Amerykańscy bogowie

3 minuty czytania

Amerykańscy bogowie

Na koniec kwietnia zaplanowano premierę serialu "Amerykańscy bogowie". To fantasy stworzone na podstawie powieści Neila Gaimana, jednej z najpopularniejszych w jego dorobku. Wydawnictwo MAG rozpoczęło wydawanie książek tego twórcy w nowej szacie graficznej, co jest dobrą okazją dla kolekcjonerów, ale także dla nowych czytelników, nieznających do tej pory tak cenionej przez fanów fantastyki pozycji – a pragnących zobaczyć niedługo jej telewizyjną ekranizację.

Cień po trzech latach odsiadki ma wyjść na wolność. Na krótko przed terminem dowiaduje się jednak o śmierci swojej żony. Niewiernej, jak się okazało. Nim Cień zdąży poukładać sobie życie na nowo, zostaje zatrudniony przez pana Wednesdaya, jednego z bogów, który wiąże z nim tajemnicze plany.

Enigmatyczny, można nawet rzec, że trochę dziwny początek dobrze oddaje naturę powieści. Neil Gaiman zabiera czytelnika w świat Ameryki, mieszając elementy fantastyczne z rzeczywistością. Zagłębiając się w historię o bogach, którzy trafili na obce terytorium, gdzie dziś liczba ich wyznawców jest drastycznie niska. Jednocześnie poznajemy samego Cienia – wychodzącego na wolność mężczyznę, sprawiającego wrażenie chłodnego, nieodczuwającego radości, gdyż tę popsuł mu los ukochanej.

Zresztą prywatne sprawy, jak również życie zwykłych ludzi zajmują całkiem sporo miejsca w "Amerykańskich bogach". Sprzyja to budowaniu niepokojącego i niezwykłego klimatu, gdyż z jednej strony książka jest realistyczna i koncentruje się na zwykłych rzeczach dnia codziennego. Z drugiej pojawiają się zapowiedzi nadejścia czegoś niebywałego oraz postacie obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami. Przepis na doskonałą książkę? Nie do końca.

Nie lubię, gdy zachwalany przez wielu tytuł nie przypada mi do gustu. Chociaż "Amerykańscy bogowie" rozpoczynają od wysokiego C, budząc zainteresowanie, to w którymś momencie zaczyna ono spadać. Brakuje elementu, który by przyciągał. Owszem, jest tajemniczy nastrój, ale bywa również przygnębiająco, ponuro i smętnie. Bohaterowie mają cel, lecz przestaje być tak widoczny, znika za horyzontem, a to nie sprzyja czytaniu. Trudno wtedy odnaleźć sens lektury. Napięcie opada, fabuła staje się odbiorcy obojętna. Miałem wrażenie, jakby autor pogubił się we własnym koncepcie i nie wiedział, jak dalej poprowadzić akcję, wskutek czego była ona rozwlekana i skupiała się na mało zajmujących wątkach.

Amerykańscy bogowie

Nie pomaga Cień jako ktoś, kto nie wykazuje się ekspresją. Czasami zachowuje taką obojętność, jakby wszystko było mu jedno. Żona go zdradza? Aha, dobrze. Nie jest to bohater, który każdemu się spodoba. Okazuje się zbyt nijaki i nudny. Główną jego cechę, zapadającą w pamięć, stanowi zamiłowanie do sztuczek z monetami. Niestety nie działa to przyciągająco. To nie protagonista, którego darzy się sympatią lub chociaż nienawiścią – on w ogóle wywołuje mało emocji w odbiorcy. W połączeniu z rozciągniętą, tracącą na atrakcyjności historią opartą o motyw drogi łatwo wpaść w znużenie.

Przed sennością chroni styl pisarza, który nawet w nudnych momentach potrafi zachwycić niewymuszonym i oryginalnym kreowaniem onirycznej atmosfery. Gdy ta łączy się z zagadkowymi rozdziałami niepoświęconymi głównym bohaterom albo snami, może wydawać się niektórym pozbawiona sensu – skrywa jednak w sobie pewną magię. Wreszcie Neil Gaiman w mniejszych historiach opowiadanych przez postacie, opisach bądź rozmowach przemyca nieraz urzekającą myśl – i to wraz z plejadą różnorodnych i wiarygodnych bogów oraz inteligentną krytyką współczesności otworzyło "Amerykańskim bogom" drogę do sukcesu.

Co prawda czasem można byłoby ożywić akcję, lecz powieść brytyjskiego autora można uznać za przynajmniej niezłą. Czy wspaniałą? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie – jak zawsze, ponieważ gusta są różne. Mnie towarzyszy rozczarowanie, wynikające jednak między innymi z dużych oczekiwań. Chociaż czy najlepsze tytuły nie powinny się z nimi mierzyć i wychodzić zwycięsko?

Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
6.5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Kurde książka według mnie świetna. Bardzo ponura i ciut jakby depresyjna. Mam nadzieję, że tego nie spieprzą i nie zrobią z tego takiej mainstremowej szmiry. Zobaczymy jak wypadną aktorzy w swoich rolach, bo szczerze mówiąc Ian McShane nie za bardzo mi pasuje do roli pana Wendsdeya, zawsze wyobrażałem go sobie bardziej jak Withmora z Atlantydy. No i nie pamiętam czy Cień był czarny ale jak nie to ta poprawność czasem dobija.
0
·
Ale Czernoboga obsadzili świetnie, do tego Gillian Anderson też znalazła się w serialu. Opening jest klimatyczny - https://www.youtube.co...?v=1Ow1qPRIs8A

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...