Dobrych dreszczowców nigdy za wiele, szczególnie gdy bazują nie tylko na zjawiskach paranormalnych, ale także podkute są aspektem psychologicznym, ambicją czy ludzką zawiścią. Tym dokładnie charakteryzuje się kolejny sezon "American Horror Story" zatytułowany po prostu "Asylum". Poprzednia odsłona zawierała liczne zwroty akcji, atmosferę tajemnicy i porządną dawkę krwawych scen, czego efektem stała się duża popularność serialu. Drugi sezon również w nie obfituje, a co więcej porusza jeszcze ciekawsze, bo kontrowersyjne tematy związane z religią i jej statusem w życiu kleru.
Jak uprzedzano, drugi sezon "American Horror Story" nie jest kontynuacją dziejów domu morderstw z LA, natomiast rozpoczyna osobny wątek. Fabuła tej części rozgrywa się w Nowej Anglii w Briarcliff, katolickim instytucie dla obłąkanych kryminalistów na początku lat 60'. Całym przybytkiem zarządza żelazną ręką siostra Jude, której ambicja i szczera wiara napawa strachem nie tylko pacjentów, ale także i pracowników zakładu. Pośród chorych znajduje się również Kit Walker, rzekomo niewinny mężczyzna oskarżony o seryjne morderstwa. W tym samym czasie do Briarcliff przybywa Lana Winters, dziennikarka mająca przeprowadzić reportaż dotyczący wyrobów piekarniczych azylu dla obłąkanych. Jednakże ambicja kobiety nie pozwala przejść wielkiej szansie koło nosa, jaką jest rozmowa z samym Kitem Walkerem okrzykniętym Krwawą Twarzą [ang. Bloody Face], co doprowadza do całkiem zadziwiających wydarzeń.
Obecność mentalnie chorych zdecydowanie pozytywnie wpłynęła na atmosferę horroru. Ich krzyki, nienaturalne gesty i miny wywołują uczucie nieprzyjemnego dyskomfortu oraz swoistego zażenowania. Do tego trzeba doliczyć mroki kamiennych sal zakładu, skrzypiące metalowe drzwi i zasuwy, a także przytłaczające religijne symbole i krucyfiksy. Wszystko to daje efekt jak ze starego, dobrego kina grozy, gdzie wyczekiwanie na krwawe zdarzenie jest największą udręką dla ciała i duszy. Sezon miał swoje lepsze i gorsze chwile. Chociaż osobiście wszelkie kosmiczne ingerencje i kontakty trzeciego stopnia z cywilizacjami z innych galaktyk nie wywołują u mnie wielkiego zainteresowania, to aspekty spirytystyczne i nawiedzenia Szatana zdecydowanie trafiają w mój gust.
Poza paranormalnymi wydarzeniami "American Horror Story: Asylum" obfituje w wyjątkowo dobrze poprowadzone wątki psychologiczne i polityczno-społeczne. Znalazło się miejsce na lincz katolickiego kleru i jego wiecznego widzenia grzechu w każdym aspekcie życia ludzi spoza kręgu duchowieństwa. Jest problem celibatu, moralności, a także homoseksualizmu uznawanego za chorobę psychiczną, którą leczy się elektrowstrząsami. Co więcej, nie zabrakło miejsca również dla typowej ludzkiej ambicji mogącej wynieść kogoś na szczyty bądź doprowadzić do upadku.
W przeciwieństwie do produkcji filmowych, gdzie co pewien czas następuje typowe "booo!", twór FX, szczególnie w późniejszych odcinkach, nacechowany jest tym "przyjemnym" napięciem horroru praktycznie przez cały czas.
recenzja "American Horror Story: Murder House"
Zdecydowanie cieszy fakt, że znaczna część obsady została zachowana, a niektórzy aktorzy, wcześniej grający drugie skrzypce, otrzymali szansę na pokazanie swojego kunsztu w znaczących rolach. Tak więc ponownie ujrzeć można niesamowitą Jessicę Lange, którą obsadzono w roli zdyscyplinowanej siostry zakonnej, wyganiającej grzech karami cielesnymi. Już w poprzednim sezonie Lange pokazała się z najlepszej strony, udowadniając, że stworzona jest do grania ambitnych kobiet o dyktatorskich zapędach. Nie odstaje od niej także Sarah Paulson ("Zmiana w Grze", "Martha Marcy May Marlene"), wcielająca się w postać wścibskiej dziennikarki, rzucającej pytaniami jak z karabinu. Wykreowana przez nią postać Lany Winters nie da się jednoznacznie ocenić. W pewnych sytuacjach chce się jej współczuć, a w innych aż irytuje swoim wyrachowaniem. Lily Rabe ("Exit Strategy", "Co jest Grane?") wspaniale odnalazła się w podwójnej roli – niewinnej siostry zakonnej, a później wcielenia Szatana – diametralnie zmieniając sposób bycia i mowy. Nieco mniej niż w poprzednim sezonie zachwycił mnie Evan Peters grający rolę oskarżonego o seryjne morderstwa. Jakoś nie bardzo odpowiadał mi on w tej roli, zdecydowanie blednąc w porównaniu z pozostałą obsadą. Reszta zespołu aktorskiego również miała swoje momenty, jednak nie tak efektowne jak wcześniej wymienione panie. Nie da się nie odczuć, że "American Horror Story: Asylum" jest w znacznej mierze poświęcony kobietom, silnym kobietom, które mimo ówczesnej kultury społeczeństwa, potrafią odnieść sukces i nierzadko przytrzeć nosa zarozumiałym mężczyznom.
Twórcom udało się utrzymać atmosferę tajemnicy i ciągłego, niemiłosiernego wyczekiwania, którą rozpoczęli w pierwszym sezonie. Pod pewnymi względami "American Horror Story: Asylum" przewyższa swój pierwowzór, jednak nie na tyle, by go przyćmić. Jeżeli pierwszy sezon przypadł komuś do gustu, to i z tym nie będzie problemu, bo wszystkie dobre aspekty zostały zachowane i wprowadzono kilka nowych. Kolejna odsłona już została ogłoszona i potwierdzono, że powróci część obsady, co zapewne będzie podwaliną do następnego świetnego mini-serialu, więc pozostaje tylko czekać.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz