Azyl

2 minuty czytania

azyl, joel shepherd, próba krwi i stali

Zazwyczaj jest tak, że jeśli dana pozycja kończy konkretny cykl, to ma się wobec niej największe wymagania. Nic dziwnego, iż każdy życzy sobie finiszu z przytupem i fajerwerkami. Nie inaczej było w przypadku "Azylu", autorstwa Joela Shepherda, który stanowi zakończenie serii pt. "Próba krwi i stali". Jako że trzy poprzednie tomy wciąż zbierają pozytywne recenzje, czego można oczekiwać od tego? Wiadomo, jeszcze lepszej!

Jeśli ktoś zna rozgrywające się wcześniej wydarzenia, z pewnością nie będzie się dziwić, że zapach decydującego starcia czuć w powietrzu niemal od samego początku "Azylu". Prowadzone przez regenta Arrosha wojska uderzają na armie lojalne wobec Saalshenu, zmuszając Talmaad i złożone z ludzi siły wspierające Serrinów do odwrotu. Nadzieję dla wycofujących się stanowi dotarcie do Jahnd – jedynego ludzkiego miasta na ziemiach Saalshenu, ich ostatniego azylu. Ku nieszczęściu Sashandry, armia Lenayin, prowadzona przez świeżo koronowanego króla Koenyga, maszeruje pod sztandarami Arrosha. Jeżeli młoda kobieta chce ocalić Saalshen i wszystko to, co kocha w rodzimym Lenayin, musi stać się lenayińską wojowniczką – znienawidzoną, bezkompromisową i niecofającą się przed niczym.

Jak na lenayińskiego wojownika przystało, nie będę owijać w bawełnę: "Azyl" zdecydowanie stanowi najlepszą z dotychczasowych części i niezmiernie cieszy mnie fakt, że Joel Shepherd zdołał przeskoczyć wysoko postawioną poprzeczkę. Na początku akcja rozwija się w przeciętnym tempie, jednak wzrasta ono geometrycznie – z każdą kolejną stroną coraz bardziej wciąga, doprowadzając do tego, iż końcówka stanowi istne apogeum, kładące czytelnika na łopatki. Prezentowane zdarzenia nierzadko są frapujące i potrafią zaskoczyć nawet najbardziej domyślnego czytelnika. Akcja toczy się w kilku miejscach jednocześnie, dzięki czemu spoglądamy na całość z różnych perspektyw, a wszelkie pomniejsze wątki pod koniec łączą się ze sobą. Wszystko to powoduje, że strasznie łatwo dać się porwać i jak już zacznie się czytać, to trudno odłożyć książkę.

W trakcie lektury mamy przyjemność śledzić losy bohaterów dobrze znanych z wcześniejszych tomów, lecz nie zabraknie i takich postaci, które dołączają do "Próby krwi i stali", wnosząc sobą powiew świeżości i nowości. Trudno rzec, by książka bawiła i rozśmieszała, skoro stale towarzyszą nam aspekty związane z wojną. azyl, joel shepherd, próba krwi i stali Zmartwienie, powaga, smutek, nadzieja – to słowa, które cisną się na usta czytelnika spoglądającego oczyma wyobraźni na przedstawiane wydarzenia.

Z technicznego punktu widzenia "Azyl" nie odbiega od pozostałych części "Próby krwi i stali". Czcionka jest przyjemna dla oka, papier porządnej jakości, a umieszczona na okładce grafika zachowana w klimacie dotychczasowych. Dodatkowo pozytywnie można ocenić pracę korektorów, bowiem przez niemalże 600 stron przewinęła się stosunkowo niewielka liczba literówek. Z kolei umieszczone na samym początku mapy umożliwiają śledzenie losów występujących postaci i ułatwiają odnalezienie się w przedstawionym świecie.

Jeśli miałbym napisać jedno zdanie, które odda wywołane przez "Azyl" uczucie, byłoby to: szkoda, że to ostatnia część. W trakcie całego cyklu trudno było nie zżyć się z bohaterami i żal serce ściska na myśl, że nie będzie można im więcej towarzyszyć we wszystkich tych pasjonujących przygodach. Z drugiej strony cieszy fakt, iż autor zmierzył się z wyzwaniem i godnie zakończył swą serię, zasługując na pochwałę. Książka nie tylko łączy w sobie wszelkie dobre strony poprzedniczek, jak wydane wcześniej "Tracato", ale dodaje też coś od siebie.

Dziękujemy wydawnictwu Jaguar za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
9
Ocena użytkowników
9.25 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...