"Badacz potworów", otwierający serię pt. "Monstrumolog", to mroczna i okrutna opowieść dedykowana wszystkim wielbicielom cyklu "Kroniki Wardstone". Książka jest dziełem Ricka Yanceya, wielokrotnie nagradzanego amerykańskiego autora, którego styl pisania w kuluarach porównuje się do warsztatu S. Kinga i H.P. Lovecrafta. Czy rzeczywiście można się spodziewać powieści godnej tych dwóch wymienionych dżentelmenów?
Akcja rozpoczyna się w fikcyjnej miejscowości New Jerusalem w 1888 roku i opowiada o losach Willa Henry'ego, młodego chłopca, który przez to, że w pożarze stracił rodziców, wylądował pod skrzydłami lokalnego "doktora", parającego się nietypową pracą – tropieniem i badaniem potworów. Jako że doktor Pellinore Warthrop jest człowiekiem ekscentrycznym, dzieciństwo młodzieńca również nie należy do tych książkowych. Will Henry, zamiast bawić się z rówieśnikami na dworze, większość czasu spędza asystując mężczyźnie w trakcie wszystkich tych czynności, które zwykłym młodzieńcom się nawet nie śnią. Albo śnią w najgorszych koszmarach. W którąś paskudną noc doktor dostał typową dla siebie przesyłkę – dwa martwe ciała. Jednak dopiero na stole sekcyjnym przekonał się, że o ile pierwsze, częściowo nadgryzione należy do młodej kobiety, o tyle drugim jest... bestia, która ją jadła. Właśnie wtedy Will Henry pierwszy raz w życiu ujrzał antropofaga, istotę żywiącą się ludzkim mięsem. Stało się oczywiste, że skoro jest tu jeden osobnik, muszą być kolejni. Doktor ze swym młodym asystentem zrozumieli, że muszą stanąć twarzą w twarz z krwiożerczymi bestiami i zrobić wszystko, by je powstrzymać.
Rozgrywające się zdarzenia oglądamy oczami wyobraźni z perspektywy Willa Henry'ego, który od początku do końca dzielnie mierzy się z rolą narratora. "Badacz potworów" charakteryzuje się specyficznym stylem – widać, że autor zdecydowanie postawił na bogactwo języka, bowiem używa wielu różnych słów, które niekoniecznie mogą być znane młodszym czytelnikom. Prócz tego, formowane przez niego zdania zwykle są tak długie, że trudno je przeczytać jednym tchem. Jeśli tylko ten fakt nie odtrąci młodzieży, to na pewno ich czegoś nauczy.
Niezwykle mocny punkt lektury stanowi postać doktora Pellinore Warthropa. To wyjęty z ram normalności dziwak, odznaczający się nie tylko olbrzymią wiedzą, zdolnością logicznego myślenia i łączenia ze sobą z pozoru niepasujących faktów, ale też ktoś, kto oślepiony celem zapomina na wiele dni o jedzeniu czy myciu się. Skryty, mroczny, tajemniczy, niemalże pozbawiony jakichkolwiek ludzkich uczuć, a więc zimny i bezwzględny – to raptem kilka słów, którymi można scharakteryzować opiekuna Willa Henry'ego, dzięki któremu "Badacz potworów" nabrał barw i stał się lepszą książką. Tę chce się czytać, ponieważ przez zdecydowaną większość czasu czytelnik nie ma pojęcia, co ma się niebawem wydarzyć, a uczucie to tylko potęguje chęć zagłębiania się w lekturę. Autor bardzo sprawie bawi się słowem i odpowiednio zwiększa bądź zmniejsza napięcie, tym samym sprawiając, że kolejne strony są pochłaniane w iście błyskawicznym tempie.
Brnąc przez lekturę, trudno nie zauważyć, że "Badacz potworów" to z dwóch powodów raczej opowieść mniejszego kalibru. Przede wszystkim dlatego, że w całej powieści występuje tak niewielu bohaterów, iż praktycznie można ich zliczyć na palcach jednej ręki. Owszem, ci, którzy się pojawiają, są świetnie opisani, pełni uczuć i emocji, niemal tętnią życiem, niemniej jednak na ich nadmiar narzekać nie można. Podobnie jest z prezentowanym nam światem: akcja rozgrywa się w raptem kilku miejscach, co zwiększa wrażenie, że jakieś to wszystko takie małe.
Książka została spisana na 464 stronach, które młodszym czytelnikom zagwarantują co najmniej kilka przyjemnie spędzonych wieczorów. Jako produkt sprawia dobre pierwsze wrażenie ze względu na ciekawą oprawę graficzną, co tyczy się zarówno okładki, jak i wybranej czcionki czy występujących w środku grafik, które zdecydowanie nadają mrocznego klimatu i nastroju. Papier jest odpowiedniej jakości, a w tekście trudno natknąć się na literówki – wszystko na plus.
Jeżeli można jakoś podsumować "Badacza potworów", to z pewnością jako lekturę, która opowiada ciekawą, wciągającą i niepozbawioną drastycznych fragmentów historię. Występujące w niej postacie są barwne, wyraziste i charakterne na tyle, że od razu można się ustosunkować, czy się im kibicuje, czy źle im życzy. Jeśli więc macie ochotę przeżyć pełną grozy przygodę, zapoznajcie się z tą książką!
Dziękujemy wydawnictwu Jaguar za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz