Czarnoksiężnicy z krainy osobliwości

5 minut czytania

Nie będę ukrywał, że sięgając po książkę „Czarnoksiężnicy z krainy osobliwości – Humoreski fantasy” byłem pełen obaw. W końcu ludzkie poczucie humoru jest chyba jedną z najtrudniej definiowalnych rzeczy na świecie. To, co jednych bawi do rozpuku, innych zaledwie skłania do lekkiego uśmiechu, a jeszcze innych nie śmieszy wcale lub nawet oburza. Zebranie w jednej książce opowiadań, których głównym celem jest rozbawienie czytelnika, wydawało mi się naprawdę trudnym zadaniem.

Okładka rodem z serii książek Pratchetta okazała się jednak zwiastować coś, co w efekcie rozwiało moje wątpliwości. „Czarnoksiężnicy...” to zbiór opowiadań z pewnością godny polecenia!

W całkiem grubej książce znajdziemy 24 opowiadania podzielone na trzy grupy tematyczne: „Czarnoksiężnicy i tentegesy”, „Magią i mieczem” oraz „Kosmici i kosmonauci”. Już same nazwy sugerują, czego możemy się spodziewać. W pierwszej mamy zatem historie o magii i zjawiskach oraz rzeczach nadprzyrodzonych, w drugiej opowieści o bohaterach w krzywym zwierciadle, w trzeciej zaś kilka opowiadań poruszających z przymrużeniem oka kwestie obcych i podróży kosmicznych.

Czytając pierwsze w tym zbiorze opowiadanie Pratchetta mogę tylko powiedzieć, że prezentuje ono równie wysoki poziom humoru, jak reszta książek tego autora. Jednakże muszę teraz napisać o rzeczy dość ważnej. Styl Pratchetta można jedynie określić jako silne bombardowanie absurdem, pozytywną energią i dobrym humorem. Jest to styl tak charakterystyczny, że można go poznać praktycznie wszędzie. Zagłębiając się w następne opowiadania muszę was przestrzec. Pamiętajcie, że opowiadanie Pratchetta jest tylko jedno, a pozostałe napisane zostały przez innych autorów. Czy to oznacza, że są to złe opowiadania? NIE! Napisanie czegoś takiego byłoby z mojej strony herezją i wymierzeniem policzka praktycznie całej historii fantastyki! Te opowiadania są po prostu zupełnie inne. W końcu kto z was nie słyszał o takich mistrzach gatunku jak Arthur C. Clarke (liczne powieści i opowiadania w tym „Posterunek” zekranizowany jako „Odyseja Kosmiczna”), Isaac Asimov (i jego już słynne trzy prawa robotyki, powieść „Ja robot”), Philip K. Dick (powieść „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”, zekranizowana jako „Łowca androidów”), Douglas Adams („Autostopem przez Galaktykę”), Ursula K. le Guin (cykl o Ziemiomorzu), C.S. Lewis („Alicja w krainie czarów”) czy H.G. Wells (”Wojna światów”)? I zauważcie, że wymieniłem tutaj zaledwie kilku autorów – głównie tych, którzy są szerzej znani polskiemu czytelnikowi.

Właśnie te nazwiska są już wystarczającym powodem, by zainteresować się „Czarnoksiężnikami...”. Każde z opowiadań poprzedzone jest dosyć bogatą notką o autorze, w której zaprezentowane są jego największe sukcesy i najlepsze dzieła. Dla każdego czytelnika jest to niebywała gratka i punkt zaczepienia, by zacząć się interesować kolejnymi utworami danego autora.

A jak wygląda kwestia samych opowiadań? Czy rzeczywiście podtytuł „Humoreski fantasy” jest słuszny? We wstępie napisałem, że ludzkie poczucie humoru jest chyba najtrudniej definiowalną rzeczą na świecie. I właśnie to jest najlepsza odpowiedź na to pytanie. Wśród licznych opowiadań były takie, które wywołały mój szczery uśmiech, takie, które setnie mnie rozbawiły, ale i takie, które wpędziły mnie w stany raczej refleksyjne. W tym tkwi siła tego zbiorku. Umieszczenie wielu opowiadań jednego autora sprawiłoby, że byłby on ‘strawny’ tylko dla wąskiej grupy czytelników. Natomiast wymieszanie licznych stylów i autorów sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy zatem totalnie pokręcone wizje światów, mamy bohaterów postawionych w dziwnych sytuacjach, mamy humor wysmakowany, ale też rubaszny i czarny. Dla każdego coś dobrego!

Na kartach owego zbiorku spotkamy zatem kapitana Marchewę i Śmierć jako świadka morderstwa, przebiegłego złodzieja Pana Nutha, który wykorzystując ludzką naiwność próbuje zadrzeć z gnollami oraz anielicę i demonicę, walczące ze sobą o duszę pewnego nieszczęsnego młodzieńca. Jednak już na następnych stronach spotykamy... radio, które zwykłym radiem nie jest i próbuje przejąć kontrolę nad domownikami albo androida, który raczej nigdy nie słyszał o prawach robotyki Asimova... Zaraz potem dowiemy się, jak groźną bronią może być zwykły tenteges albo wichajster. W końcu każdy słyszał kiedyś przecież o tym, co ma... no, te... no, dwa dzyndzle nad tym dinksem zaraz obok tegocosia. A w wizji Raya Redburyego mamy cały sklep z takimi... cosiami. Jednym z ostatnich opowiadań w pierwszej części jest utwór Dicka o pewnym zwierzęciu, którego skóra żyje własnym życiem i trafia na okładki pewnej książki. A co, jeśli wub (bo tak się ów zwierz nazywa) ma własne poglądy na temat wieczności i zacznie zmieniać treść? Przekonajcie się sami! Ale już po tych paru linijkach możecie stwierdzić, że waszą wyobraźnię czeka prawdziwa jazda bez trzymanki.

Druga część to istne pomieszanie z poplątaniem. Bohater pierwszego opowiadania ma najwyraźniej problemy z osobowością i zaczyna zmieniać się w pewne mityczne zwierzę. W państwie, w którym ludzie są ubezwłasnowolnieni, taka zmiana nie może być tolerowana... Jakby tego było mało, to już kolejne dzieło sprzed, bagatela, prawie 100 lat pokazuje los biednego prawnika, któremu przyszło zostać smokobójcą i wybawcą pewnej damy w potrzebie. Na pewno zaśmiejecie się szczerze czytając o tym, jak to urzędniczyna próbuje pozwać czarodzieja za trzymanie dzikich zwierząt bez pozwolenia... W zbiorku mamy też do czynienia z przejawami humoru rubasznego, tudzież pieprznego. Pierwsze opowiadanie traktujące o ‘tych’ tematach to mikroforma z pociesznym zakończeniem, drugie zaś to już dzieło obszerniejsze, autorstwa... Asimova. Jak widać temu panu nie tylko roboty chodziły po głowie. A jeśli dodamy, że całe opowiadanie jest rodzajem prztyczka w nos posłanemu „Playboyowi”, to możemy się domyślać, że większość z was połknie je na jednym wdechu. Również utwór będący jakby pierwowzorem filmu „Goście, goście” z pewnością przypadnie wielu osobom do gustu. Oto zakuty w blachę rycerz ląduje nagle na środku autostrady i spotyka się z lokalnym farmerem, który co jak co, ale od wody ognistej nie stroni. Zuchwała kradzież taboretu z muzeum bynajmniej nie będzie najbardziej kuriozalną częścią tego dzieła.

W trzeciej części przygodę zaczniemy od spotkania z Zaphodem Beeblebroxem – postacią dobrze znaną wszystkim tym, którzy mieli do czynienia z „Autostopem przez Galaktykę” autorstwa Adamsa. Jednak, co ważne, część SF tego zbioru to nie tylko kosmici i podróże kosmiczne. Spotkamy również tego, którego nazywają Czarnym lub po prostu Złym. A to, że akurat będzie cierpiał z powodu wygnania z Dołu do mroźnej i mokrej Brytanii, nie powinno już nikogo dziwić. Jakby Złych było mało, spotkamy się jeszcze z (tak moze się nam wydawać) lekko przygłupawym dziadkiem, który poza tym, że nazywa sam siebie „dżeniuszem”, to jeszcze trochę od niechcenia, a trochę dla zabawy, zakończył pewną wojnę dzięki istotom, które... wyszły z drewna. Więcej nie zdradzę, by nie psuć wam zabawy, ale mogę powiedzieć, że jest to dowód na to, że ludzka wyobraźnia nie zna granic. W jednym z ostatnich opowiadań autorstwa Arthura C. Clarke’a zobaczymy natomiast obcą cywilizację, która poza tym, że obca, okazuje się być jeszcze wyjątkowo zagubiona wśród naszego gatunku...

Podsumowując, zbiór „Czarnoksiężnicy z krainy osobliwości – Humoreski fantasy” to książka bardzo dobra. Dla młodszych czytelników może być okazją do zapoznania się z panteonem pisarzy fantasy. Nie dość, że poznacie tu najlepszych z najlepszych, to jeszcze zapoznacie się przeważnie z ich ‘lekkostrawnymi’ i przyjemnymi dziełami. W sam raz na dobry początek. Poza tym każdy na pewno znajdzie tu nie jedno i nie dwa opowiadania (czy to w konwencji klasycznego fantasy, czy też parodii albo fikcji naukowej), które wprawią go w dobry nastrój. A to jest już najlepszą rekomendacją.

Ocena Game Exe
8
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...