"Ciche miejsce" oceniłem źle. Ciekawy pomysł, całkiem niezłe zdjęcia, zaskakujący początek – wszystko pogrążone przez kretyński scenariusz. Ilość błędów logicznych porażała, całkowicie psując radość z seansu. Na jednej z platform streamingowych natknąłem się na kontynuację produkcji. Sprawdzenie informacji w internecie zadziwiło mnie mocno. Oceny krytyków były szalenie pozytywne – na dziesięć oczek rozpiętość od sześciu do nawet dziewięciu! Tak dobry odbiór wymagał sprawdzenia.
Dla przypomnienia – po świecie grasują mordercze potwory wyławiające z otoczenia najmniejsze dźwięki. Jeżeli będziesz zbyt głośno – po tobie. W pierwszej części poznaliśmy rodzinę Abbottów – ojciec niestety nie przeżył zmagań, ale matce udało się urodzić dziecko. Co więcej, niesłysząca córka przypadkowo odkryła, jak pokonać kreatury. Za pomocą swojego aparatu słuchowego generuje piski, mocno raniące stwory, dzięki czemu te odsłaniają wrażliwą część ciała i można zabić je konwencjonalną bronią. W sequelu z uwagi na zniszczenie rodzinnego domu Abbottowie muszą przenieść się w nowe miejsce, a Regan pragnie wykorzystać odkryty sposób unicestwiania bestii na szerszą skalę.
Niestety "Ciche miejsce 2" ponownie pełne jest fatalnych błędów logicznych, które uniemożliwiają skupienie się na jakichkolwiek pozytywach. Oto matka rodziny zaczyna bieg. W jej rękach widzimy wielką drewnianą skrzynię-kołyskę z dzieckiem w środku, na tym butlę tlenową oraz strzelbę. Kobieta nie trzyma tego na wyciągniętych rękach, korzystając z siły bezwładu, tylko używa mięśni. Mimo tego udaje jej się sprintować, aż kurz wzbija się koło niej. Wygląda na to, że twórcy nie mieli okazji dźwigania jakiejkolwiek z tych ciężkich rzeczy.
Kolejna sytuacja – rodzina dociera do nowej miejscówki, opuszczonej fabryki, gdzie postać, w którą wciela się Cillian Murphy, udziela im tymczasowego schronienia. Informuje ich, że spokojnie mogą rozmawiać szeptem, bo nad nimi znajdują się metry betonu. Po chwili Regan łapie w radiu sygnał – dobrze słyszalną piosenkę, bez żadnych zakłóceń. Napada na obcego faceta: "Hurr durr, jak to możliwe, że tu jest sygnał, u siebie codziennie nasłuchiwaliśmy i nic nie złapaliśmy". Gość odpowiada: "Nie mieliście sygnału, bo mieszkaliście w dolinie". Kurtyna. Jakby było wam mało, w następnych scenach aktorzy zamkną się w tym pomieszczeniu w wielkim żeliwnym piecu i tam sygnał będzie równie dobry.
Przychylam się do licznych opinii, że sama kreacja potworów jest strzałem w kolano. Bohaterowie boją się najmniejszego dźwięku – trzasku gałązki lub brzęknięcia siatki płotu podczas przechodzenia przez niego. Tymczasem nikt nie pomyślał, że podczas snu wydaje się różne niekontrolowane dźwięki – chrapanie czy głośne puszczanie gazów. Sen powinien być najgroźniejszą sytuacją w tym świecie. Co więcej, strasznie razi, kiedy podróżująca rodzina np. płoszy ptaki, które odlatują z głośnym wrzaskiem. I co? I nic – kompletnie nic się nie dzieje. Krwiożercze bestie nie rzucają się na taką zdobycz (swoją drogą, czym one się żywią, bo ludzi tylko zabijają?).
Pojęcia nie mam, jak Abbottom udało się przeżyć. Chociaż nie, muszę się poprawić. Pojęcia nie mam, jak komukolwiek udało się przeżyć w tym świecie. Wszystkie postacie nie mają mózgu, zachowują się jak najgłupsi bohaterowie z podrzędnych horrorów, a film na początku informuje nas, że od "tamtego dnia" (to ważna fraza, wielokrotnie pojawia się podczas seansu i rozmówcy kiwają wtedy konfidencjonalnie głowami) minęło prawie 500 dni. Regan, będąca dziewczyną niesłyszącą, postanawia samodzielnie wyruszyć w poszukiwaniu źródła sygnału, aby nadać tam na duży obszar pisk ze swojego aparatu słuchowego. Nie wiem, czemu bardziej się dziwię – fantastycznemu planowi czy wyborze osoby z tą konkretną niepełnosprawnością do przedzierania się przez świat pełen wrażliwych na dźwięki potworów?
Wszystkie powyższe rzeczy dzieją się w pierwszych minutach filmu. Bardzo chętnie napisałbym o większej ilości idiotyzmów, ale nie chcę spoilerować tym, którzy jednak zdecydują się na seans. Z pozytywów mógłbym wymienić całkiem niezłe zdjęcia i grę Cilliana Murphy'ego – gdy w końcu udało mi się zaakceptować, jak beznadziejnie jest napisana jego postać. Facet faktycznie dał z siebie wszystko w obliczu katastrofalnego scenariusza. W głowie mi się nie mieści, jak "Ciche miejsce" i "Ciche miejsce 2" może otrzymać ocenę wyższą od czwóreczki na dziesięć oczek. Niestety widziałem, że planowany jest już spin-off oraz oczywiście trzecia część cyklu. Nie ma dla nas nadziei.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz