musieli ratować się ucieczką. Trafili na Pustkowia Nowego Sydney, gdzie nie mogli przegapić okazji szybkiego zdobycia dużej sumy kredytów. Tamtejszy szeryf, Butler, nie zamierzał przymykać oka na tego typu „aktywność”, jednak Tychus i Jim za każdym razem potrafili zmylić pogoń, by po uspokojeniu sytuacji zawitać do ulubionego baru „ U Wrednego Wayne'a”. Sielankę przerywa niespodziewana wiadomość dla Raynora, który dowiaduje się o tym, że jego matka jest umierająca i żadne pieniądze dowolnego ze światów nie są w stanie jej uratować. Jim wpierw zbywa prośbę powrotu na ojczyste Shiloh, lecz wkrótce wraz z Tychusem zostają zdradzeni i zmuszeni do ucieczki z Nowego Sydney. Ofertę nie do odrzucenia składa im szef Portu Umarlaka, Scutter O'Banon, lecz praca dla bossa podziemnego świata to dopiero początek kłopotów dwóch dawnych żołnierzy Konfederacji, których ściga nie tylko szeroko pojmowana „sprawiedliwość”, lecz także niechlubna przeszłość.

diabelski dług

Golden nie chce, by czytelnik musiał godzinami zastanawiać się nad personaliami głównego architekta wszystkich nieszczęść spotykających Raynora i Findlaya, przez co już w połowie książki doskonale zdajemy sobie sprawę z motywów kierujących głównym antagonistą. Mimo to szybka akcja, tocząca się na więcej niż jednej planecie, potrafi ten mankament wynagrodzić. Już od pierwszej strony trudno nie zauważyć więzi łączącej dwóch przyjaciół. Chociaż z pozoru oparta na wspólnym interesie, tak naprawdę okazuje się być mocnym elementem tej książki. Każdy z dwóch głównych bohaterów jest inny, kieruje nimi odrębna motywacja, lecz w parze potrafią wywołać nie tylko uśmiech na twarzy, ale także solidny wybuch, który przysporzy im jeszcze większej sławy i zmobilizuje do działania starego szeryfa Butlera. Autorka nie boi się przy tym wprowadzać coraz to nowych postaci drugiego i trzeciego planu, jednak każdemu starała się nadać jakąś indywidualność, dzięki czemu nie różnią się jedynie imionami czy miejscem występowania. Szkoda jednak, że „Diabelski dług” kończy się w iście moralizatorskim stylu, przez co aspiruje do pozycji piętnującej pewne zachowania, które zawsze muszą się spotkać z reakcją. Książki z logiem „Starcraft” nie trafią raczej do dzieci w szkołach, więc Golden mogła pokusić się o coś dużo ambitniejszego.

Polskie wydanie wizualnie odpowiada temu, co prezentowała Golden w chwili światowej premiery. Identyczna okładka nie razi, zaś motyw widocznej na niej broni znajduje swoje odzwierciedlenie w fabule, stanowiąc swego rodzaju symbol, więc jest to niewątpliwy plus. Do zalet można zaliczyć także rozbudowane kalendarium na końcu oraz czytelną czcionkę i podział na rozdziały. Niestety, w tekście są literówki, zaś sugerowana cena 39,99 PLN to zdecydowanie za dużo za raptem 284 strony powieści.

Podsumowując, „Diabelski dług” okazuje się być książką o wartkiej akcji, ciekawym duecie bohaterów oraz dużej różnorodności odwiedzanych światów, przez co szybko zaczynamy lubić kobieciarza Findlaya i niepoprawnego idealistę Raynora. Christie Golden nie poradziła sobie z epilogiem opowieści, przez co sama książka powinna się kończyć czymś więcej niż moralizatorskim stwierdzeniem o „drugiej szansie”. Może jednak czasem warto dostrzec te pozytywne strony i dać wydawcy wyjść na swoje, płacąc niemal 40 PLN za książkę, która bez loga „Starcraft” na okładce potrafi sama się obronić.

Dziękujemy wydawnictwu Insignis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
8.5 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Jestem świeżo po lekturze i stwierdzam, że dobrze wydałem pieniądze. Dobrze zbudowana akcja, żywe postacie, a także kilka ważnych odpowiedzi i wyjaśnień odnośnie niektórych drobnych, acz cieszących oko elementów tego uniwersum, choć jedna z tych kwestii nie została w pełni wyjaśniona (zastrzegam, że drobna, nie wpływa na moją ocenę, chodzi o moją własną dociekliwość). Pozycja zdecydowanie warta dogłębnego spojrzenia.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...