Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie to jedno z największych wydarzeń tego typu na Starym Kontynencie, przyciągające mnóstwo wydawnictw, autorów i tłumy ludzi. Miejsce pełne zamieszania, dyskusji i wartych uwagi tomów. Każda wizyta stanowi dla mnie obietnicę fascynująco spędzonego czasu. Mogę z przyjemnością oznajmić, że i tym razem się nie zawiodłem.
Senat Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił rok 2024 rokiem Witolda Gombrowicza, dla którego była to 120. rocznica narodzin. Z tego powodu to właśnie on stał się symbolem tegorocznej edycji. Ten powieściopisarz, nowelista i dramaturg, którego dziś uznaje się za jednego z najwybitniejszych polskich autorów ostatniego stulecia, wyznawał zasadę zrucania masek, jak też opierania się wszelkim próbom szufladkowania oraz kategoryzacji przez wszelkie konwenanse i społeczeństwo. W związku z tym motywem, tegoroczne targi postanowiły odrzucić wszelkie stereotypy oraz pozbyć się sztucznych ról. Hale EXPO raz jeszcze miały posłużyć za miejsce spotkań dla tysięcy ludzi, których łączyła jedna rzecz – zamiłowanie do literatury.
Przemierzając stoiska nie można dostrzec ogromnej mieszanki wydawnictw i autorów, którzy zaszczycają targi swą obecnością. To miejsce zawsze było ogromną księgarnią, w której każdy mógł znaleźć coś, co go zainteresuje. Niektórzy narzekali na sporą obecność gatunku Young Adult, co nie jest nieuzasadnione, biorąc pod uwagę dodatkową przestrzeń, którą poświęcono tytułom i autorom spod tego sztandaru. Do niektórych pisarzy obowiązywały vouchery, które od chwili udostępnienia rozchodziły się w ciągu godzin. Z innych aspektów, także organizacyjnych, można się było dopatrzeć pewnych nut humorystycznych w rozplanowaniu stoisk. Ciężko inaczej określić założenie, w ramach którego obok wydawnictw poświęconych literaturze religijnej znajdują się stoiska fantasy, oferujące pozycje opierające się o mroczne kulty.
Jak sama nazwa wskazuje, targi odbywają się na skalę międzynarodową. To stwarza dodatkowe okazje na pozyskiwanie kontaktów i zacieśnianie więzi. To również ma swoje rozmaite formy. Najbardziej podstawową są stoiska, oferujące pozycje w innych językach i nie można odmówić różnorodności w miejscach z taką ofertą. Nie można też zapominać o Stowarzyszeniu Tłumaczy Literatury, które zawsze chętnie udziela wszelkich ciekawostek i informacji na temat tego jakże trudnego i ważnego rzemiosła, jakim jest przekład książek. W tym roku można też było liczyć na rumuński blok tematyczny, obejmujący zarówno kulturę, jak i literaturę. Moje odwiedziny na panelu poświęconym tamtejszej kuchni zaliczam tak do udanych, jak i do bardzo smacznych.
Panele i warsztaty także oferowały rozrywkę najróżniejszego rodzaju. Dotyczyło to zarówno młodszych gości, którzy mogli się załapać na zajęcia z malowania czy budowania z LEGO, jak i starszych uczestników. Większość takich spotkań głównie dotyczyło bezpośrednio najnowszych książek, które wzięli ze sobą obecni autorzy, ale też można było natknąć się na tematy okołoliterackie. Fani „Frostpunka” na pewno ucieszyli się z możliwości posłuchania o antologii opowiadań z ust samych autorów. Były też rozważania na temat postaci kobiecych w kryminałach, a fani dwuśladowców mogli też się zapoznać z jednymi z najciekawszych szlaków rowerowych w Polsce.
Te targi należą do najważniejszych wydarzeń, które widnieją w moim kalendarzu eventowym, i to nie bez powodu. Jak też pokazują wyniki, nie dotyczy to tylko mnie. Zgodnie z finalnymi podsumowaniami, do hal zawitało około 56 tysięcy gości (kolejnych 30 tysięcy oglądało wydarzenia online), na których czekało ponad 470 wystawców i przeszło 800 autorów. Całość relacjonowało ponad 600 akredytowanych dziennikarzy i wszelakich twórców treści internetowych. Ja zaś sam czerpię ogromną radość z możliwości odkrycia nowych książek i porozmawiania o nich, tak z fanami, jak i autorami. Do tego to naprawdę miłe uczucie, gdy pisarze rozpoznają cię z poprzedniej edycji. Dziękuję wszystkim i (oby) do zobaczenia za rok.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz