Historie Deadpoola cieszą się na tyle dużą popularnością, że każdy komiks o nich wydaje się murowanym sukcesem. Pierwszy tom "Deadpool Classic" przedstawia jednak wczesne perypetie najemnika z nawijką. Można mieć obawy, czy ten tytuł oferuje coś więcej poza możliwością poznania początków słynnego bohatera.
Komiks składa się z czterech części. Początek to dziewięćdziesiąty ósmy zeszyt "Nowych mutantów", co oznacza, że od razu trafiamy do centrum wydarzeń, nie wiedząc, co działo się wcześniej i nie znając pojawiających się postaci. Jednak to właśnie w tej odsłonie swój debiut w świecie Marvela zaliczył Deadpool. Chociaż występuje tylko gościnnie, to zrozumiałe jest zamieszczenie tej historii w niniejszej pozycji. Niestety nie ma ona innych walorów. To krótki, chaotyczny urywek serii, z którą prawdopodobnie więcej się nie spotkamy. Nie można nawet powiedzieć "szkoda", ponieważ jakością zdecydowanie nie rzuca na kolana.
Podobnie jak solowa przygoda Deadpoola pt. "Goniąc w kółko". Widać, że ma tego samego scenarzystę, który nie wykorzystuje potencjału Wade'a Wilsona. Chociaż ten stara się być zabawnym, gadatliwym i zbzikowanym zabójcą, to co najwyżej udaje mu się być gadatliwym i zbzikowanym. Większość jego żartów jest przeciętna, najemnikowi brakuje więc tego pazura, z którego go znamy. Skoro jednak bohater się nie sprawdza, to gdzie szukać atutów serii... I tu się robi problem, bo fabuła okazuje się pretekstowa – chodzi o to, żeby dać Deadpoolowi kolejnych przeciwników, oczywiście mających nadmiernie huczne wejścia i zapowiadanych jako prawdziwi kozacy. Docenić można tylko zarysowanie przeszłości głównej postaci, nadającej jej trochę głębi. Przekonujemy się, że niekoniecznie musi ona zabijać na zlecenie – może też działać z altruistycznych pobudek. Do tego finał przez chwilę wypada nawet emocjonująco, co jest zasługą relacji Deadpoola z Vanessą.
"Grzechy przeszłości" wypadają lepiej. Mark Waid dużo ciekawiej przedstawia protagonistę, nie tylko rzucając nieco światła na jego uczuciową sferę. Przede wszystkim humor komiksu przestaje być tak suchy. Jest inteligentny, celny i rzeczywiście bawi podczas lektury. Trudno już nie polubić wyszczekanego bohatera, zwłaszcza gdy partneruje mu zachwycająca kobieca postać – tyleż ładna, co bystra Theresa, która często ripostuje komentarze najemnika. Ich relacje są na tyle elektryzujące, aby komiks mógł wciągać. Fabuła również zwyżkuje – chociaż nadal pozostaje nieskomplikowana, to wywołuje zainteresowanie (ale w dużej mierze to zasługa zgranych, budzących sympatię sylwetek).
Na końcu umieszczono pierwszy zeszyt z regularnej serii o Deadpoolu. Nie jest jednak niczym specjalnym, ponieważ stanowi zapowiedź ważnych wydarzeń, w których Wade Wilson odegra główną rolę. Trudno więc go ocenić, bo nie zdążył wywołać większych emocji. Na pewno wyróżnia się ilustracjami – wyglądają trochę jak z kreskówki, kolorowo i sympatycznie. Wcześniejsze to przykład oldskulu – cechują się bladymi barwami i sztucznymi sylwetkami postaci (te wyraźnie rysujące się mięśnie na kostiumach!), ale zarazem są efektowne i mają swój urok. Wyjątek to zeszyt "Nowych mutantów", który wygląda brzydko.
"Deadpool Classic, tom 1" to podróż w przeszłość (dla niektórych czytelników zapewne nostalgiczna z uwagi na rysunki), ale też całkiem dobra rozrywka. Historie najemnika z nawijką potrafią bawić. Wiadomo, nie zawsze to wychodzi, bo to jego wczesne początki, które mają swój wiek (ukazywały się w latach 90.), choć również pewien czar. To oldskul, jednak zupełnie satysfakcjonujący. Pozostaje czekać na kolejne odsłony przygód Deadpoola w "Klasyce Marvela".
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz