ARX Fatalis

5 minut czytania

"ARX Fatalis" jest grą Arkane Studios, twórców "Dark Messiah of Might and Magic" i "Dishonored". Zachwycony ich wcześniejszymi grami oraz tym, co na jej temat wyczytałem w Internecie, zauważywszy u przyjaciela płytę, natychmiast ją pożyczyłem. Sam proces instalacji, jak i uruchomienia, przebiegł pomyślnie, co mnie pozytywnie zaskoczyło, bo mało który klasyk działa bezproblemowo na Windows 7. Z góry ostrzegam, że podczas recenzji będę kilkakrotnie odnosił się do gry Looking Glass Studios ”Thief: The Dark Project". Przez całą rozgrywkę towarzyszyło mi uczucie, że Francuzi byli mocno zainspirowani grą Amerykanów.

arx fatalis

Przy uruchomieniu gry wita nas intro. Przedstawia nam ono historię Arx – świata, w którym dzieje się akcja gry, świata, w którym zgasło słońce, zmuszając ludzi do opuszczenia powierzchni i zamieszkania w podziemiach biegnących w głąb planety. Prawdziwym problemem okazuje się jednak powrót tajemniczego boga Akkby.

Po wybraniu "new game" znalazłem się w oknie tworzenia postaci. Nasz bohater jest opisany czterema cechami: siłą, zręcznością, mocą magiczną oraz kondycją. Od tej czwórki wywodzi się dziewięć umiejętności: skradanie, umiejętności techniczne, intuicja, szósty zmysł, wiedza o przedmiotach, czarowanie, walka wręcz, umiejętności łucznicze i obrona. Można też mu wybrać wygląd, ale nie ma to wpływu na grę.

Po przebrnięciu przez proces kreacji nasza postać ląduje w lochach goblinów i na dzień dobry dostaje od współwięźnia zadanie – uciec. Tu pojawił się pierwszy zgrzyt. Słyszałem i sam przyznaję, że sterowanie w "Gothic 1" jest sztywne i toporne. Jednak przy "ARX Fatalis" system zastosowany w "Gothicu" jest mistrzostwem komfortu. Załoga postanowiła chyba stworzyć najmniej przystępne sterowanie ze wszystkich istniejących gier. Wydostanie się z celi nie było problemem, ale nawigowanie po ekwipunku albo podniesienie jakiegoś przedmiotu i poprawne użycie go, przez parę minut potrafiło doprowadzić do białej gorączki. No cóż, początki nie były miłe, zobaczymy co dalej.

ARX FatalisARX FatalisARX Fatalis

Dalej mimo pewnych zgrzytów było już znacznie lepiej. Ba, okazało się, że potrafię spędzić większą część nocy eksplorując podziemia, wykonując zadania oraz walcząc z wrogami. Nie jest to RPG w stylu Tormenta – wrogów nie przegadamy. Jak więc wyglądają nasze szanse w spotkaniach twarzą w twarz z przeciwnikiem? Zacznijmy od podstawy, czyli miecza. Kolejny zgrzyt, wydany cztery lata wcześniej "Thief: The Dark Project" miał bardziej rozbudowany system walki. Tam poza dwoma ciosami można było blokować oraz uderzać z boku, a fizyka starć (miało się wrażenie, że miecze należące do bohatera oraz naszych przeciwników to kawały żelaza, a nie piórka) jak na tamte lata była świetna. Tutaj można tylko atakować na dwa sposoby: zwykły oraz naładowany. Zamienia to całe starcie w pewnego rodzaju berka: doładuj cios, w tył, doładuj cios, w tył i tak do śmierci wroga, zaś samą bronią macha się jakby była nadmuchana. W dodatku bohater w porównaniu do Garreta to straszna niedołęga, nie potrafi biegać, idzie jakby był w tej grze za karę i ma problemy ze wskoczeniem gdziekolwiek. Zanim zdobędziemy czary przyśpieszenia oraz lewitacji, gra może być strasznie ślamazarna.

ARX FatalisARX FatalisARX Fatalis

Kolejnym sposobem rozwiązywania konfliktów jest łuk. Jak w przypadku miecza nie zaimplementowano jakichś nowatorskich rozwiązań, poza tym w grze są tylko dwa łuki, więc lepiej za bardzo się tą drogą nie interesować. Prawdziwa frajda zaczyna się przy sztukach magicznych, w które polecam zainwestować jak najwięcej punktów. Zamiast klikać jakąś ikonkę albo wybierać runę z ekwipunku, za pomocą klawisza Ctrl wchodzimy w tryb czarowania, gdzie sterując myszką dłonią postaci kreślimy w powietrzu znaki odpowiadające za kolejne czary. Brzmi fajnie, jest fajne i daje sporo frajdy. Tylko wyobraźcie sobie uczucie, gdy wycofujecie się przed piątką wrogów, próbując nakreślić drżącą dłonią znaki w powietrzu i cały czas się mylicie. Na szczęście przytrzymując klawisz shift można zapamiętać do trzech czarów, co znacznie upraszcza starcia. Magia ma jednak dwa problemy. Po pierwsze czasami gra nie potrafi rozpoznać, jaką runę kreślimy (tworząc znak w kształcie litery C wybrał mi się symbol w kształcie U), a po drugie jest zbyt potężna. Z poznanej na początku przygody kuli ognia korzystałem do samego końca historii. Jej mocy oparło się tylko trzech najpotężniejszych wrogów w grze (czytaj musiałem rzucić na nich więcej niż jedną kulę). Inwestując w skradanie, otwiera nam się czwarte wyjście pozwalające na ciche przemierzenie cieni za plecami wroga.

arx fatalis

Nie jest to też RPG w stylu "The Elder Scrolls" ekwipunek bojowy nie ma szerokiego asortymentu. Przez większą część gry moja postać nosiła ten sam zestaw uzbrojenia. Sporo frajdy dają przedmioty nieprzeznaczone do walki. Mając kilof będziemy mogli zabawić się w górnika albo rozbić pokrywę grobowca, łopatą wykopiemy ukryte skarby, a łącząc kij z liną stworzymy sobie wędkę, z którą pójdziemy na ryby. W grze występuje rozbudowany system alchemii i kowalstwa, pozwalający za pomocą kilku prostych czynności tworzyć potrzebne nam przedmioty.

Czas na fabułę. Na początku bohater cierpi na amnezję i w powietrzu wisi tajemniczość, ale szybko okazuje się, że historia przedstawiona w grze to klasyka gatunku: zły powrócił, bohater jest wybrańcem, trzeba znaleźć potężny artefakt i przebić nim serce wroga. Żeby osiągnąć główny cel, trzeba się będzie sporo nabiegać, zabłysnąć jako dyplomata, uratować damę z opresji i w jednym etapie poczuć się jak Lara Croft, więc mimo sztampy nie można narzekać na nudę. W dodatku każde zadanie wymaga od nas zbadania długich i mocno skomplikowanych podziemi. Lochy, świątynie, katakumby tylko czekają, aż nasz bohater zapuści się w ich trzewia i sprawi mieszkającym tam potworom dzień sądu, rozwiąże proste (poza dwoma wyjątkami) zagadki logiczne i odkryje wszystkie ukryte przejścia oraz schowki. Dodając do tego klimatyczny ambient, a także czasami mocno makabryczny wystrój (ach, ta wspaniała świątynia głównego złego), otrzymujemy całkiem wciągającą i nienudzącą zabawę.

arx fatalis

Jeżeli nie kręci nas główny wątek, możemy złapać jakieś zadanie poboczne. Nie jest ich za wiele i poza wyjątkiem (rozwiązanie zagadki zamordowanej kobiety) są to głównie zadania kuriera oraz rzeźnika. Podczas ich wypełniania trzeba uważać, ponieważ jeśli nie będziemy postępować według określonego scenariusza, często można je zawalić albo utknąć w martwym punkcie.

arx fatalis

Muzyka… lista utworów nie jest zbytnio rozbudowana, o wiele częściej towarzyszą nam same dźwięki otoczenia jak spadające krople wody, świst wiatru, jęki zarzynanych przeciwników. Takie rozwiązanie moim zdaniem buduje większy klimat niż pełny soundtrack. Udźwiękowienie postaci jest dobre, poza głównym bohaterem. Gieroj brzmi jakby myślami był przy wczorajszym obiedzie (dziwne na liście płac występuje Stephen Russell, człowiek, którego głos stworzył Garreta. I on udziela głosu jakiejś postaci pobocznej!).

Czas na ogólne podsumowanie. Gra zapewniła wiele godzin czystej hardkorowej zabawy, zmusiła do myślenia i przypominała momentami mojego ukochanego "Thiefa". Niestety, przez większość rozgrywki kołatały mi się w głowie myśli w stylu: to mogło być zrobione lepiej, a tamto dokładniej. Podczas gry nie zauważyłem wielu bugów. Jedyny moment, w którym je spotkałem, to etap przypominający pewne dzieło o biżuterii. Bestia mająca mnie ścigać wolała w nieskończoność przemierzać ten sam korytarz. Podsumowując: nie uważam czasu poświęconego "ARX Fatalis" za stracony.

Plusy
  • Klimat
  • Muzyka
  • System czarowania
  • Podziemia
  • Fabuła, mimo schematyczności, nie wywołuje bólu głowy
  • Oryginalny świat gry
Minusy
  • Sterowanie
  • Walka mieczem i łucznictwo
  • Nieporadność głównego bohatera
Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
8.88 Średnia z 4 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Tak właśnie się zastanawiałem gdzie podziała się moja kopia Arx Fatalis...

Tak już na poważnie: to nie najgorsza debiutancka recenzja – dość nietypowa, bo czyta się jakbyś z nami rozmawiał (to chyba pozytyw). Twa miłość do thiefa dalej cię nie opuszcza, ale nie przesadzałbym zbytnio z porównaniami – nie wszyscy mieli okazję zaliczyć wszystkie klasyki. Koncept całego światu żyjącego w podziemiach ala Podmrok z Forgotten Realms brzmi bardzo ciekawie oraz to kreślenie czarów. Jednak ta „toporność” odpycha od gry.

Póki nie zaliczę inne klasyki pokroju serie Thief czy obgranie po raz n-ty gry pokroju Vampires: Bloodlines (nie mówiąc już o nowych Pillarsach), nie widzę sensu podchodzenia do Arx Fatalix.

Tak czy siak dziękuję za recenzję mało znanego rpga.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...