Ed Brubaker miał przed sobą trudne zadanie: dorównać Brianowi Michaelowi Bendisowi. To jego zastąpił w roli scenarzysty komiksu o Daredevilu.
Odziedziczona po poprzednim autorze sytuacja wydawała się skomplikowana. Matt Murdock znalazł się w więzieniu, gdzie oskarżony o bycie zamaskowanym obrońcą – Daredevilem – czeka na proces. Sprawa się przedłuża, a pobyt w miejscu pełnym szumowin to wyzwanie dla niewidomego prawnika, który dalej twierdzi, że nie jest sławnym Diabłem z Hell's Kitchen. Co gorsza, wrogowie zamierzają wykorzystać niekorzystne położenie bohatera.
Nowy scenarzysta wykorzystuje motyw uwięzienia do stworzenia rozbudowanej intrygi. Poprzednie wydarzenia nie zostały zapomniane, czytamy bowiem o ich konsekwencjach. Zostaje więc zachowana ciągłość całej serii, a poziom wcale nie spada. Pewne cechy, za które był chwalony Bendis, pozostały, ale da się wyczuć trochę inny ton opowieści nadany jej już przez Brubakera. Można mówić o rozwoju, choć zakończenie sugeruje, że autorowi zależało na domknięciu wątków po swoim poprzedniku, żeby mieć możliwość pójścia własną drogą.
Cieszy, że to domykanie nie odbywa się w pośpiechu (o ile domykanie faktycznie było celem). Tak po lekturze zdaje się, że chodziło o ustabilizowanie sytuacji Matta w taki sposób, żeby jednocześnie nie przekreślić jego przeszłości: śmierci bliskich mu osób czy przejścia załamania nerwowego. W oparciu o te założenia powstaje intrygujący, trzymający w napięciu thriller z duszną atmosferą zagrożenia, sekretów i knowania. Przyczynia się do tego osaczenie Murdocka przez wrogów w zamkniętym miejscu i jego marginalny wpływ na wydarzenia poza nim: w mieście.
Z taką sytuacją Matt radzi sobie nie najgorzej, choć to wrażenie wynika właśnie z tonu opowieści. Bendis bardziej uderzał od strony emocjonalnej i tym samym z Daredevila robił bohatera wręcz tragicznego, umęczonego. Brubaker do tego nawiązuje, wspomina choćby o śmierci Karen Page, ale ten tragizm nie ma aż takiej wagi, a protagonista częściej miewa lepsze chwile. Postacie jednak nie tracą nic ze swojej niejednoznaczności, zaś ich psychika bywa poddawana analizie. Tyle że niekoniecznie te elementy są na pierwszym planie.
Najważniejsze w pierwszej połowie ("Więzień z oddziału D") jest więzienne napięcie z intrygami i ograniczeniem ruchów bohatera, a w drugiej podróż po świecie (zatytułowana "Śmiała wycieczka"), która przybiera formę pościgu z odkrywaniem kolejnych tajemnic. Obie części są połączone i tworzą nie za szybki ani nie za wolny thriller. Tempo akcji nie jest forsowane, chwilami można je określić nawet jako powolne, ale właśnie takie budowanie układanki się tutaj sprawdza, bo ma zagęszczać atmosferę (jednak bez przesady; rozrywka pozostaje lżejsza niżby się spodziewało). Gdy uwzględni się przybieranie tajnej tożsamości czy odkrywanie spisku, Brubaker zbliża się do thrillera szpiegowskiego.
W świecie polityki, mediów, przestępców, FBI i pragnących zemsty postaci świetnie odnajdują się Michael Lark i Stefano Gaudiano – obaj odpowiadający za rysunki – a także David Aja, który zilustrował 88. numer. Dużo czerni i cienia w połączeniu z prostotą służy komiksu; trochę jakby akcja działa się nie współcześnie, lecz gdzieś w latach 90. i to pasuje do konwencji scenariusza. Jednak nawet przy takich założeniach można pokusić się o piękne kadry, widzimy je w "Śmiałej wycieczce", która pozwoliła twórcom na większą kreatywność, ponieważ miejsca akcji i okoliczności często się zmieniają. W efekcie szata graficzna jest bardziej zróżnicowana niż wcześniej i prezentuje szersze ujęcia.
Obawy na bok. Zmiany na stanowiskach scenarzysty i ilustratora przebiegły bardzo pomyślnie. To już trochę inny "Daredevil: Nieustraszony!", ale w żadnym stopniu nie gorszy. Trudno w ogóle porównywać poprzednie tomy do czwartego, ważne jednak, że podobnie jak one, tak i czwarty wyłamuje się z tradycyjnego schematu superbohaterskiego komiksu. Fabuła przykuwa uwagę, zaskakuje i świetnie kontynuuje wydarzenia przedstawione przez Bendisa. Brubaker pokazał klasę, a przy tym zapewnił sobie więcej swobody na ciąg dalszy.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz