Darsha Assant stała przed Radą Jedi. To był jej moment chwały; o nim marzyła od pierwszej chwili, gdy rozpoczęła szkolenie jako padawanka. Przez niemal całe życie jej świat ograniczał się i kręcił wokół Świątyni Jedi. Przez wszystkie te lata uczyła się, ćwiczyła posługiwanie się bronią i samoobronę, siedziała, bez końca medytując, a przede wszystkim – co było chyba zadaniem najtrudniejszym ze wszystkich – nauczyła się wyczuwać i do pewnego stopnia manipulować Mocą.
A teraz miał nadejść kulminacyjny moment jej szkolenia. Stała w najwyższej komnacie wieży zwanej Wieżą Rady, z której rozpościerał się niezmącony, zapierających dech w piersiach widok miasta, rozciągającego się we wszystkich kierunkach aż po horyzont. Dookoła okrągłego pomieszczenia zasiadało dwunastu członków Rady. Chociaż rzadko widywała ich podczas swojego szkolenia – dopiero czwarty raz znalazła się w komnacie Rady – doskonale znała ich imiona i dokonania. Adi Gallia. Plo Koon. Eth Koth. Stareńki i szacowny Yoda. No i oczywiście Mace Windu, przewodniczący Rady. Darsha czuła, że kręci się jej w głowie w obecności tylu osobistości.
Przynajmniej nie była sama. Z tyłu i nieco z boku stał jej nauczyciel, Anoon Bondara. Mistrz Bondara uosabiał wszystko to, czym Darsha miała nadzieję stać się w przyszłości. Twi'lekański mistrz Jedi żył w Mocy. Zawsze spokojny i zadowolony, tajemniczy jak jezioro o nieznanej głębokości, był mimo to jednym z najlepszych wojowników w zakonie. Nikt nie potrafił mu dorównać w walce na świetlne miecze. Darsha miała nadzieję, że kiedyś zdoła się wykazać choćby jedną dziesiątą jego umiejętności.
Wstąpiła do zakonu w wieku dwóch lat i podobnie jak większość jej towarzyszy niewiele zachowała wspomnień o miejscach innych niż krużganki i komnaty świątyni. Mistrz Bondara zastępował jej ojca i szkolił ją, od kiedy sięgała pamięcią. Trudno jej było wyobrazić sobie życie, w którym nie byłoby mistrza.
Ale teraz właśnie miała postawić pierwszy krok na drodze ku takiemu życiu. Dziś otrzyma ostatnie zadanie, wieńczące szkolenie padawanki. Jeśli je wykonana, zostanie uznana za godną przywdziania płaszcza rycerza Jedi.
Nadal trudno jej było w to uwierzyć. Osierocona w najwcześniejszym dzieciństwie, wychowywała się w państwowym przytułku na Alderaan, gdzie znalazł ją mistrz Bondara podczas jednej ze swoich podróży. Już jako dziecko wykazywała sporą wrażliwość na Moc, jak jej powiedziano, została więc zabrana na Coruscant, aby przejść testy, które miały stwierdzić, czy nadaje się do dalszego szkolenia. Darsha wiedziała, że miała niesłychane szczęście. Jako sierota wychowywana przez państwo, mogła marzyć co najwyżej o jakiejś marnej urzędniczej posadzie. Stałaby się wówczas tylko jeszcze jedną z niezliczonej rzeszy referentów, niezbędnych do gładkiego funkcjonowania machiny rządowej, gdyby nie napotkała na swojej drodze kogoś, kto rozpoznał jej potencjał.
A teraz tylko krok dzielił ją od stania się rycerzem Jedi! Członkinią starożytnego zakonu obrońców, stojących na straży wolności i sprawiedliwości w galaktyce! Nawet teraz, po tylu latach przygotowań, z trudem mogła uzmysłowić sobie, że to prawda.
- Padawanko Assant...
To Mace Windu do niej przemówił. Głos ciemnookiego mężczyzny, chociaż cichy i spokojny, wydawał się wypełniać swoją mocą komnatę. Darsha wzięła głęboki oddech i sięgnęła po moc, żeby się uspokoić. Na pewno nie była to odpowiednia chwila, aby dać się ponieść nerwom.
Mistrz Jedi nie tracił czasu na kurtuazyjne ozdobniki.
- Udasz się samotnie do obszaru w sektorze Zi-Kree, znanego jako Karmazynowy Korytarz, gdzie w miejscowym posterunku sił porządkowych przebywa były członek organizacji Czarne Słońce. Ma uzyskać ochronę rady w zamian za informacje na temat niedawnych zawirowań na najwyższych szczeblach tej przestępczej organizacji. Twoim zadaniem jest doprowadzenie go żywego do świątyni.
Darsha aż się paliła do zadania, ale wiedziała, że nie powinna okazać podniecenia. Skłoniła się lekko.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz