Nowe produkcje studia Walt Disney Pictures są dla mnie zawsze wielkim wydarzeniem. Dopiero co miałem okazję obejrzeć dosyć głośną "Krainę Lodu", po której natychmiast pojawił się żal w sercu, że zrobiłem to tak późno, a tu nagle pojawia się kolejny tytuł: "Czarownica". Tym razem postanowiłem nie zwlekać aż tak długo i przy pierwszej możliwej okazji wybrałem się do kina, by przyjrzeć się Diabolinie, złej wróżce znanej z baśni o Śpiącej królewnie. Widzimy ją jednak oczami reżysera filmu, Roberta Stromberga, a obraz jest nadzwyczaj piękny...
Disnejowskie produkcje od jakiegoś czasu wciąż zrywają z klasycznym podziałem na dobro i zło. Tak samo dzieje się w przypadku "Czarownicy". Na początku filmu poznajemy małą Diabolinkę, która żyje w swojej Kniei wraz z innymi wróżkami i leśnymi stworzeniami. Mamy tu więc ukazaną zupełnie nieznaną historię, dobrze znanej z baśni Charlesa Perraulta oraz braci Grimm, wróżki. Jest to swoisty prolog do historii, znanej zapewne wielu z was jeszcze z czasów dzieciństwa. Wróćmy jednak do fabuły. Pewnego dnia Diabolinka poznaje niejakiego Stefana, chłopca marzącego o zamieszkaniu w zamku królewskim, mieszczącym się kilka mil od domu głównej bohaterki. Wbrew odwiecznej nienawiści między mieszkańcami Kniei i ludźmi, młodych zaczyna coś łączyć. Lubią spędzać czas w swoim towarzystwie i wyśmienicie się przy tym bawią. Stefan (grany przez Sharlto Copleya) wciąż pojawia się u swej ulubionej wróżki, aż w końcu bohaterowie dorastają i wszystko zaczyna się zmieniać. Nie chcę zdradzić zbyt wiele szczegółów z tej historii, dodam jedynie, że w pewnym momencie dorosła już Diabolina (w tej roli Angelina Jolie) rzuca zły urok na córkę Stefana, którego wielkie młodzieńcze marzenie spełniło się szybciej, niż ten mógłby sobie wyobrazić. W ten oto sposób do grona głównych bohaterów dołącza Aurora – księżniczka obarczona klątwą złej wiedźmy... No właśnie, czy faktycznie złej?
Grana przez Angelinę Jolie Diabolina to postać z krwi i kości. Autentyczna, wiarygodna i arcyciekawa. Wielkie brawa należą się zarówno wcielającej się w wróżkę aktorce, jak i reżyserowi, bo tchnęli w tytułową bohaterkę niesamowicie dobrze zbudowaną pod względem psychologicznym duszę. Nie można zaklasyfikować jej jako jednoznacznie pozytywnej lub negatywnej, ponieważ przez cały czas się zmienia, przechodzi metamorfozy i odkrywa przed widzem kolejne cząstki siebie. Jestem pewien, że nikt nie będzie czuł, że podczas seansu jest mu wciskana postać płytka i nieciekawa. Jeżeli chodzi o Stefana, drugiego z ważnych protagonistów, można obserwować w jego postaci postępujące szaleństwo. Również mamy przyjemność odkrywać kolejne zakątki jego umysłu, który z minuty na minutę przeobraża się. W mało której produkcji widz jest zmuszony w tak szybkim tempie "nadążać" za zmianami, jakie zachodzą w bohaterach. To wielki plus tego filmu i szczerze powiedziawszy – nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak doskonale zbudowana jest psychologia tych dwóch postaci. Wielki ukłon w stronę odtwórców. Poza wspomnianymi osobami, chciałbym również docenić Sama Rileya, który wciela się w postać niejakiego Diavala, towarzysza Diaboliny. Wzbudził we mnie tak dużą sympatię, że przez chwilę zapomniałem nawet, że to nie on jest tu głównym bohaterem. Niestety nie mogę pochwalić odtwórczyni roli śpiącej królewny, Elle Fanning. Odniosłem wrażenie, że aktorka nie radzi sobie wśród reszty świetnych kolegów i koleżanek. Być może wpłynął na to jeden z darów dobrych wróżek, pod tytułem "bądź zawsze radosna i uśmiechnięta". Jak ktoś się tak ciągle szczerzy, to ma się w końcu wrażenie, że coś tu nie gra, prawda? Nie będę jednak o postaci Aurory pisał zbyt wiele, bo tak naprawdę nie o nią w filmie chodzi.
Nadszedł czas na kilka słów o plenerach i efektach wizualnych. Film raczy nas świetnymi lokacjami, które zapadły mi w pamięć. Dostajemy zarówno próbkę uroczego, baśniowego świata, jak i krainy mrocznej i na swój sposób tajemniczej. Piękna za dnia i tajemnicza nocą Knieja, dostojne zamczysko jego królewskiej mości i pola bitwy – to wszystko na wielkim ekranie pozwala napawać się zdolnością ukazywania obrazu przez ekipę "Czarownicy". W filmie magia stoi na porządku dziennym, więc zastanawiałem się, jak poradzą sobie z nią efekty specjalne. Odpowiedź brzmi: wyśmienicie. Jest naprawdę sporo ujęć, które cieszą oko i sprawiają, że chciałoby się wcisnąć "replay" i zobaczyć to jeszcze raz, a nawet poprosić autorów o mały kurs tworzenia takich cudów.
Na zakończenie, chciałbym napisać kilka słów o dubbingu. Wprawdzie kwestia ta nie należy do dzieła wyprodukowanego przez Disney i nie wpłynie na ocenę końcową, ale miałem akurat wątpliwą przyjemność widzieć film w takiej formie udźwiękowienia, więc chciałbym ostrzec wszystkich, którzy chcą obejrzeć "Czarownicę". Moi drodzy, nie idźcie tą drogą. Jeżeli macie możliwość, zobaczcie ten film z napisami. Dubbing nie został przygotowany ciekawie, wiele głosów zupełnie nie pasuje do postaci, głosy dziecięce zostały położone na całej linii – niestety, jedna wielka porażka.
Podsumowując, Walt Disney po raz kolejny nie zawiódł. Otrzymaliśmy ciekawy film przedstawiający tak często stawiane po prostu po dwóch stronach barykady dobro i zło w zupełnie innej postaci. Tutaj bohaterowie są tacy, jak prawdziwi ludzie, czyli mają w sobie obie esencje. Film, mimo że wiele w nim magii i stworzeń z baśni, daje złudzenie autentycznego świata, co w fantastyce jest prawie niemożliwe do osiągnięcia.
Komentarze
6/10
A "Czarownica" jeeest...
... cudowna. Chociaż połowę przegadałam to momenty, w których była Maleficent naprawdę mnie chwyciły za serce. Z resztą - to moja bohaterka z dzieciństwa.
I ten temat w sumie można drążyć dalej, bo skoro jej zgubę można było po prostu jej zwrócić, czemu Stefan nie zrobił tego zaraz po koronacji? Na jaką cholerę to trzymał przez 16 lat, w szczególności ze 'zguba' miała zdolność powrotu do właściciela
Długo ociągałem się z seansem tego filmu, ale nie żałuję, że w końcu się za niego zabrałem. Magiczny - to najlepsze słowo, jakim można go określić. Angelina wzniosła się na wyżyny swojego talentu i powala nie tylko urodą, ale również wyśmienitą grą aktorską. Także i mnie spodobał się bardzo Diaval - idealne dopełnienie Diaboliny.
Jedyny mój zarzut, to długość filmu - wszystko działo się odrobinę za szybko i można było całość wydłużyć o jakieś 15-20 minut.
Niemniej jednak jest to doskonałe widowisko audiowizualne
8/10
Dodaj komentarz