Czeski cyberpunk brzmi tyleż egzotycznie, co intrygująco. Nasi sąsiedzi zza południowej granicy dowodzą, że lata, gdy na produkcje rodem z Europy Środkowej można było patrzeć podejrzliwie i traktować je jako budżetowe odpowiedniki hitów z szeroko pojętego Zachodu, minęły bezpowrotnie. To właśnie często gry z tego doskonale znanego nam regionu potrafią bawić szpetnie, pozytywnie zaskoczyć czymś nieszablonowym i przyciągnąć do monitora na długie godziny, w przeciwieństwie do marek lansowanych przez wielkie amerykańskie korporacje.
No i choć "Dex" nie miał tak wielkich aspiracji, żeby zawojować rynek elektronicznej rozrywki i stanowić kamień milowy gatunku, to bawiłem się przy nim lepiej niż przy produkcjach, które próbowały za takie uchodzić. Gra niewielkiego studia Dreadlocks Ltd jest miłym ukłonem w stronę klimatów spod szyldu "Deus Ex", lecz sympatyczni Prażanie nie byliby sobą, gdyby trochę nie zamieszali w tym cyberpunkowym kotle. To specyficzny miks przaśnego cRPG-a z otwartym światem, platformówki, skradanki oraz bijatyki w stylu automatowych hiciorów znanych z nostalgicznych salonów gier. Ten szalony koncept brzmi na tyle ciekawie, że wypada dać mu szansę.
Główną bohaterką "Dex" jest młoda dziewczyna o niebieskich włosach... i w sumie początkowo tyle o niej wiemy. Protagonistka budzi się w niewyjaśnionych okolicznościach w schludnym apartamencie – wszystkie wspomnienia gdzieś uleciały, nie pamięta nawet własnego imienia. Czasu na rozmyślania nie ma jednak wiele, bo nalot na lokum robią przedstawiciele służb porządkowych, którzy niespecjalnie zamierzają bawić się w czytanie praw i całą tę papierkową robotę, więc jedyne co zostaje to salwować się błyskawiczną ucieczką. W tej pomaga nam niejaki Raycast, guru półświatka hakerskiego i cierń w tyłku największych korporacji. O jego motywach, o tym, kim naprawdę jest nasza bohaterka, i jak wpłynie ona na otaczający ją świat dowiemy się w trakcie gry.
Historia niestety nie jest specjalnie długa. Doświadczonemu graczowi niespieszne przejście gry zajmie jakieś 13-14 godzin, a jeżeli ma ochotę pobawić się w przeszukanie każdego zakamarka miasta Harbor Prime, to powinien dobić do jakichś 20 godzin. Nie jest to specjalnie wiele... Tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę, że wątek główny do jakichś arcydzieł dramatopisarstwa nie należy. To trzymająca się kupy, lecz lekko oblatana historia, czerpiąca garściami z tak sztandarowych tuzów gatunku jak "Matrix", "Łowca androidów" czy "Ghost in the Shell". Trochę przykrótka, satysfakcjonująca, ale nic poza tym. Z drugiej strony, trudno mi się nad tym elementem specjalnie pastwić, skoro piszemy tu o produkcji totalnie niezależnej.
Tym bardziej, że na tym polu zdecydowanie lepiej spisują się zadania poboczne, na które natkniemy się podczas podążania za nitką do kłębka całego spisku. Po pierwszych minutach poświęconych na swoisty samouczek miasto stoi przed nami otworem, a wraz z nim problemy jego mieszkańców. Komuś w tajemniczych okolicznościach zaginął brat, gdzieś na obrzeżach działa gang sabotujący implanty i tym samym psuje rynek, innym razem dobry gliniarz prosi nas o usadzenie byłego partnera, który zstąpił na złą ścieżkę i wybrał prywatne, a co za tym idzie – wysoce niemoralne – kontrakty.
Zabawa jest przednia, bo niczym w znamienitym "Deus Ex" gra pozwala na różne sposoby rozwiązania problemu. Możemy po cichu ominąć ochronę i po staroświecku wykraść potrzebne rzeczy, dobrać się do systemu bezpieczeństwa i wykorzystać umiejętności hakerskie w celu sprzątnięcia wszystkiego, co staje nam na drodze, wbić z buta i zrobić z przeciwników cybernetyczne mielone czy też odpowiednio do nich zagadać. Dróg jest wiele, a korzystać z nich można wedle uznania. Tym bardziej, że z uzyskaną wiedzą możemy zrobić cokolwiek chcemy, więc nie musimy koniecznie pomagać jakiemuś smarkowi czy robić za Panią Prawo i Porządek – twórcy przygotowali kilka alternatywnych furtek i propozycji, które możemy wykorzystać wedle osobistego systemu moralnego czy uwielbienia do rzadkiego sprzętu i kredytów. Warto jednak zaznaczyć, że developerzy nie prowadzą nas za rączkę, bo brakuje tutaj znaczników celów misji, a o wielu alternatywnych sposobach musimy dowiedzieć się na własną rękę poprzez uważne czytanie tego, co przekazują nam rozmówcy i wyciąganie logicznych wniosków. Dziennik coś tam podpowie, ale specjalnie wylewny nie jest. Niemniej traktuję to za duży plus, zwłaszcza w czasach, gdy czytanie ze zrozumieniem wymiera w społeczeństwie.
Zadania warto wykonywać, bo oprócz kasy potrzebnej na zakup niezbędnego zaopatrzenia (od broni palnej i amunicji, poprzez leki i hakerskie stymulanty, a skończywszy na miłych implantach pozwalających wyżej skakać czy oddychać na skażonych terenach), otrzymujemy punkty doświadczenia, które wraz z kolejnym poziomem możemy spieniężyć na rozwój przydatnych umiejętności. Drzewko talentów nie jest jakoś specjalnie rozbudowane, ale pozwala na dużą dowolność w kształtowaniu stylu, jakim pragniemy grać. Miłośnicy skrytych klimatów zainwestują w łamanie systemów zabezpieczeń i hakowanie implantów przeciwników, które doprowadzą do ich ogłuszenia. Z kolei pasjonaci dyplomacji za pomocą strzelby lub gołych pięści skupią się na umiejętnościach siłowych, odblokowujących nowe ciosy (czuć w tym ducha progresu Keanu Reevesa i jego słynnego "znam kung-fu") oraz zmniejszających odrzut broni palnej przy równoczesnym korzystaniu z mocniejszych pukawek. Możemy też poświęcić kilka punktów na perswazję, która co prawda da nam szansę przegadania przeciwnika, ale nie poda wszystkiego bezmyślnie na tacy, tylko zaserwuje nam trzy możliwości pociągnięcia dalej dialogu – z kontekstu dyskusji trzeba samodzielnie wyczuć, która odpowiedź przekona rozmówce do naszych racji, a które zaowocują tym, że powie nam, abyśmy spadali na cybernetyczne drzewo. Miłe i cholernie pouczające.
Na uznanie zasługuje interesujące podejście do kwestii bojowo-hakerskiej. Potyczki przypominają klimatem jak żyw te znane z automatów rodem z salonów gier czy bijatyk, którymi zagrywaliśmy się na Pegasusie. Generalnie czuć tutaj oldschoolowymi rozwiązaniami, ale paradoksalnie ten system wciąż się broni swoją prostotą oraz sprawiedliwym podejściem do zasad. Konieczne jest odpowiednie wyczucie czasu, skuteczne wykonywanie uników oraz trzymanie gardy, a także wyprowadzanie serii morderczych ciosów w dobrym momencie. Przeciwnicy są dość różnorodni i każdy z nich wymaga zupełnie innej taktyki, więc na nudę trudno narzekać. Kto nie ma cierpliwości, może korzystać z broni palnej, ale ta nie dość, że robi sporo hałasu (a więc ściąga niepożądaną uwagę), to wymaga również odpowiedniego opanowania, szybkości i skupienia przy celowaniu. Uzbrojenie dystansowe w żadnym wypadku nie jest tu "game changerem", który pozwoli nam przebić się przez planszę bez uronienia kropli potu.
Z kolei hakowanie sprzętu przypomina rozgrywkę znaną z gatunku twin-stick shooterów, czyli przemierzanie specjalnie skonstruowanych labiryntów w wirtualnych lokacjach i eliminację szeregu zagrożeń, które robią tu za system zabezpieczeń. Jako specyficzny kursor strzelamy do działek i malutkich przeciwników reprezentowanych przez wirusy. Unikamy barier energii i czarnych dziur (eliminujących błyskawicznie) lub trojanów, które paraliżują nas na kilka chwil i pozwalają na zmasakrowanie przez przeciwników. Pokonując pułapki oraz kolejne korytarze, dostajemy się do funduszy naszej ofiary i co zdecydowanie ważniejsze, odkrywamy skrzętnie poukrywane maile z wrażliwymi danymi. Brzmi świetnie i takie w istocie jest. Przyczepić mogę się jednak do sterowania, które mogło być odrobinę lepsze. Niszczenie pułapek i lawirowanie pomiędzy pociskami czy murami energetycznymi wymaga nierzadko sporej precyzji, a lekko pokraczny system kierowania wcale nam sprawy nie ułatwia.
Gra ma też pewien problem z odpowiednim balansem poziomu trudności, a co za tym idzie – stawianych przed nami wyzwań. O ile na początku może być faktycznie ciężko i musimy sporo główkować, a w niektórych dzielnicach przeciwnicy skopią nam tyłek niemiłosiernie, o tyle w późniejszych etapach rozgrywki rozsmarowujemy wszystkich po kątach. Szczególnie gdy odpowiednio rozwijaliśmy naszą postać i nie zaoszczędziliśmy kasy na implantach. Nawet najtwardsi nieprzyjaciele, korzystający z najnowocześniejszych pukawek czy mogących pochwalić się kocimi ruchami, na których widok zamlaskałby sam Bolec, nie stanowią dla nas specjalnej przeszkody. W wyniku tego ostatni fragment gry przechodzimy trochę bezmyślnie i "na pałę", a nie o to przecież chodzi...
Pochwalić można wizualizacje stylizowane na pikselowe retro klimaty. Lokacje cieszą oko, działają na wyobraźnie i świetnie budują specyficzną atmosferę świata. Ba, jest tak dobrze, że czasem przymyka się oko na niedostatki w animacji czy konieczność latania kursorem po całej mapie, aby znaleźć przedmiot, z którym możemy wejść w interakcję. Za to oprawie muzycznej trudno zarzucić cokolwiek – to garść przyjemnych kawałków stanowiących doskonałe tło do motywów, jakie uświadczymy na ekranie. Poza tym przyjemnie wpadają w ucho, więc ściągnięcie ich na smartfona i słuchanie w wolnym czasie naprawdę nie stanowi grzechu wobec dobrego smaku – wręcz przeciwnie.
"Dex" to ciekawa produkcja niezależna. Gratka dla miłośników cyberpunkowych klimatów, w szczególności fanów serii "Deus Ex", choć warto zaznaczyć, że odnajdą się tu wszyscy pasjonaci gatunku. To zacna przystawka przed daniami głównymi, jakimi są wysokobudżetowe produkcje. Ciekawe i świeże rozwiązania, liczne nostalgiczne retro odwołania oraz wolność wyboru w kwestii wykonania upragnionego celu muszą się podobać. Jasne, jak na indyka przystało, tytuł ma swoje mankamenty i niedoróbki, ale nie są one powodem, aby go skreślać. Czas spędzony w Harbor Prime okazał się zaskakująco przyjemny i kiedyś z pewnością tam wrócę. "Dex" ma swój czar, o czym wiele współczesnych tytułów może tylko pomarzyć.
Plusy
- Smakowity klimat retro
- Wolność wyboru, mnogość możliwości
- Interesujący system walki i hakowania
- Ciekawe zadania poboczne
- Cyberpunkowość pełną gębą
- Oprawa audiowizualna
Minusy
- Wątek główny jednak kuleje
- Problem z balansem wyzwań
- Nieznaczne mankamenty techniczno-wizualne
- Mogłaby być troszku dłuższa...
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz