Chociaż tematyka horroru w przemyśle filmowym jest już nieco wyeksploatowana, a kolejne kinowe produkcje o duchach, potworach i psycholach lubujących się w rozczłonkowywaniu ciał swoich ofiar stają się odtwórcze i bardziej nudzą niż straszą, to taka konwencja, obfitująca w mocne wątki z dreszczem emocji, na szklanym ekranie jest mało popularna, a tym samym aż prosi się o mocne wejście. Takie wejście zapewnione zostało "American Horror Story", serialowi autorstwa Ryana Murphy i Brada Falchuk, znanych również jako twórcy popularnego "Glee". Jednak tym razem scenarzyści porzucili śpiewane partie wraz z krzykliwymi postaciami na rzecz bardziej mroczniejszych klimatów.
Pierwszy sezon "American Horror Story" opowiada historię rodziny Harmon, która wprowadziła się do starego, wiktoriańskiego domu w Los Angeles. Powodem przeprowadzki były problemy osobiste każdego z członków rodziny, powodujące złe wspomnienia związane z Bostonem, gdzie mieszkali wcześniej. Mając nadzieję, że zmiana lokacji wpłynie pozytywnie na pożycie rodzinne, Ben, Vivien oraz Violet z każdym dniem odkrywają, iż dom nie posiada wyłącznie barwnej przeszłości, lecz równie interesujących lokatorów oraz nietuzinkowych sąsiadów. Doliczając do tego typowe dramaty małżeńskie i wychowawcze, otrzymujemy całkiem ciekawy koncept amerykańskiego horroru.
W przeciwieństwie do produkcji filmowych, gdzie co pewien czas następuje typowe "booo!", twór FX, szczególnie w późniejszych odcinkach, nacechowany jest tym "przyjemnym" napięciem horroru praktycznie przez cały czas. Sceny obfitują w krzyki, seks, wstrząsy, psychotyczne zachowanie i krwawe sceny. Nie jest to jednak podawane w nachalny sposób. Wszystko wydaje się odpowiednio stonowane, acz intrygujące i przerażające. Z każdym kolejnym epizodem historia domu oraz jego mieszkańców nabiera coraz wyraźniejszego kształtu, by ostatecznie stworzyć logiczną całość. Nie ukrywając, największego szoku doznałem w trakcie oglądania ‘Smoldering Children’. Przedstawione wydarzenia wydały się tak niespodziewane, że dosłownie nie mogłem zamknąć ust. Po takich reakcjach poznaje się naprawdę niezłą produkcję. Niestety, chociaż sezon zakończył się wątkiem wartym kontynuacji, scenarzyści mieli inny zamiar w związku z fabułą drugiego sezonu, oby równie dobrą, a nawet jeszcze lepszą.
Ogromną zasługę w stworzeniu takiego efektu miała obsada "Amercian Horror Story". Główne role członków rodziny Harmon przypadły Dylanowi McDermott ("Kancelaria Adwokacka", "Wonderland"), Connie Britton ("Friday Night Lights", "Ostatnia Zima") oraz Taissie Farmiga ("Przełamując Wiarę"). Ich gra aktorska jest całkiem niezła, szczególnie takiej emocjonalności nie spodziewałem się po debiutującej Farmiga, która dopiero rozpoczęła swoją przygodę z filmem. Bardzo dobrze swoją partię odegrał również Evan Peters ("Kick-Ass", "Amerykańska Zbrodnia") wcielający się w postać pacjenta Bena Harmon. Jego wahania emocjonalne, agresywność, a także cała otoczka psychozy była wiarygodna i przekonywująca, powodując jeszcze większe poczucie strachu. Chociaż pierwszoplanowym aktorom nie można wiele zarzucić, to zdecydowanie przyćmiewani byli przez wspaniałą Jessicę Lange ("King Kong", "Tootsie", "Błękit Nieba") grywającą postać charakternej sąsiadki rodziny Harmon. Jej cięty język, mimika, nawet spojrzenie idealnie pasowały do wścibskiej, zawistnej kobiety o niespełnionych marzeniach, a do tego obarczonej dysfunkcyjną rodziną. Od pierwszych scen widać wieloletni kunszt aktorski i za sprawą rozwinięcia jej roli w kolejnych epizodach, serial nabrał zupełnie innych barw i tempa.
Chociaż koncepcja nawiedzonego domu i nękanej przez jego byłych/obecnych mieszkańców nowowprowadzonej rodziny może wydawać się oklepana, to dzięki ciekawym wątkom, postaciom i świetnej grze aktorskiej, cały pomysł nabiera zupełnie innego kształtu. Nie powinny dziwić więc nominacje, oraz wygrane, do Satelity, Saturnów, Emmy czy Złotych Globów, a wręcz zachęcić do obejrzenia "American Horror Story". Mam nadzieję, że kolejny sezon, całkowicie inny od pierwszego, dorówna pierwowzorowi, a nawet go przerośnie, bo naprawdę brakuje podobnych produkcji z krwi i kości.
Komentarze
Dodaj komentarz