Pierwszy tom "Cody" był przyjemnym powiewem świeżości – Simon Spurrier połączył bowiem elementy postapokaliptyczne ze sztafażem fantasy i w taką oto otoczkę przyozdobił dziwaczne love story o Humie mającym jeden cel – uratować małżonkę.
W kontynuacji założenia fabularne pozostały bez zmian. Bard w dalszym ciągu skupia wszelkie wysiłki na ratowaniu żony przed skutkami działania klątwy. Do dwójki bohaterów dołącza jeszcze osobliwy towarzysz, a właściwie towarzyszka – nieprzebierająca w słowach głowa.
Elementem, który w największym stopniu przypadł mi do gustu w pierwszej części "Cody", było igranie z oklepanymi schematami fantasy i postapo. W drugim tomie Simon Spurrier kontynuuje tę zabawę i ponownie dostarcza czytelnikom historię, która w wielu momentach uderza w absurdalne tony. Więcej jest za to bezpośrednich interakcji między Humem i Serką, przez co scenarzysta w paru momentach postawił na większą powagę, choć nie stracił z radaru obranej wcześniej konwencji. Los Huma bywa zatem dowcipny, ale sam protagonista coraz bardziej zasługuje na miano postaci tragikomicznej.
Z zalet "Cody" wynikają poniekąd jej wady. Przez zabawę ze schematami to na tyle specyficzny komiks, że jednych zachwyci, a innych znudzi do tego stopnia, iż nawet nie dokończą lektury. Drugi mankament wiąże się z prostotą fabuły – główna linia jest prosta jak drut i Spurrier – świadomie lub nie – postanowił zagmatwać historię Huma i Serki. Plątanie wydarzeń i losów postaci, aby nieco zniwelować wrażenie prostoty, na początku jeszcze działa, ale im dalej w las, tym zasłona dymna mocniej się rozrzedza.
Poprawie uległa strona wizualna, za którą odpowiada Matias Bergara. Już wcześniej ilustracje pełne intensywnych kolorów budziły pozytywne uczucia, a w zeszytach składających się na tom drugi znalazło się jeszcze więcej efektownych i wielobarwnych kadrów, na których miło zatrzymać się na dłuższą chwilę.
Drugi tom "Cody" oferuje to samo, za co można było polubić otwarcie serii. Spurrier i Bergara ponownie dostarczyli przyjemny komiks, udanie grający z utartymi schematami i skrzący się fantazyjnymi kolorami nierealnej krainy. Jako odtrutka po standardowych magiczno-miecznych fantasy nadaje się jak ulał.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz